Wyjrzałam przez okno - pełnia. Teraz trzeba było znaleźć jakąś polankę w świetle księżyca. Księga ojca pisała, że muszę połknął liść mandragory i wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie. Powtórzyłam je sobie parę razy w myślach i zadowolona nałożyłam pelerynę niewidkę. Przedtem uprzedziłam Hermionę, że mam coś pilnego do załatwienia w bibliotece, a wszystkich pytających o mnie miała spławiać jakąś łatwą wymówką.
Wyszłam na błonie.
Delikatny, ale zdecydowanie chłodny wiatr owiał moją twarz kojąc tymczasowo nerwy. Bałam się i stresowałam co było raczej normalne. Miałam do odczekania równe 20 minut, ponieważ zaklęcie trzeba wypowiedzieć o północy.
To już czas.
Zdjęłam pelerynę. Światło księżyca oświeciło mnie. Panowała głucha cisza. Sprawdziłam jeszcze zaklęciem czy nikogo nie ma w pobliżu oraz ku przestrodze, wyciszyłam polanę tak aby nikt nie usłyszał tego, co zaraz nadejdzie. Nakładając te zaklęcie nieźle się zmęczyłam.
Przeglądając notatki Huncwotów natrafiłam na prawdę ciekawe odkrycia. Okazało się, że przydział zwierzęcej formy wcale nie jest taki losowy jakby się zdawało. Niewiele osób o tym wiedziało, ale połykając liść trzeba było szybko go ugryźć aby uzyskać lepszy efekt. Jeśli liść został ugryziony 4 razy to było większe prawdopodobieństwo, że wylosuje się zwierzę, które będzie miało cztery łapy. Kolejne ugryzienia malały w dół, więc łatwo można się domyślić, że mogłabym być ssakiem, owadem, ptakiem lub gadem.
-Amato Animo Animato Animagus - wyszeptałam kładąc różdżkę nad lewe serce.
Przez chwilę myślałam, że już po mnie, że skończę w szpitalu świętego Munga leżąc w łóżko i gapiąc się w sufit nie mogąc nawet podnieść ręki.
Paraliż, który ogarnął moje ciało szybko jednak minął ustępując miejsce palącemu bólowi. Nie mam pojęcia czy krzyczałam, być może tak, ponieważ ból był nie do zniesienia. Poczułam jak moje kości wydłużają się, włosy stają się dłuższe. Najgorsze uczucie dotknęło mojej szczęki. Czułam jakby ktoś szarpał mnie za zęby ciągnąć je w dół i w dół. Mój kręgosłup nienaturalnie się wygiął, a zaraz potem kojąco rozprostował przynosząc mi ulgę.
Rozluźniłam mięśnie pozwalając sobie upaść całym ciężarem na trawę. Ból odszedł tak szybko jak przyszedł sprawiając, że dyszałam po wysiłku jaki mi zafundował.
Nie jestem pewna ile razy ugryzłam liść, bardzo chciałam być ptakiem, lecz z emocji drgała mi szczęka.
Czy na pewno moja przemiana się udała? A może coś poszło nie tak i utknęłam pomiędzy człowiekiem, a zwierzęciem?
Leżałam i dyszałam jak po maratonie. Nie mam pojęcia ile czasu minęło, ale w końcu spięłam się w sobie i spróbowałam wstać, lecz bez skutku. Przerażona zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu jakiejś pomocy lecz byłam zbyt daleko zamku aby ktoś mnie zobaczył, a zaklęcia stłumią moje wołania o pomoc. Spojrzałam w dół i zamarłam. Zamiast nóg i rąk miałam łapy i to aż cztery!
Nie wiedziałam jak mogę ich użyć, kiedy próbowałam na nich stanąć od razu się rozjeżdżały. Myślałam gorączkowo nad jakimś błyskotliwym pomysłem. I wtedy przypomniało mi się jak będąc małym dzieckiem udałam kota chodząc na czworaka.
Skupiłam się na tym wspomnieniu i stałam się wmówić sobie, że ja również mam ręce i nogi i teraz muszę na nich stanąć jak kot.
Otworzyłam oczy. Udało mi się!
Teraz zostało doczłapać się do rzeki płynącej parę kroków dalej. Specjalnie wybrałam takie miejsce w zakazanym lesie, niedaleko jakiegoś strumyczka abym w razie czego mogła się przejrzeć w tafli wody.
CZYTASZ
Madame Snape | córka Snape'a.
Fanfic,,Wiem Severusie, że się spóźnisz, że nie dojdziesz na czas, wiem,że chciałeś dobrze, ale teraz musisz bronić kogoś innego. Aleksandra Snape, to twoja córka. Zapewne zobaczyłeś już podobieństwo, a jeśli nie to na pewno zwróciłeś uwagę na oczy. Nie w...