Rozdział 30

416 25 7
                                    

Dominik:

Wiecie jak to jest kiedy do ostatniej chwili próbujecie powstrzymać złość aż w końcu wszystko wystrzela z was na tyle mocno, że ludzie się na was patrzą?
Właśnie tak miałem.

- Kurwa! Kurwa! Kurwaaaaa! - mój krzyk rozprysł się o pobliskie ściany.

Nie wiem co takiego było w tym słowie ale ukoiło mnie.

Ile można siedzieć w jednej sali i układać jakieś pieprzone układanki jak w przedszkolu?

                            .      .     .

Dwa dni wcześniej:

Pierwszego dnia gdy postawiłem Pierwszy krok w psychiatryku, czułem jeszcze mały szok po wszystkim co się stało, ale życie takie już jest. Trzeba spiąć dupe i iść dalej, ale ja miałem dzisiaj wyjątkowo mało siły.

Już w drugich drzwiach przez jakie przechodziłem musiałem się rozstać z najlepszym przyjacielem no i moim chłopakiem.

- Witaj przeuroczy chłopcze!

Ok nie jest źle, ALE.
Dlaczego miała mnie oprowadzać wyjadkowo głośna szalona kobieta po czterdzistce? Wydawała się miła ( bi była miła) ale poprostu tak strasznie denerwuje mnie, takie podejście do życia. Przecież wszystko jest takie piękne! No japierdole...

- Bleee.... - czy ja już przypadkiem nie zacząłem się zmieniać? Dlaczego to powiedziałem?

- Co się dzieje?

- Ten wyraz... - sława same się ze mnie wylewały a ja nie potrafiłem zbudować tamy.

- Który chłopcze?

- Ahhh! Jesteś ślepa czy głucha! - i znowu wybuch. Buuum. - Dlaczego wy wszyscy tego niewidziecie!? Dlaczego niesłyszycie wołania gdy powinno być słyszane!? - co się ze mną dzieje - Dlaczego czekacie aż ktoś zniknie pod powierzchnią wody zamiast podać mu chociażby brzytwę!!!? AAAAAAAA

Moja tama powoli przybierała na masie jednak ostatnie strumienie dały radę wypłynąć przez najmniejsze szczeliny.

- Wolę się zabić niż siedzieć między wami!

I nagle poczułem mocny uścisk, który mnie unieruchomił, jednak nie serdeczny a pełen gniewu i sily. Nie Wim kto stał za mną i mnie przytrzymywał ale miałem to w dupie. Pewnie jakiś ochroniarz lub lekarz chciał mnie uspokoić. Pfff... Niech próbuje.

Uszło ze mnie powietrze a wtedy tama zaklepila się na stałe razem z moimi, ustami. Zacząłem płakać.

- Minik? - znajomy głos.

Spojrzałem w lewo i zobaczyłem że Paweł biegnie w moją stronę jednak zanim przestapil próg...
- Stać! - Ochranioniz wypchał go z tak ogromna siłą ze ten upadł na plecy uderzając w ziemię.
Miałem dosyć. Postanowiłem nie podnosić się z tej przeklętej podłogi do końca dnia.
Chciałem leżeć na środku psychiatryka i nikt nie może mi zabronić.

_______________
Wiem, że między rozdziałami są długie przerwy, ale pamiętam o was.
Spokojnie ❤️

The Blaze House 2 //Dominik Rupiński x Paweł Zmitrowicz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz