Rozdział 9 - ,,Trójka reprezentantów Hogwartu"

664 44 10
                                    




-Idź! - popchnęła mnie Hermiona.

Pociągnęłam mojego brata za rękaw od szaty. Pocieszałam się myślą, że chociaż moje zaklęcie zadziałało, które nakazałam rzucić Hermionie jeszcze przed balem u Duchów.

Nie mogłam skupić się na jednym celu, nie mogłam się skupić na dojściu do dyrektora. Moje myśli biegały po wszystkich książkach, opowieściach ojca, Hermiony, nauczycieli o Czarze Ognia i wszystkim innym co jest z nią związane.

Złapałam wzrokiem Nick'a, mojego przyjaciela Krukona. Wyglądał na przerażonego. Widziałam jak Jane wstaje ze swojego miejsca, a bliźniacy próbują chyba do mnie podbiec.

Pierwsza podeszłam do dyrektora i to mi wręczył kartkę, na której były zapisane dwa imiona i dwa nazwiska. Przeszłam obok uczniów, którzy szeptali coś pod nosem. Snape złapał mnie za rękę, kiedy znalazłam się bliżej niego. Chciałam mu powiedzieć, że to nie ja wrzuciłam tą kartkę, że to nie ja ani Harry.

Kiwnął głową jakby chciał mi przekazać, że wszystko rozumie.

Zeszliśmy schodami w dół do pomieszczenia, którego nie znalazłam. Kiedy tylko przestąpiłam próg dziwnej bramy podszedł do nas Cedric i reszta uczestników.

Puchon spojrzał na nas ze zdziwieniem, a Fleur Delcore odezwała się pewnym głosem.

-Przyszliście powiedzieć co mami dalej robi? - w pierwszej chwili nie wiedziałam o co nas spytała, ponieważ jej francuski akcent był ciężki do zrozumienia.

Potter wyglądał jakby chciał się odezwać, szturchnęłam go jednak lekko aby był cicho. Nie jesteśmy tutaj z własnej woli, a jakiekolwiek słowo może pogorszyć naszą sytuację. Wzięłam głęboki wdech próbując zebrać myśli, ale wszystko o czym zdołałam pomyśleć zamieniało się w bezsensowny kłąb myśli.

Na schodach prowadzących do tajemniczego pomieszczenia usłyszałam nerwowe rozmowy, które chwile po tym przerodziły się w głośne wrzaski. Nie byłam w stanie powiedzieć czyj głos należy do kogo, lecz intuicja podpowiadała mi, że wśród zebranych jest mój ojciec. Na samą myśl o starciu ze wściekłym Snape'em zgarbiłam się, a kiedy spojrzałam w dół to miałam wrażenie, że znajduję się na jakimś okręcie gdzieś daleko na morzu. Wszystko pod moimi stopami falowało, a ja poczułam, że robi mi się słabo.

Profesor Dumbledore, profesor McGonagall, Snape,Madame Maxine, Pan Crouch, Karkarow, a za nimi Moody stanęli wręcz na przeciwko nas.

-To naprawdę niebywałe, że Czara Ognia wybrała jeszcze... dwóch uczestników! - krzyknął Crouch jednocześnie łapiąc się za głowę.

-Dwoi uczestnik? - Felur stanęła obok Madame Maxime - przecież to dzieci!

-To ni możliwe. - krzyknęła jej opiekunka. - tak ni może być!

-Harry, Aleksandro czy wrzuciliście kartkę z waszymi imionami do Czary Ognia?

-Nie! - odpowiedzieliśmy zgodnie.

-A czy prosiliście kogokolwiek aby zrobił to za was?

-Też nie. - jęknął Harry przecierając swoje okulary. - nie mamy z tym nic wspólnego.

-Czara Ognia wywinęła nam niezły numer! - po plecach poklepał mnie mężczyzna, którego kojarzyłam z uczty powitalnej.

-To nie jest powód do śmiechu, Bagman! - syknął profesor Snape mierząc go wściekłym spojrzeniem. Swoją rękę cały czas trzymał na różdżce.

-Czara Ognia dała się oszukać. - lodowatym cichym głosem odezwał się Karkarow.

-To nie możliwe, Czara Ognia jest zbyt potężna.

Madame Snape | córka Snape'a.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz