ETAP 43

6.7K 215 76
                                    


- Kochanie... - delikatny nacisk ust na jej wargi, sprawił, że otworzyła oczy.

- Tak? – wychrypiała, wciąż rozespana.

- Muszę wpaść na chwilę do ministerstwa. Śniadanie masz na blacie pod zaklęciem podgrzewającym. Wrócę najszybciej jak się da... - powiedział, delikatnie głaszcząc jej policzek.

- Dobrze. Uważaj na siebie – poprosiła, czując jak powieki znów jej opadają.

- Ty też, skarbie... - pocałował ją krótko, po czym pogłaskał jej brzuch i wyszedł z sypialni.

Westchnęła cicho, wciąż czując wyraźnie zapach jego wody kolońskiej. Tak bardzo chciałaby wierzyć, że nie robił tego wszystkiego tylko z poczucia obowiązku... Że naprawdę, gdy mówił do niej „kochanie", to myślał o tym, że ją kocha. Że naprawdę jest dla niego skarbem i wszystkim czego chce. Ona i ich dziecko. Chciała, by naprawdę byli jego rodziną, a nie tylko przymusem zrodzony z jakiejś głupiej przepowiedni...


💢💢💢



Spojrzała na zegarek. Minęła już piąta, a jego wciąż nie było. A mówił przecież, że wróci szybko. Czyżby stało się coś złego, że jednak się nie mógł być wcześniej? Przecież powinien już skończyć normalny dzień pracy!
Niepewnie popatrzyła na kominek. Opanowały ją naprawdę złe przeczucia.

Gdy minęła szósta, postanowiła dłużej nie czekać. Wrzuciła do kominka garść proszku i wsunęła głowę.

- Pansy? Jesteś? – zawołała przyjaciółkę.

Po chwili ją zobaczyła. Pansy właśnie wyszła z łazienki, ubrana w biały szlafrok i z turbanem z ręcznika na głowie.

- Hej, Herm... Coś się stało? – zdziwiła się na jej widok.

- Nie wiesz może gdzie jest Draco? Miał może dziś jakieś nadgodziny? – spytała, starając się nie okazywać niepokoju.

- Jeszcze go nie ma? – zdziwiła się Pansy. – Minęła go dziś przed przerwą obiadową i mówił, że się śpieszy do domu, bo nie czułaś się wczoraj najlepiej i nie chce zostawiać cię samej.

- O Merlinie... - Hermiona poczuła, jak wzbiera jej się na wymioty.
A co jeśli coś mu się stało? Nie chciała sobie nawet tego wyobrażać!

- Wchodź, a ja się szybko przebiorę i pójdziemy go szukać – Pansy pobiegła z powrotem do łazienki.

Nim wróciła, Hermiona zdążyła wydeptać ścieżkę w jej dywanie. Naprawdę czuła, że stało się coś złego.


💢💢💢


- Nie było go dziś w waszych komnatach w Mirum Pars, bo bariery są nienaruszone. Ostatni widział go w windzie, Goyle. Mówił mu, że jedzie do archiwum po dokumenty, które chce zabrać ze sobą do domu – tłumaczył im Blaise, mocno rozemocjonowany zaginięciem Dracona.

Hermiona siedziała na kanapie w salonie Lucjusza i trzymała w dłoni kubek herbaty, której nie piła. Było już dobrze po dziesiątej, ale ona mimo nalegań Lucjusza, Nevilla i Pansy, nie zamierzała się położyć.

- Sprawdziliście Azyl Feniksów? – Malfoy senior też był wyraźnie zdenerwowany.

- Tak. Zgodzili się na przeszukanie, chcąc nam udowodnić, że to nie oni – powiedział David Ress.

- Kto mógłby chcieć go porwać? I po co? – spytała Pansy, po czym usiadła obok Hermiony i złapała ją za dłoń.

- Może będą chcieli wystąpić o okup? – wtrąciła cicho Alama, podchodząc do Malfoya i kładąc mu dłoń na ramieniu.

- Zapłacimy każdą cenę! – odparł od razu Lucjusz.

Hermiona nie wiedziała co robić. Czuła się tym wszystkim przytłoczona. Myślała tylko o tym, by nic mu się nie stało... By nie spotkała go żadna krzywda... By wrócił do nich cały i zdrowy... Tylko o tym była w stanie teraz myśleć.

Na chwilę w pomieszczeniu zapanowała cisza. Przerwało je pukanie, a po krótkim „proszę" Lucjusza, do pokoju wszedł Theodore Nott.

- Dopiero co wróciłem ze Szkocji i właśnie się dowiedziałem... - powiedział.

- Dobrze, że jesteś. Musisz pojechać do ministerstwa i sprawdzić wraz z Zabinim, czy Draco nie skorzystał z jakiego kominka w archiwum – tłumaczył mu Lucjusz.

- Obawiam się, że skorzystał, ale nie ze swojej własnej woli – odezwał się cicho Theo.

- Co? – Hermiona poderwała głowę i spojrzała na niego uważnie. – Ty coś wiesz? Mów zaraz! – zawołała.

- Wczoraj wieczorem znalazłem w rzeczach Ginny pustą fiolkę. Zabrałem ją... - mówił cicho. – Kazałem ją zbadać. Przed godziną dostałem wynik.

- Do brzegu Nott! – warknął na niego Zabini.

- Był w niej eliksir aborcyjny. Potrójna dawka – wyjaśnił.

- O Boże! – Hermiona przytknęła sobie dłoń do ust.
Naprawdę? To naprawdę Ginny planowała zabić ją i jej dziecko? Co za koszmar!

- Mogłem się domyślić. Odwalało jej na punkcie Malfoya tak bardzo, że jej rodzina już nie wiedziała co z tym robić – wtrącił cicho Neville.

- Niczego nie zauważyłeś? Nie podejrzewałeś? – Pansy spojrzała ostro na Theodora.

- Nie spotykaliśmy się już od prawie miesiąca. Wczoraj wpadłem do niej, odebrać swoje rzeczy i wtedy znalazłem fiolkę... Miałem zamiar wam dziś o tym powiedzieć, ale...

- Myślicie, że to ona porwała Dracona? – spytał zaniepokojony Lucjusz.

- Od tygodnia pracowała w archiwum, mając za zadanie uporządkować papiery dawnej eksperymentalnej – powiedział cicho Neville.

- Szybko Longbottom, lecimy sprawdzić, czy ona jest teraz w domu! – Zabini ruszył w stronę wyjścia, by jak najszybciej znaleźć się przy kominku.

- Zajmij się Hermioną, a ja obiecuję, że go odszukam! – Nev cmoknął szybko Pansy w czoło, po czym wyszedł zaraz za Zabinim.

- Powinnaś pójść się położyć – Alma zwróciła się do Hermiony.

- Jak mam spać, jak ta niezrównoważona wariatka porwała mi męża! – krzyknęła, zalewając się łzami.

- Hermiona, spokojnie... Znajdziemy go! – Pansy objęła ją ramieniem i przytuliła.

Błagam... Niech nic mu się nie stanie... Błagam... - szeptała w myślach.
Chyba jeszcze nigdy w życiu się tak bardzo nie bała, jak teraz. Wiedziała, że Ginny oszalała do tego stopnia, że była gotowa na wszystko. Panika ściskała jej serce, gdy tylko pomyślała o tym, co ona mogłaby mu zrobić...

Dramione - Rozejm [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz