DAMIAN:
-Weź mnie.-Wyszeptała mi do ucha.
Poczułem gęsią skórkę, ale też adrenalinę.
Ściągnąłem górę uniformu, a Rachel usiadła i odpięła pelerynę.
Materiał opadł na, pościel, odsłaniając jej lekko umięśnione, jednak szczupłe, prawie białe ramiona.
Roth użyła mocy by rozpiąć body. Po chwili oboje byliśmy już w samej bieliźnie.
Raven uklękła przede mną i położyła mi dłonie na klatce piersiowej, podziwiając moje wyrzeźbione mięśnie.
Po chwili pchnąłem lekko Tytankę na miękki materac, by wpić się w jej usta.
Oddala pocałunek, obejmując mnie ramionami. Ja zaś gładziłem jej wąską talię.
-Nigdy nie zasłaniaj tej ślicznej twarzy...-Poprosiłem między pocałunkami.
Złożyłem kilka pocałunków na jej szyi, na co nastolatka jęknęła cicho. Kiedy zszedłem z pocałunkami niżej, do jej piersi, poczułem większe pożądanie. Chwyciłem je, ugniatając lekko.
-Cholernie Cię kocham.-Odezwała się.
-Czyżby? Udowodnij.-Uśmiechnąłem się prowokacyjnie.
Na reakcję nie musiałem długo czekać.
Azaratka owinęła swoje nogi wokół moich bioder i przewróciła na materac, stosując chwyty judo.
Przydusiła mnie swoim ciałem, a przynajmniej próbowała. Ważąc niecałe 60 kilo na pewno nie dałaby radę przydusić mnie naprawdę, bo z łatwością bym ją zrzucił.
Przycisnęła swoje wargi do moich, siedząc na mnie. Gdy chciała się oderwać, chwyciłem ją za włosy i ponownie pocałowałem.
-Gdzie uciekasz?-Zamruczałem.
Pół demon położył się na mojej klatce piersiowej, obejmując i słuchając bicia mojego serca.
Leżeliśmy chwilę, oddychając spokojnie i delektując się swoją obecnością.
-Na pewno tego chcesz?-Upewniłem się.
-Z Tobą? Zawsze.-Uśmiechnęła się.
CZYTASZ
|DAMIRAE| Rachel Roth-Ostatnia nadzieja
RomanceMa jeden cel - ocalić ziemię przed własnym ojcem. Jest jeden problem. Ostatnia nadzieja Ziemi, Liga Sprawiedliwości, nie wierzy w jej dobre intencje. Czy uda jej się samej pokonać ojca? A może ten, który ma jej pilnować nie okaże się zwykłym dupkiem...