Dyrektor kontra Dyrektora

975 72 16
                                    

Hm, to trochę wcześniej niż chciałem, ale mogę to zrobić.

"Dyrektoro!" - krzyknął Filch, chwytając Harry'ego za kark i potrząsając nim, jakby to uczyniło go bardziej zauważalnym. - Spójrz, co tu złapałem. Zrobiłem to z bandą złoczyńców. Założę się, że to oni powodują te wszystkie problemy.

Racja, ponieważ z pewnością nie złapałeś nas na miejscu zbrodni.

Żaby prążkowane . Brzęczały muchy . Umbridge wyszła z bałaganu z przekrzywionymi jasnozielonymi włosami. Jej wojskowe spodnie były potargane i pokryte żabimi wnętrznościami i ekskrementami. Na jej twarzy malowała się wściekłość. Spojrzała na grupę, jej krótkie, przysadziste ciało drżało. Filch pchnął Harry'ego do przodu. Reszta grupy poszła za nim. Ron pochylił się w stronę Harry'ego, jego broda skierowana była w dół.

- Dlaczego nie pomyśleliśmy o twoim płaszczu? mruknął Ron, starając się nie zwracać na siebie uwagi. „Nie mogę uwierzyć, że tak naprawdę o tym zapomnieliśmy”.

- Och, tak - szepnął Harry z wymuszonym grymasem. „Ups.”

Przepraszam, Ron, ale wtedy mój plan nie zadziałał.

- Rąbek, rąbek - syknęła Umbridge, jej normalnie oddychający głos był twardy jak kamień. „Jeśli masz coś do powiedzenia, powiedz to, aby wszyscy mogli usłyszeć”.

Cisza była jej odpowiedzią.

"Kto jest w tym wszystkim liderem?" - zażądała Umbridge, kładąc ręce na biodrach i wpatrując się w każdą po kolei. - Chcę nazwisk. Każdy, kto poda mi nazwiska, nie zostanie za to wyrzucony.

Ze sposobu, w jaki Umbridge na niego spojrzała, Harry mógł stwierdzić, że nie potrzebuje identyfikacji tego, kto był przywódcą w tym wszystkim. Chciała, żeby go przeciwstawili. Nie sądziła, że ​​się podda. Harry spojrzał między innymi. Ron był lekko blady, ale jego oczy błyszczały determinacją. Podbródek Hermiony został uniesiony, ta sama determinacja w jej oczach. Przewiewny uśmiech Luny nigdy się nie zachwiał.

Byli przygotowani do zejścia.

Z drugiej strony Draco był blady jak duch. Jego pięści drżały po bokach, ale wyraz jego twarzy był pusty. Ale było oczywiste, że nie był na to gotowy - tyle Harry mógł powiedzieć.

Już czas.

- To byłem ja - powiedział Harry, robiąc krok do przodu. - To ja ich ciągnąłem.

Kobieta patrzyła na niego, jej oczy wwiercały się w niego. Coś zamigotało w ich świetle.

- Powinienem był wiedzieć - szepnęła Umbridge, zaciskając usta. - To było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe, prawda? Ona westchnęła. - Mogłeś być kimś więcej, panie Potter. Chłopiec-Który-Przeżył stał się tylko zwykłym włóczęgą. Co powiedzieliby o tym twoi rodzice?

Coś skręciło się w żołądku Harry'ego. Jak śmiesz wykorzystywać jego rodziców w ten sposób, jakby była w pobliżu ich blasku - jakby miała prawo go krytykować.

Wszystkie jego drugie domysły na swój temat zniknęły.

Nie, robię to dlatego, że jestem głupim Chłopcem, Który Przeżył.

Jeden z tych dni | Harry Potter Severitus TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz