Rozdział XXXIII- ,,Ktoś chciał mnie otruć!"

1.6K 98 31
                                    

Być może jestem rozchwiana emocjonalnie i lekko stuknięta, tak jak zawsze śmiał się ze mnie mój ojciec, ponieważ jeszcze niedawno stałam zalana łzami, a teraz śmieje się w najlepsze.

Kwadrans potem atmosfera zdecydowanie się rozluźniła, a ja właśnie opowiadałam jedną z wielu historii z Harrym.

Moja wcześniejsza złość wyparowała. 

Wierzyłam mu. Rozumiałam, że zabłądził lecz w porę otrząsnął się i udało mu się, a nawet jeśli zrobił coś złego to zdążył już dawno spłacić dług. 

-I naprawdę przejmujesz się jakimś Potterem?- od kwadransa mój własny ojciec nabijał się ze mnie. - urodzona z ciebie Puchonka.

-Stereotypy - wywróciłam oczami. -nie ocenia się książki po okładce.

-Co masz na myśli?

-Powiedziałeś, że Puchoni histeryzują.

-A nie? - parsknął. 

-Są bardzo uczciwi, koleżeńscy, sprawiedliwi. - wyliczyłam na palcach. - wierni...  

- I nie opanowani emocjonalnie. Łatwo się załamują, histeryzują i wpadają w panikę.

-W takim razie co byś zrobił gdybym trafiła do Hufflepufu?

-Cóż... być może publicznie nie miałbym córki. - otworzyłam szeroko usta w geście udawanego oburzenia. Zachichotał widząc moją reakcję. 

-Przyznaj się, że wolałbyś abym była w Slytherinie. 

-Ale to oczywiste, że bym wolał. - parsknął. 

-Niby czemu?

-Wiedziałbym z kim się zadajesz i miałbym cię na oku.

-Przeszkadzają ci moi przyjaciele?

-Nie zbyt za nimi przepadam. 

-Dlaczego?

-Irytują mnie.

-Niby czym?

-Swoją głupotą i lekkomyślnością. - przewrócił oczami.

-Za to Slyherin to dom mądrości, roztropności i spokoju, nieprawdaż? - powiedziałam z ironią, przypominając sobie liczne bójki i spory o głupoty.

-Ten zaszczyt powinniśmy chyba nadać Gryfonom. Wzór do naśladowania. Gotowi umrzeć nawet za swój honor lub gotowi bronić go nawet do krwi.

-I tak większą liczbę sporów wywołuje Slytherin. 

-Ponieważ Gryffindor go podjudza.

-Wcale, że nie!

-Tak, a czy przypadkiem teraz nie kłócimy się, ponieważ pewna Gryfonka broni swojego honoru? - spojrzał na mnie podnosząc jedną brew w charakterystyczny sposób.

-Bardzo śmieszne. - burknęłam. Rozejrzałam się po pracowni zatrzymując oczy na zegarze. 

-Rany to już po dwudziestej! - westchnęłam. - jeszcze przez ciebie dostanę szlaban albo ujemne punkty.
-Teoretycznie ja mógłbym ci odjąć punkty...

-Nie zrobisz tego, ponieważ jestem jedyną osobą, która z tobą wytrzymuje. 

-W sumie masz rację. - przez chwilę się uśmiechał lecz potem zmarszczył brwi i surowo na mnie popatrzył. 

Limit uprzejmości został wyczerpany na długi czas. 

Kiwnęłam mu głową wychodząc na korytarz. W jego pracowni było zawsze ciepło i przytulnie lecz na zewnątrz panował chłód.

Madame Snape | córka Snape'a.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz