ETAP 11

7.2K 257 239
                                    



💢💢💢

- Ta głupia wiewióra leci na Dracona! – skwitowała kwaśno Pansy, gdy Ginny wysiadła z windy na drugim piętrze, a one zostały same.

- Serio tak myślisz? – zapytała Hermiona, wciąż nie dowierzając.

- Jestem tego pewna. A ty lepiej przyzwyczaj się do tego. Poznasz jeszcze wiele jego fanek – Pansy uśmiechnęła się do niej przekornie.

- Powiedziałam mu dziś, że może się spotykać potajemnie z Greengrass, jeśli chce... – wypaliła, nim zdołała przemyśleć, czy dobrze robi, mówiąc o tym Parkinson.

- Co? – Pansy ryknęła dzikim śmiechem, zginając się w pół.

- Myślałam, że będzie z tego zadowolony... - burknęła Hermiona.

- Co ci na to odpowiedział? – Pansy wciąż chichotała.

- Nazwał mnie głupią, a potem przysłał mi ogromny kosz kwiatów i podpisał się jako wierny mąż – odpowiedziała, uśmiechając się lekko, bo nagle to wszystko wydało jej się naprawdę zabawne.

- Mój Salazarze! Kocham go! Jest bezbłędny! – Pansy otarła łzy.

- Sadziłam, że jest zakochany w Astorii...

- Chyba oszalałaś! Nie łączyło ich nic, poza okazjonalnym seksem.

- Greengrass powiedziała mi, że on ją kocha – Hermiona spojrzała na Parkinson.

- Chyba w jej urojeniach. Draco dobrze się z nią bawił i może nawet by mu pasowała jako żona, ale skoro stało się inaczej, to gwarantuję ci, że za nią nie rozpacza.

Hermiona chciała jeszcze wspomnieć Pansy o tym, jak Draco reaguje na widok Astorii, ale nie zdążyła, bo kraty rozsunęły się na piętrze, gdzie mieścił się departament dawnej ślizgonki.

- Buźki Herm, widzimy się wieczorem! – Pansy pomachała do niej i wysiadła.

- Jasne! Na razie! – zawołała za nią i spokojnie czekała, aż winda dojedzie na siódme piętro.


💢💢💢

Na identycznych drzwiach, jak te prowadzące do jej biura, widniał złocony napis.

Przewodniczący departamentu sądownictwa Dracon Lucjusz Malfoy.

Sama nie wiedziała, czemu postanowiła osobiście zanieść mu te jedzenie, zamiast kogoś z tym do niego wysłać. Może po prostu miała ochotę sprawdzić, czy jest zły o te konfrontację w windzie?

Zapukała i weszła do środka, a ładna, młoda szatynka natychmiast podskoczyła na jej widok na równe nogi.

- Dzień dobry! Pan Malfoy kazał, by nikt mu nie przeszkadzał! – wyrecytowała na jednym wydechu.

Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.

- Jak się nazywasz? – spytała.

- Anett Hill, jestem asys... znaczy sekretarką pana Malfoya – dziewczyna spłoniła się lekko.
Czyżby Draco już zdążył ją zdegradować z posady asystentki?

- Kazał sobie nie przeszkadzać, tak? – Hermiona spojrzała na drzwi gabinetu.

- Tak. Mogę wpuścić tam tylko jego ojca lub żonę! – wyjaśniła naprędce Anett.

- To dobrze się składa, bo akurat to ja jestem jego żoną – Hermiona uśmiechnęła się, w duchu zastanawiając się, jakim cudem nie udławiła się całym tym zdaniem.

Dramione - Rozejm [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz