ETAP 44

6.5K 198 41
                                    


  Biały puch pokrywał ziemię, a Hermiona z zainteresowaniem patrzyła na rozstawiany w ogrodzie namiot. To już jutro. Walentynki. Dzień ślubu Pansy i Nevilla.

Pogłaskała się po brzuchu, wzdychając cicho. Była niewyobrażalnie zmęczona ostatnimi tygodniami ciąży. Jej termin wypadał za dwa tygodnie, ale coś jej mówiło, że wszystko może wydarzyć się wcześniej.

Draco tłumaczył coś ludziom od namiotu, a ona siedziała na ławce i przyglądała się, jak świetnie wyglądał w czarnym płaszczu z zarumienionymi od mrozu policzkami. Jej obłędny mąż...

- Cześć

Hermiona uniosła głowę i spojrzała na Theo Notta.

- Cześć – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem.

- Mogę? – Theo wskazał na miejsce obok niej.

- Jasne, siadaj! – zachęciła. – Przyjechałeś specjalnie na ślub Pansy? – uśmiechnęła się do niego.

- Tak, tylko na dwa dni – odpowiedział i też się uśmiechnął.

- Jak ci się podoba w Stanach? – spytała.

Nott zaraz po tej historii z Ginny, zapragnął wyjechać, dlatego Lucjusz uczynił go magicznym ambasadorem w USA.

- Jest nieźle. Jak się czujesz? – spytał, patrząc na jej duży brzuch.

- Jakbym się miała za chwile rozsypać – zaśmiała się.

- To już niedługo, prawda? – zapytał.

- Dwa tygodnie do terminu – odpowiedziała z westchnieniem.

- Draco się pewnie denerwuje – Nott spojrzał w stronę blondyna.

- Jak tylko się w nocy przewracam z boku na boku, budzi się i z paniką pyta mnie, czy to już – opowiadała z uśmiechem.

- Jesteś szczęśliwa? – spytał cicho, patrząc jej w oczy.

- Jestem – odpowiedziała, nie odwracając wzroku.

- Cieszę się. Mam dla ciebie mały prezent... - Theo wyjął z kieszeni płaszcza niewielkie pudełko.

- Och! Dziękuję bardzo, nie trzeba było! – Hermiona odebrała od niego podarunek, nieco nieufna.

- Otwórz go dopiero jutro rano, dobrze? – poprosił.

- Dobrze. Dzięki... - Hermiona patrzyła, jak mężczyzna wstaje.

- Bądź zawsze szczęśliwa, piękna Hermiono – Theodore uśmiechnął się do niej po raz ostatni, po czym uniósł dłoń i pomachał do Dracona, który dopiero co go zauważył, po czym odwrócił się i odszedł.


💢💢💢


- Czego on chciał? – burknął Draco, siadając obok niej i od razu kładąc dłoń na jej brzuchu.

- Pogadać chwilę – odpowiedziała Hermiona, chowając pudełko od Theo do kieszeni płaszcza, tak by Draco go nie zauważył.
Sama nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że nie powinna mu o nim mówić.

- A co on ma do gadania z tobą? – marudził.

- Jesteś zazdrosny! – zarzuciła mu ze śmiechem.

- Nie pusz się tak, pączuszku! – zażartował, pochylając się i muskając ustami jej policzek.

- Zabiłabym cię za to, gdybym miała na to siłę – zaśmiała się, wstając niezgrabnie z ławki.

Draco od razu też wstał i objął ją opiekuńczo ramieniem.

- Wracasz do środka? Zimno ci? – spytał z troską.

- Idę zobaczyć, jak tam przymiarka Pansy. Naprawdę nie wiem, czemu się uparła bym była jej pierwsza druhną, pomimo tego, że wyglądam jak utuczony garboróg! – skarżyła się.

- Wyglądasz cudownie...

- Nie kłam mi Malfoy, bo z przyjemnością znów zawinę cię w dywan! – zagroziła ze złośliwym uśmieszkiem.

- Leo... Zlituj się już nade mną i pośpiesz się trochę, zanim twoja matka mnie naprawdę skrzywdzi! – zaśmiał się Draco, prowadząc ją w stronę zamku.

Hermiona też się roześmiała. Nigdy nie przypuszczała, że znienawidzony przez nią kiedyś Draco Malfoy, będzie w przyszłości tak cudownym mężem i zapewne ojcem. To było przyjemne, że to ona mogła tego wszystkiego od niego doświadczyć. Gdyby tylko ją jeszcze pokochał... Niczego więcej nie potrzebowałaby do szczęścia.


💢💢💢

Weszła do salonu z uśmiechem patrząc, na przygotowany do śniadania stół. Była wściekle głodna. Draco siedział już na swoim miejscu, popijał kawę i czytał gazetę.

- Hej! Jest może dżem morelowy? – spytała, zajmując swoje krzesło i spoglądając na zegarek
Za dwie godziny musiała iść się zacząć szykować do uroczystości.



- Hermiona... Spójrz... - Draco podał jej gazetę z niepewną miną.


Dramione - Rozejm [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz