Łapcie kolejny!
Z głośnym jękiem zwlekłam się z łóżka. Absolutnie nie miałam ochoty wstawać. Najpierw skierowałam się do łazienki by wykonać wszystkie poranne czynności. Nałożyłam lekki makijaż, między innymi tusz i truskawkową pomadkę do ust. Rozczesałam włosy, na razie nie upinając ich w żadną fryzurę - i tak by się rozpadła podczas ubierania.
Z szafy wyciągnęłam bieliznę, czarne jeansy i luźną, bordową koszulkę na ramiączkach. Szybko się przebrałam, zarzucając piżamę na parawan. W drugiej szufladzie szafki nocnej znalazłam cieniutki łańcuszek z płaskim serduszkiem, więc od razu go na siebie nałożyłam. Uwielbiałam wisiorki. Rozczesałam włosy i splotłam dwa pasemka, łącząc je z tyłu wsuwkami. Posłałam samej sobie pocieszający uśmiech w lustrze, mówiąc w duchu, że będzie dobrze. Założyłam botki i wyszłam na korytarz Instytutu.
Od razu uderzył we mnie rozruch tam panujący. Zauważyłam starszego mężczyznę, który stał obok drzwi do jednej z sypialni i tłumaczył coś grupce chłopców. Obok nich przeciskali się Nocni Łowcy pracujący w Instytucie. Rozglądałam się tak, będąc zupełnie zdezorientowaną, dopóki nie poczułam mocnego uderzenia w ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam czarnowłosą dziewczynę, ubraną na biało, która prowadziła grupę w podobnych strojach co jej.
- Przepraszam!- krzyknęła w całym tym zamieszaniu. Machnęłam lekceważąco reką, pokazując, że nic się nie stało. Uśmiechnęła się lekko i szybkim krokiem poszła dalej, zachęcając grupę by zrobiła to samo. Po chwili zniknęła mi z oczu. Kiedy potrąciła mnie kolejna osoba, stwierdziłam, że czas się w końcu ruszyć. Miałam nadzieję, że się nie zgubię w drodze do biblioteki mimo, że byłam tam wczoraj. Ale no przepraszam bardzo. Ten Instytut jest ogromny!
Ruszyłam korytarzem, zwinnie umykając przed dwiema dziewczynami niosącymi kolorowe łancuchy i inne dekoracje. Uchyliłam się przed drabiną, którą trzymał czarnowłosy mężczyzna. Matko, co tu się dzieje? Pobiegłam dalej i nagle zobaczyłam jak z góry spada mały witraż z Aniołem, roztrzaskując się w tysiąc kawałeczków.
Dopiero gdy weszłam na trzecie piętro, odetchnęłam z ulgą. Panowała tu cisza i spokój. Ruszyłam korytarzem, oglądając freski na ścianach. Minęłam spiralne schody prowadzące w górę i skręciłam za nimi w prawo. Ujrzałam duże, dębowe drzwi ze zdobieniami w kształcie anielskich run. Uff. Zapukałam lekko i pchnęłam ciężką powłokę. I ujrzałam istny raj. Biblioteka miała dwa poziomy. Naprzeciwko siebie, po prawej i lewej stronie, w górę ciągnęły się szerokie schody. Półki z książkami (które widoczne gołym okiem były już stare i wyniszczone), ciągnęły się tak daleko, że nie było widać końca. Z żywym zainteresowaniem rozglądałam się po pomieszczeniu.
- Clary!
Spojrzałam w dół. Na środku parteru znajdował się stół zawalony książkami, nad którym pochylał się Jace. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i zeszłam jeden schodek w dół. Więcej nie zdążyłam. Drzwi za mną otworzyły się z hukiem i do środka weszła Isabelle z szerokim uśmiechem na ustach. Miała na sobie czarne, skórzane spodnie, koszulkę z głebokim dekoltem, który odsłaniał jej anielską runę i rzecz jasna - wysokie szpilki.
Zaczęła iść w moją stronę, a ja dostrzegłam za jej plecami Alec'a, który z pewnością nie był zawodolony ze zjawiskowego wejścia swojej siostry.
- Fairchild!- krzyknęła podchodząc. Złapała mnie pod ramię, prowadząc po schodach w dół. - Jak minęła ci noc?
- O, właśnie - ożywiłam się. - Dobrze, że pytasz, bo...
- Isabelle, zostaw ją już - powiedział Jace z niechętną miną.
- Jest zazdrosny - szepnęła mi do ucha Izzy. - O to, że mnie kojarzysz a jego nie - zaśmiała się cicho. - W porządku, braciszku!- krzyknęła głośniej, puszczając moje ramię. Obejrzałam się zdezorientowana. Szła w kierunku kanapy na której siedział Alec. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do blondyna. Oparłam się rękami o blat, kierując swój wzrok na Jace'a.
- I jak?- zapytałam miękko. - Znalazłeś coś?
- Wprawdzie u Nocnych Łowców występuje znikanie run, ale to nie to samo - powiedział. Przyjrzałam się jego twarzy. Wzrok miał skierowany w książki i bez wątpienia chciał zrobić wszystko, by znaleść w nich odpowiedź. Kiedy zauważyłam zmarszczki pomiędzy jego brwiami, odwrócił się w moją stronę. Speszona, natychmiast opuściłam wzrok.
- Jak to runy znikają?- zapytałam, zanim zdążył skomentować moje zachowanie.
- Kiedy Nocny Łowca popełni jakąś zbrodnię przeciwko Clave - zaczął, oddychając się od stołu - która jest na tyle zła, że pozbawiają delikwenta run i skazują na życie Przyziemnego. Od ciebie różni się to o tyle, że oni nie tracą pamięci o Świecie Cieni i ich runy nigdy nie wracają.
- Więc to nie ma żadnego związku - powiedziałam zrezygnowana. Jace już otworzył usta by mi odpowiedzieć, ale rozległ się ogłuszający huk, z otwartych drzwi do pomieszczenia wlała się różowa gęsta mgła i posypał się deszcz fioletowych iskier. Gdy wszystko zaczęło opadać, zobaczyłam zarys postaci. Zamrugałam, starając się zobaczyć coś ponad mgłą. Kiedy mój wzrok się przyzwyczaił do obecnej sytuacji, otworzyłam usta z wrażenia.
W drzwiach stał Magnus Bane.
☆☆☆
Jeśli jakiś wątek jest niejasny, to mówcie. Postaram się go sprostować. Chcę aby ta opowieść trzymała się kupy.

CZYTASZ
Dalsze dzieje|| Clary&Jace
FantasyZakończone✔️ Po utraceniu wspomnień o Świecie Cieni, Clary Fray spełnia się tak, jak chciała to robić jeszcze przed porwaniem matki i wszystkim co się później wydarzyło. Dziewczyna żyje swoim życiem, ale jej byłemu chłopakowi trudno się z tym pogodz...