ETAP 22

7.9K 249 15
                                    



Czuła nieprzyjemny węzeł stresu w żołądku, gdy wjeżdżali razem na dziesiąte piętro. Stojący z nimi windzie Sebastian Pucey, trzymał w dłoniach dwa piękne bukiety kwiatów.

- Dzięki, że o tym pomyślałeś... - wyszeptała.

- Panny Patil nie są winne temu, że ich narzeczeni to skończeni idioci! – zaśmiał się drwiąco Draco.

- Proszę cię... Zachowuj się tam! – upomniała go łagodnie.

- To nie ja tu porywam cudze żony... – burknął, chyba nieco obrażony.

Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się delikatnie pod nosem.

W sali znajdowała się już dość spora grupa osób. Parvati zauważyła ich od razu po wejściu. Powiedziała coś do Harryego, na co ten skrzywił się paskudnie pod nosem. Patil zgromiła narzeczonego wzrokiem, dodała coś ostro i najwyraźniej kazała mu pójść za sobą.

- Witajcie! Cieszymy się, że przyszliście – Parvati podeszła, by ucałować Hermionę.

Draco w tym czasie odebrał jeden bukiet od Puceya.

- Najlepsze życzenia z okazji zaręczyn – powiedział z kurtuazją, wręczając Parvati kwiaty.

- Och! Dziękuję! Jakie piękne... - Patil z prawdziwym uznaniem popatrzyła na bukiet.

- A to prezent od nas z tej pięknej okazji! Mamy nadzieję, że wam się spodoba... – Draco wyjął z kieszeni marynarki podłużne pudełko i podał je prosto do ręki, wyraźnie zaskoczonego Pottera.
Zaraz później objął ramieniem Hermionę, trzymając ją jak najbliżej siebie.

- Dzięki, nie trzeba było... – mruknął Harry, z niechęcią otwierając podarunek.

- Och! Merlinie złoty! Czy to naprawdę są voucher na weekend w Paryżu? – zawołała głośno, mocno rozemocjonowana Parvati.

Hermiona rzuciła Malfoyowi zaskoczone spojrzenie. Naprawdę podarował im tak elegancki i drogi prezent?

- Tak – odpowiedział spokojnie Draco. – A Blaise Zabini, ma dla was z okazji zaręczyn świstoklik międzynarodowy. Ustaliłem to z nim dziś w czasie przerwy obiadowej – błysnął zębami w uśmiechu.


- O Godryku! Dziękuję! To najcudowniejszy prezent, jaki w życiu dostałam! – Parvati nie zważając na niezbyt wesołą minę swojego narzeczonego, rzuciła się Draconowi na szyję.

- Cała przyjemność po naszej stronie, prawda kochanie? – zwrócił się do Hermiony, delikatnie poklepując Patil po plecach.

- Tak, oczywiście... Możecie też już ustalić datę podróży poślubnej, bo Draco zgodził się...

- Nasz dom na Wyspie Daktyli, jest do waszej dyspozycji na jak długo zechcecie – wtrącił Malfoy, mocno kładąc nacisk na słowo „nasz".

- Naprawdę? Słyszysz Harry! Będziemy mieć cudowną podróż poślubną! – Parvati, aż promieniała szczęściem.

- Dzięki wielkie, Malfoy, to naprawdę... miłe... - Harry wyglądał, jakby za chwilę miał się udławić własnym językiem.

- Moja żona jest waszą pierwszą druhną, to jasne, że powinniście dostać od nas coś miłego – odpowiedział z chłodnym uśmiechem Draco.

- Hermiono... Dziękuję, że się na to zgodziłaś... – Harry uśmiechnął się smutno, nie potrafiąc nawet spojrzeć jej w oczy.

- To dla mnie zaszczyt – odpowiedziała cicho.

- Czas się napić! Zapraszamy! Są też przekąski! – Parvati wskazała im bufet.

- Pucey, zanieś drugi bukiet pani Padmie Patil i powiedź, że to od nas – Draco wskazał mu stojącą pod przeciwległą ścianą kobietę, uwieszoną na ramieniu Rona Weasleya.


Hermiona wiedziała, że od kiedy tylko weszli, Ron raz na jakiś czas skanował ja pełnym goryczy wzrokiem.

Podeszli do bufetu po szampana dla niej, a Draco poczęstował się szklaneczką whisky.

- To był bardzo trafiony prezent – powiedziała, stając na wprost niego i patrząc mu w oczy.

- Wychowano mnie tak, bym wiedział, jak robić trafione prezenty – wymruczał, sięgając do jej włosów, delikatnie przeplatając jeden z jej loków w palcach.

- Dziękuję ci za to...

- Nie masz za co. Sam też chętnie bym cię zabrał na jakąś wycieczkę, ale teraz nie bardzo jest czas...

- Nie ma potrzeby. I tak najlepiej się czuję w twoim apartamencie... – uśmiechnęła się.

Draco położył ją dłoń na plecach i przyciągnął ją władczo do siebie.

- Naszym! Naucz się wreszcie, że teraz dzielimy wszystko – wymruczał pochylając się nad nią.

Uśmiechnęła się, gdy delikatnie pocałował ją w policzek.

- Nie mogę na was patrzeć bez zazdrości! – sarknęła Pansy podchodząc do nich ze swoim szampanem.

Oderwali się od siebie i roześmiali oboje.

- Brzydka Pansy zazdrośnica! – dociął jej Draco słodkim głosikiem.

- Ej! Tylko nie brzydka, ty podły gadzie! – Parkinson spiorunowała go oburzonym spojrzeniem.

- Zachowuj się, Malfoy! Mówisz do damy! – skarciła go rozbawiona Hermiona.

- Dzień dobry wszystkim... – Neville podszedł do nich i uśmiechnął się serdecznie na powitanie.

- Cześć Nev! – Hermiona wychyliła się, by ucałować go w policzek, jednocześnie czując, jak ręka Malfoya mocniej zaciska się na jej talii.

- Cześć Herm... I dzień dobry tobie, Malfoy. Nie morduj mnie proszę wzrokiem, przecież ci jej nie ukradnę! – Neville uśmiechnął się sarkastycznie.

- No nie wiem, Longbottom. Twoi przyjaciele jakoś nie mieli takich oporów – burknął blondyn, popijając ze swojej szklaneczki.

- Słyszałem o tym. Bardzo mi przykro... Gdybym wiedział, na pewno bym coś zrobił... – Neville uśmiechnął się przepraszająco do Hermiony.

- Nie warto o tym wspominać – stwierdziła szybko.

- Słyszałem, że zostałaś pierwszą druhną, Parvati? – powiedział Neville.

- Naprawdę? – zdziwiła się Pansy.

- Tak wyszło... - Hermiona nie zdążyła nic dodać, bo obok nich pojawiła się właśnie Padma Patil.

- Dzień dobry! – przywitała się z szerokim uśmiechem.

- Dzień dobry – odpowiedzieli niemal synchronicznie.

- Hermiono, czy mogłabym cię poprosić na słówko? – zagadnęła.

- Tak, oczywiście – odpowiedziała, czując się nieco niekomfortowo.
Czego ona mogła od niej chcieć?

- Dziękuje za kwiaty. Są przepiękne – Padma uśmiechnęła się uroczo do Dracona.

- Nie ma za co. Gratulacje z okazji zaręczyn – odpowiedział od razu.

- Dzięki. Chodźmy... - Padma złapała Hermionę pod ramię i pociągnęła na odległy koniec sali.

- Masz do mnie jakaś sprawę? – zapytała niepewnie Hermiona.

- Tak. Po pierwsze chciałam cię prosić... Byś unikała Rona przez najbliższy czas. Jest naprawdę rozbity tym, że układa ci się w małżeństwie... Boje się, że coś mu odwali.

- Możesz być spokojna. Naprawdę nie mam zamiaru szukać z nim żadnego kontaktu! – zapewniła z mocą Hermiona.

- Chciałam cię też poprosić o pomoc... Znasz się dobrze z Pansy Parkinson, prawda? Ona szefuje importowi towarów luksusowych. Ma pewnie dojścia do pięknych, a niezbyt drogich materiałów... Chcemy mieć z Parvati ręcznie szyte suknie dla siebie i druhen...

- Porozmawiam z nią o tym – zapewniła szybko Hermiona.

- I ostatnie... Czy mogłabyś zapytać Malfoya, czy pozwoli byśmy pojechali wraz z Harrym i Parv do jego domu na wyspie? Niestety nie stać nas na tak luksusową podróż poślubną...

- Myślisz, że Ron zgodzi się pojechać do domu Dracona? – spytała lekko skonsternowana.

- A co on ma do gadania? Marzę o porządnych wakacjach, po tej całej wojnie! Nie zamierzam spędzać podróży poślubnej z kurczakami w Norze! – podkreśliła.

- Jeśli macie ochotę, to możecie się również tam wybrać... – zdecydowała sama, bez konsultacji z Draconem. – Musicie tylko dać nam znać wcześniej, bo chcemy, by dom był odpowiednio przygotowany...

- Naprawdę? Och dzięki! Parvati miała rację, mówiąc, że nie jesteś mściwa ani małostkowa! – Padma uśmiechnęła się do niej szeroko.

- Życzę wam szczęścia, naprawdę z całego serca! Ron to świetny facet, choć trochę porywczy. Myślę, że dasz radę go okiełznać, nie dominując go przy tym, tak jak ja próbowałam to robić – Hermiona uśmiechnęła się do niej łagodnie.

- Wiem, że pewnie cię zdziwiło, że tak szybko się zeszliśmy, zaraz po twoim odejściu...

- Nie! Cieszę się, że tak się stało. Nie chciałam, by Ron za długo cierpiał. Dzięki tobie wszystko dobrze się skończyło – Hermiona znów się uśmiechnęła.

- Dzięki Herm... Pewnie nie szybko, ale może kiedyś będziemy mogli spotkać się w szóstkę z Parvati i Harrym i normalnie pogadać?

- Jasne... - Hermiona doskonale wiedziała, że to było tylko czcze życzenie.

- Dasz nam znać w sprawie tych materiałów od Parkinson? – spytała Padma.

- Tak, zaraz ją o to zagadnę.

- Super. To do zobaczenia! – Padma pomachała jej i odeszła w stronę Rona, który cały czas wgapiał w Hermionę swe niebieskie ślepia.

Podeszła z powrotem do Nevilla, Pansy i Draco, a blondyn od razu na powrót objął ją władczym gestem w talii i przyciągnął do swego boku.

- Czego ona chciała? – zapytała Pansy.

- Chciała prosić mnie, bym pogadała z tobą o możliwości taniego zakupu dobrych materiałów na sukienki ślubne... – odparła.

- Serio? Chyba mamy na magazynie jakieś resztki jeszcze z przed wojny. Mogą wziąć to za darmo. To zdaje się jest skandynawski jedwab.

- Naprawdę? Byłoby świetnie, dzięki Panss – Hermiona uśmiechnęła się do niej.

- Chodziło jej tylko o to? – Draco spojrzał uważnie na Hermionę.

- Nie. Chciała jeszcze prosić o możliwość spędzenia podróży poślubnej razem z Parvati i Harrym na twojej...

- Naszej – sarknął pod nosem.

- Na naszej wyspie – dokończyła z ciężkim westchnieniem.

- Poważnie? Narzeczona twojego eks faceta, prosi cię o to, byś jej udostępniła swój dom na podróż poślubną? – Pansy zachichotała złośliwie.

- To faktycznie nieco dziwne... - zgodził się Neville.

- Co jej powiedziałaś? – dociekał Draco.

- Zgodziłam się.

Malfoy pochylił się nad nią i cmoknął ją czule w skroń.

- Tylko dlatego, że cieszy mnie to, że nie przyszłaś mnie spytać o zgodę, jestem skłonny na to przystać. Choć Weasley w naszym domu... Dziadek Abraxas jak nic przewróci się w grobie! – zaśmiał się ponuro.

- Moim zdaniem ta prośba jest trochę bezczelna... - Pansy z niesmakiem popatrzyła na stojącą po drugiej stronie pokoju Padmę.

- Nie mówmy już o tym! – poprosiła Hermiona.

- Jak tam przygotowania do wielkiego balu w sobotę? – spytał Neville, najwyraźniej chcąc zmienić temat.

- Nieźle... Jutro idę po nasze sukienki! – Pansy mrugnęła porozumiewawczo do Hermiony.

- Właściwie, to mam to ciebie jeszcze jedną sprawę Pansy... – Neville uśmiechnął się niepewnie.

- Tak? – Parkinson też nagle spoważniała.

- A możemy porozmawiać na osobności? – gestem wskazał jej pusty róg sali.

- Tak, oczywiście! – Pansy zapłoniła się mocniej i przeszła wraz z Nevillem we wskazane miejsce.

- Jak nic, chce ją poprosić by poszła na ten bal, jako jego para – odgadła Hermiona, stając na wprost niego.

- Pansy z Longbottomem... Salazarze, cóż ci uczyniłem? – burknął pod nosem Draco.

- Przestań! – skarciła go ze śmiechem. – Powinieneś chcieć jej szczęścia!

- Chcę. Tylko dlatego chyba to przeżyję... – zapewnił, przesuwając delikatnie dłonią po jej plecach i uśmiechając się do niej.

- A ty masz już jakąś parę na wielki bal? – zapytała z przekornym uśmieszkiem.

- Mam taką jedną niezłą laskę na oku... – odpowiedział zalotnie.

- Może tę rudą, co właśnie wbija mi wzrokiem sztylety w czoło? – Hermiona kątem oka spojrzała na stojącą w towarzystwie swoich braci, wyraźnie poirytowaną Ginny.

- Nie. Ta moja jest o wiele ładniejsza...

- No to miej odwagę i ją zaproś! – zażartowała, kładąc mu dłoń na klacie i patrząc w oczy.

- Nie muszę. I tak nie mogłaby iść z nikim innym.

- Nie?

- Nie, bo zabiłbym każdego kto, by się odważył...

Roześmiała się i pokręciła głową. Ta jego zaborczość jej poniekąd imponowała.
Draco chyba właśnie miał zamiar pochylić się i ją pocałować, gdy rozległ się huk.

Obejrzeli się i ze zdziwieniem zobaczyli, jak Ron leży rozpłaszczony na ziemi dosłownie dwa metry od nich.

Stojąca pod ścianą Padma, wciąż trzymała wycelowaną w niego różdżkę.

- Bardzo wszystkich przepraszam, ale narzeczony, chyba ma dziś małe problemy z koordynacją... – powiedziała spokojnie.

Hermiona zrozumiała, co się stało. Ron najpewniej ruszył w stronę jej i Malfoya, chcąc im nagadać, albo ich zaatakować, a Padma powstrzymała go przed tym, powalając go zaklęciem.

- Będzie lepiej, jeśli już pójdziemy... – szepnęła pod nosem.

- Racja! – zgodził się Draco, zabierając z jej ręki szampana i odkładając go razem z resztką swojej whisky na stół.
Zaraz potem złapał ją za rękę i poprowadził w stronę wyjścia.

Gdy byli już byli prawie przy drzwiach, na ich drodze stanęła Parvati.

- Bardzo was przepraszam. Ron... On...

- To nic takiego! – odpowiedziała od razu Hermiona.

- Cieszę się, że przyszliście i jeszcze raz dziękuje za prezent!

- Nie ma za co. Życzymy wam dużo szczęścia – odpowiedział spokojnie Draco.

- Tak... Ja wam też – Parvati uśmiechnęła się do nich delikatnie.

- Pansy mówiła mi coś o skandynawskim jedwabiu, możecie go dostać za darmo, jeśli byście chciały – wtrąciła Hermiona, chcąc zmienić temat.

- Naprawdę? Cudownie! Porozmawiam z nią o tym! O widzę, że jest tam... To na razie i jeszcze raz dziękuje! – Parvati pomachała do nich na pożegnanie i szybko ruszyła w stronę wciąż rozmawiającej z Nevillem Pansy.



💢💢💢

Hermiona odetchnęła głębiej, dopiero jak znaleźli się w windzie.

- A myślałem, że tylko u nas aranżuje się małżeństwa – mruknął Draco.

- Zawsze sądziłam, że Harry kocha Parvati...

- To dziwne, że godzi się wyjść za niego, skoro wie, że tak nie jest...

- To ich sprawa – Hermiona westchnęła i potarła skroń.

- Masz rację. Mam tylko nadzieję, że ani Potter, ani Weasley nie odwalą niczego pod ołtarzem. Nie chcę ich mordować w dniu ich własnego ślubu... - Draco uśmiechnął się złowieszczo.

- A w inne dni, chcesz? – zapytała lekko rozbawiona.

- Zawsze! – zapewnił od razu.

- Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy – westchnęła.

Draco objął ją mocniej i delikatnie pogłaskał po policzku.

- Tak lwico, ja też.


💢💢💢


Suknia miała odcień głębokiego bordo, a fantazyjne srebrne wzory zdobiły jej gorset i spódnicę z głębokim rozcięciem na całej długości prawej nogi.
Gdy Hermiona się w niej przechadzała, materiał pięknie się układał. Gorset miał wcięty dekolt w kształcie serca, ale ona wcale nie uznała go za zbyt wyzywający.
Pansy naprawdę się postarała. Ta kreacja była piękna.


Zostawiła rozpuszczone włosy, pozwalając by miękkie, błyszczące loki swobodnie opadły jej na plecy. Zrobiła odpowiedni makijaż i założyła pasujące do wszystkiego srebrne szpilki oraz komplet biżuterii z białego złota, który znalazła w szkatule klejnotów podarowanej jej z okazji ślubu przez Lucjusza.

Wyszła z łazienki i zastała Dracona, właśnie zakładającego marynarkę swojego czarnego garnituru. Miał na sobie białą koszulę i krawat w identycznym kolorze, jak jej suknia.

- I jak? – spytała robiąc obrót, tak by mógł ją ocenić z każdej strony.

Draco na chwile zamarł, przyglądając jej się uważnie.

- Salazarze... Jak nic zamkną mnie dziś w Azkabanie! – burknął podchodząc do niej i gwałtownie biorąc ją w ramiona.

Hermiona roześmiała się prosto w jego usta, nim ją pocałował.

- Więc może lepiej wcale tam nie idźmy...? - wyszeptała, odrywając się od niego.

- Niestety musimy, ale słowo daję, że przeklnę każdego, kto choć na ciebie spojrzy... A Pansy mi za to jeszcze zapłaci!

- Nie możesz być takim zazdrośnikiem. To nie zdrowo! – wytknęła mu.

- To załóż stary worek, a może wtedy... Nie. Nawet wtedy nie... – westchnął z udawaną rezygnacją.

Hermiona roześmiała się i sięgnęła po torebkę.

- Zachowuj się tam ładnie! – nakazała, łapiąc go pod ramię, zarumieniona ze szczęścia.

- Pamiętaj, że dziś tańczysz tylko ze mną! – zaznaczył, wyprowadzając ją z komnat.

- No naprawdę, już nie przesadzaj!

- Możesz jeszcze tańczyć z Adrianem Puceyem, Filipem Sternem i Lee Jordanem – wymienił.

- A czemu z nimi akurat mogę? – zdziwiła się.

- Bo są gejami – Draco uśmiechnął się szeroko.

Hermiona wybuchła szczerym śmiechem. On naprawdę nie udawał. Po prostu był takim okropnie zaborczym samcem alfa i już.

Dramione - Rozejm [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz