Rozdział IX - ,,Drobne kompikacje"

2.3K 143 19
                                    

Rano bolała mnie bardzo głowa, wczoraj trochę za długo studiowałam podręcznik od animagii. Obudziłam się jednak szybciej niż Hermiona, więc bez słowa wyszłam z Dormitorium kierując się do Wielkiej Sali. Dobrze wiem, że nie podejmą żadnych działam beze mnie w sprawie Black'a. Dlatego mam trochę czasu na ,,samowolkę". Mimo wczesnej pory przy stole dojrzałam jednak Harry'ego i Rona. Zasmucił mnie ten fakt, ponieważ nie mogłam nawet z nimi porozmawiać. Zgarnęłam tylko w brzegu stołu jabłko i udałam się do biblioteki. Miałam ponad 2 godziny do lekcji.

-Dzień dobry. - podeszłam do pani Pince - znajdują się tu może jakieś jeszcze inne książki o animgach?

-Naprawdę nie wiem, co kombinujesz. -  Przymrużyła oczy jakby chcąc wedrzeć się do mojego umysłu. Przełknęłam szybciej ślinę. 

-Bardzo dawno temu też tutaj kręciło się takich dziwnych czterech. Przychodzili tutaj codziennie i wypytywali o książki z animagii. Dwóch to nawet przystojnych było, ale ten trzeci ciągle wnosił jedzenie do biblioteki. - zmarszczyła się. - nie przepadałam za nim. Czwartego nie pamiętam, zapewne nie miałam z nim problemu. Od czasu do czasu przychodziła tu taka ruda i robiła im awantury. Bardzo podobna do ciebie. - zamyśliła się i chwilę nad czymś dumała.

-Pani Pince. - przerwałam jej nieśmiało i niepewnie - wie pani coś może o tych książkach? -Kobieta popatrzyła na mnie jakby wzięła mnie za wariatkę, lecz po chwili jej mina wyrażała olśnienie.

-Powinno coś jeszcze być. Ta czwórka, która zawsze tu przychodziła siadła tam. - wskazała na miejsce pod oknem. - ja nie przepadam za tamtą częścią. Sąsiaduje z działem ksiąg zakazanych, przez co powiewa tam chłodem.

-Dobrze, dziękuję. - posłałam jej wdzięczny uśmiech i udałam się  tam. 

Tak jak na początku mówiłam znajdowało się tam okno, lecz widać było że mało osób tu dociera, ponieważ książki leżały w nienagannym stanie, a parapet pokryty był kurzem. Leżały tutaj bardzo stare publikacje i lektury. Uczniowie zapewne omijali to miejsce z powodu sąsiedniego działu, bojąc się, że posądzi się ich o próbę wdarcia się do ksiąg zakazanych.

Przez 30 minut tytuł po tytule wertowałam regały i półki. Ani jednego śladu o animagii! Jestem ciekawa co robili tutaj ci uczniowie. Ze zrezygnowaniem usiadłam pod oknem przy małym kaloryferze. Zamknęłam oczy, przekręcając głowę, a kiedy minutę później je otworzyłam zobaczyłam w regale mały otwór. Nic by nie było w tym dziwnego gdyby nie to, że dalej powinno było widać księgi zakazane.

-A to niespodzianka.- mruknęłam rozszerzając książki gdy nagle nieoczekiwanie wpadłam do środka.

-W porządku? - pani Pince ziewnęła po czym nie czekając na moją odpowiedź zaczęła dalej czytać książkę. Wywnioskowałam to po dźwięku szelestu stron.

-Lumos.- światło wpadło w każdy możliwy zakamarek, ukazując dość przytulny mały kącik (wyraźnie powiększony trwałym zaklęciem powiększającym). Zdążyłam zauważyć, że spokojnie mogę tu stanąć. Podeszłam do czegoś w rodzaju biurka i już wiedziałam dlaczego w tak dużej bibliotece znalazłam tylko jedną książkę o animagii.

Rozejrzałam się po niedużym pomieszczeniu. Nie było tutaj nic oprócz tumanów kurzu latających w powietrzu, czegoś na kształt biurka i starego, zużytego dywanu, który jak się okazało, nadawał się jednak do siedzenia.

Na biurku leżał pokaźny stosik wszystkich zbiorów animagicznych. Mnie jednak zainteresowała książka cała pokreślona i popisana.

Liść Mandragory można przymocować do podniebienia zaklęciem przylepiającym co ułatwi proces przemiany [...]

Ministerstwo łato oszukać jeśli chodzi o animagię. [...]

McGonagall jest animagiem, lecz nie chce wyjaśnić szczegółów jak to dokonała (denerwuje się na samą wzmiankę o tym, czasami daje szlabany) [...]

Na końcu znalazłam taki o to zapisek.

Zapewne jeśli chcesz się stać animagiem dotarłeś aż tutaj. Gratuluję determinacji, zapiski są stworzone na eksperymentach, lecz działają ! Mam nadzieję, że ci pomogliśmy.

Kłaniamy się.

Podpis niestety był zamazany. Zapewne przez to, że autorzy podpisali się bardzo ozdobnym pismem, potocznie bardzo wolno schnącym.

Przynajmniej wiedziałam od czego zacząć, a raczej co odwiedzę dzisiaj w nocy.

~*~

Leżałam tępo wpatrując się w sufit i czekając, aż Hermiona zaśnie. Czułam na sobie wyraźnie jej wzrok, wiedziałam, że chce coś mi powiedzieć, ale nie wie jak zacząć. W końcu nasza paczka się rozpadła. Po moim wyjściu w Pokoju Wspólnym wybuchła wielka kłótnia pomiędzy Ronem a Hermioną. Na eliksirach za to Ron obraził się na Harry'ego, ponieważ ten szturchnął go, przez co jego kociołek wyleciał w powietrze i wylądował centralnie na głowie mojego ojca z jakąś okropną zieloną mazią po której mój ojczulek zrobił się filetowy w zielone kropki. Gryffindor stracił chyba wtedy najwięcej punktów w całej swojej karierze. Miona w końcu sobie odpuściła i odwróciła się na drugi bok zasypiając przy tym. Poleżałam jeszcze chwilę upewniając się, że wszyscy w Dormitorium już zasnęli.  Wstałam po cichu i poszłam po pelerynę niewidkę, zdążyłam sobie już ją przywłaszczyć.

Zeszłam po cichu na dół i wyszłam przez portret Grubej Damy prosząc ją żeby nie wołała Filch'a. Udałam się w tak dobrze mi znane miejsce, mogłabym tutaj iść z zamkniętymi oczami - lochy. Tak dokładnie to muszę się udać po liść mandragory i zacząć w końcu przemianę w tego animaga. Jestem bardzo ciekawa jakim będę zwierzęciem, to coś musi odwzorowywać mój charakter.

-Cholera. - zaklęłam pod nosem, mój ojciec zamknął drzwi do składziku i to nie na zwykłe zaklęcie. 

Chyba naprawdę się wkurzył po ostatniej akcji z Potterem. No właśnie Potterem. Posmutniałam momentalnie. Dobrze zdaję sobie z tego sprawę, że Harry tak łatwo może mi nie wybaczyć tych paru słów, że też nie mogłam ugryźć się w język... W pewnej chwili moja peleryna odleciała na kilka metrów za pomocą zaklęcia niewerbalnego. Przede mną stanął sam profesor Snape.

-Kogo my tu mamy? - nie poznał mnie jeszcze, mam szanse za ucieczkę -Vingarium Leviosa - zatrzymałam się i od razu poleciałam w górę.

-Chce na ziemię! - wiłam się w powietrzu próbując za wszelką cenę zdjąć z siebie to zaklęcie.  

*ŁUP*

 Leżałam i rozmasowywałam sobie obolałe miejsce.

-Co tu robisz? - jego ton był o dziwo spokojny. 

Nie mogłam mu jednak powiedzieć prawdy, obiecałam sobie, że kiedyś się o tym dowie, ale nie dziś i nie teraz. Powstrzyma mnie. Nie zrozumie i każe mi iść do Ministerstwa żeby się zarejestrować. Chyba nie przeżyłby córki w Azkabanie. Trzeba działać mniej więcej zgodnie z prawdą.

-Pokłóciłam się z Harry'm i nie miałam gdzie się udać, więc postanowiłam się przejść i pomyśleć na spokojnie.

-Wejdź do mnie, bo tutaj biegają szczury - uśmiechnął się z drwiną. Dobrze wiedział, że boję się szczurów.

-A w jakim celu?

-Chyba boli cie coś prawda? - spojrzał na mnie wymownie. - ale jak nie chcesz...

-Zgoda. - powiedziałam i ruszyłam za nim, lecz stłuczenie było dość silne przez co syknęłam z bólu.

Madame Snape | córka Snape'a.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz