Rozdział XX - ,,Co za idiota!"

2.2K 119 29
                                    

Z mapą huncwotów którą dostaliśmy od Freda i  Georga o wiele łatwiej poruszało się po Hogwarcie. Razem z Harrym byliśmy w Hogsmeade prawie codziennie, oczywiście pod peleryną. Ojciec by tego nigdy nie pochwalił, mało tego! Zapewne skonfiskował by nam pelerynę niewidkę i skończyłyby się nocne przechadzki i wykradanie z zamku. 

-Alex? - w progu Dormitorium stanęła Hermiona.

 Przyzwyczaiłam się, że o tej porze jestem sama w Dormitorium. Wszyscy siedzieli w Wielkiej Sali, bibliotece lub Pokoju Wspólnym głowiąc się nad esejami z eliksirów. Nie miałam takiego problemu, ponieważ esej zajmował mi nie mniej niż 20 minut.

-Coś się stało? Pomóc wam w eseju? 

-Znalazłam w Pokoju Wspólnym książkę o animagii, chyba ją czytałaś. 

Kompletnie o tym zapomniałam. Prawie uderzyłam się w czoło wypominając sobie swoją głupotę. 

-Szukałam jej - wymamrotałam przejeżdżając ręką po okładce. - wielkie dzięki.

-Mam nadzieję, że nic nie kombinujesz. - czułam jak pocą mi się ręce ze stresu. 

-Nie, po prostu pożyczyłam to ze zbioru mojego ojca. - postukałam palcem po okładce na której widniał umieszczony jego podpis.

-W porządku. - skinęła głową na moje słowa. - w zasadzie to mogłabyś nam pomóc wieczorem w tym eseju. 

-Obiecałam Harry'emu, że pójdę z nim na trening - zamyśliłam się na chwilę. - Z chęcią pomogę wam teraz.


Eliksiry sprawiały, że się rozluźniałam i myślałam bardziej logicznie niż na innych przedmiotach. Pomoc z ich esejami poszła mi błyskawicznie więc z braku rozrywki stwierdziłam, że pójdę się przejść po Hogwarcie. Mimowolnie chciałabym z nimi zostać chodź chwilę dłużej, ponieważ w ostatnim czasie nie rozmawialiśmy ze sobą tak jak kiedyś. Moje myśli jednak pełzły jak oszalałe w kierunku jutrzejszej przemiany. 

Co może pójść źle? - starałam się siebie uspokajać. 

Nie spotkałam z żadnymi skutkami ubocznymi przemiany więc starałam się o tym nie myśleć. 

Moje nogi same poprowadziły mnie w kierunku lochów. Przewróciłam z rozbawieniem oczami zdając sobie sprawę, że co jak co, ale z potworem tam mieszkającym mam najlepszy kontakt. Nie zastałam go jednak ani w pracowni, ani w gabinecie. Zrezygnowana wróciłam więc do wieży Gryffindoru, by trochę uspokoić swoje myśli lekturą. Naprawdę nie wiem czy czytanie książek odziedziczyłam po moim ojcu czy matce, a może po obydwu z nich?

~*~

Było mi bardzo zimno. Siedziałam jednak wytrwale na trybunach szukając wzrokiem mojego brata. Szło mu nie najgorzej. Odszukałam również bliźniaków, a na samym końcu Wood'a. Ten ostatni podleciał do mnie po skończonym treningu. 

-Nie zimno ci?

-Daję radę - uśmiechnęłam się do niego i mocniej opatuliłam się ciepłym płaszczem - dobra gra.

-Zagrasz z nami następnym razem?

-Z chęcią. - uśmiechnęłam się do niego. Zaraz jednak zauważyłam w oddali znajomą mi sylwetkę. Wood odwrócił się i podążył swoim wzrokiem za moim. 

-Nick Witer, Krukon - zmarszczył brwi. - dzisiaj zachowywał się naprawdę dziwnie, dość często z nim rozmawiam.

-Fred i George go nie lubią. - Wood zaśmiał się na moje słowa.

-Nic dziwnego. Nicholas raczej dobrze się uczy, a Fred i George dawali mu z tego powodu czasami nieźle popalić. Z resztą on również nie był im dłużny. 

Madame Snape | córka Snape'a.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz