ROZDZIAŁ 17

122 23 0
                                    

Na pewno nie wchodziło w grę, powrót do tamtego piekła, z którego udało Jungkook’owi się uciec, to na serio nie wchodziło w rachubę, tego był pewny. W czarnych kolorach widział swoją dalszą przyszłość, bo nie uśmiechało mu się skończenie na ulicy. Ale tak czy inaczej, nie mógł siedzieć długo na głowie Jimin’a, jeśli on nie postanowi go za chwilę wywalić za drzwi, po tym, co mu przed chwilą powiedział.

Nie miał pojęcia, czemu to do niego powiedział, ale czuł, że to musiała być dalsza część jego chorej frustracji. Nad jego obecną egzystencją, która wcale nie była kolorowa. Od jakiegoś jednak czasu, czuł na sobie czyjś wzrok, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej natarczywy. Więc pomyślał, że Jimin postanowił w odwecie mu wypalić wzrokiem dziurę w plecach.

Co już zaczynało niemało go irytować, ale z drugiej strony, nie słyszał, aby wchodził do kuchni. Chociaż mógł z powodu swojego zamyślenia, nie usłyszeć jego kroków, jak się zbliżał. Jednak coraz bardziej miał wrażenie, że coś jest nie tak, ale pewności bez odwrócenia się i sprawdzenia nie miał. Zaczynając mieć wrażenie, że coś było nje tak, z jego otoczeniem.

━━ Co jest?! Jimin, ja wiem, że trochę przesadziłem, z tym, co powiedziałem przed chwilą, ale... ━━ w końcu nie wytrzymał Jungkook i odezwał się, nie mogąc już tego dłużej wytrzymać, jednak w połowie urwał.

Nie słysząc żadnej odpowiedzi, Jungkook pomyślał, że może jednak nadal Jimin się na niego focha, więc wolał mu się przyglądać, zamiast się odezwać. Dlatego też, w końcu postanowił się odwrócić, aby zobaczyć, co chce od niego. Wówczas, kątem oka, ujrzał czarną postać tuż za oknem kuchennym, która tak jakby przykleiła się do szyby.

Wpatrywały się w niego, tymi czerwonymi, niczym krew oczami. A za nim nikogo nie ujrzał, wtenczas serce podskoczyło mu do gardła, mało nie przewracając rzeczy, które stały na blacie kuchennym. Przez dobrą chwilę Jungkook sądził, że ma zwidy, że padło mu na mózg, czy coś w tym stylu, dlatego zamrugał dwa razy i nie pomogło. A jeszcze bardziej pogorszyło sprawę, bo to coś dalej tam sterczało.

Albo bardziej rzecz ujmując, unosiło się, ale tym razem wyglądało tak, jakby miało wejść przez szybę do środka. To tym bardziej jego zdaniem było to niedorzeczne, bo z tego, co wiedział, nic nie umie przechodzić przez ściany. Jeszcze takiej technologii ludzie nie wymyślili, tego był pewny, więc jakim cudem to coś jednak przechodziło przez nie?

━━ AAAA! NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO MNIE, TY MARO NIECZYSTA! ━━ wrzasnął Jungkook po chwili, gdy to coś odklejało się od okna i sunęło jak jakaś mgła, czy coś w tym rodzaju w jego kierunku i nie miało zamiaru zwolnić.

Nie zważając na to, że się potykał o jakieś kubły, czy inne worki Jungkook, wyleciał niczym jak z procy z kuchni, nie odwracając się już za siebie. Zaczynał powoli sądzić, że Jimin jednak miał rację. A on po prostu był skończonym idiotą, że mu nie uwierzył i jeszcze na domiar złego, wypowiedział słowa, które teraz za wszelką cenę chciałby cofnąć.

Serce waliło mu jak oszalałe, nie mając pojęcia, gdzie się w cholerę ukryć, by to coś go nie dopadło. Zaczął się zastanawiać, czy Jimin, ma coś na takie zmory, jak to coś, co go teraz goniło. Tylko teraz Jungkook bał się, że nie będzie chciał mu pomóc, przez jego durne słowa, które mogły mocno go ugodzić.

Dotarł cały przerażony do salonu, ale tam nie zastał Jimin’a, tak jakby on się rozpłynął kompletnie w powietrzu niczym kamfora. Ten fakt spowodował atak paniki jeszcze większy, bo nie wiedział, już co ma dalej robić i wcale w tym momencie do śmiechu mu nie było. Pluł sobie w brodę, że się tak zachował, jak ostatni palant, bo teraz na pewno w takim położeniu by się nie znajdował.

━━ KURWA, JIMIN, TO NIE JEST ŚMIESZNE, GDZIE CIĘ STARY WCIĘŁO?! ━━ pisnął Jungkook, próbując za wszelką cenę zlokalizować Jimin’a, ale jak na razie zupełnie bezskutecznie.

Za wszelką cenę Jungkook próbował się od tego, czego odgonić, ale nic to zupełnie nie dawało. A zamiast tego, to coś jeszcze bardziej parło na niego, a on miał coraz mniej miejsca na ucieczkę. Jeżeli to miał być odwet ze strony Jimin’a, że mu nie uwierzył, to na serio przeholował i to bardzo! Chciał go teraz za te słowa przeprosić, ale jak na razie nie mógł go znaleźć, a przecież to mieszkanie nie było takie duże.

Kiedy mu się przyglądał, gdy go wpuścił do środka. A teraz wyglądało to, jakby było, czystym labiryntem, bez cholernego wyjścia, co mu się na serio za żadne skarby nie podobało. Z każdą chwilą tracił Jungkook, coraz więcej tchu i siły, nie wiedział, ile jeszcze będzie mógł biec. A tym bardziej ile jeszcze będzie musiał uciekać przed tym czymś, co nie dawało mu spokoju.

Nie ważne, którą stronę by wybrał, to coś nie odstępowało go ani na krok, a wręcz przeciwnie, deptało mu kompletnie po piętach. To już było ponad jego siły, miał jedynie już nadzieję, że to jakiś głupi sen, bo co innego mogłoby być? Tym bardziej, nie przypominał sobie, aby zasypiał, więc to jeszcze bardziej go zdenerwowało. Do czasu, gdy z daleka zaczął słyszeć głos, który go wołał.

━━ Hey, Jungkook! Stary, obudź się! Co z tobą? Nie strasz mnie! ━━ Jungkook czuł, jak ktoś szarpie jego ciałem, ten głos zdawał mu się bardzo znajomy, ale zarazem taki odległy.

━━ C-Co? G-Gdzie? J-Jak? ━━ spytał po chwili Jungkook, otwierając ponownie oczy i widząc nad sobą przerażonego nie na żarty Jimin’a, którego twarz była biała jak kreda, jakby cała krew z niej odpłynęła.

━━ Stary, nie strasz mnie tak już więcej! Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem! Miałem zamiar dzwonić po pogotowie, jakbyś się nie obudził! Przyleciałem zobaczyć, co się dzieje, tuż po tym, jak usłyszałem, jak wrzeszczałeś „AAAA!!! NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO MNIE, TY MARO NIECZYSTA!”, a potem wystrzeliłeś z kuchni, jak z procy, wpadając na mnie, ale jakbyś mnie nie widział. Potem zemdlałeś, cały czas mamrocząc, że cię coś goni, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało, bo przez chwilę widziałem, czarną postać za oknem, ale ona na mój widok rozpłynęła się w powietrzu. Co się stało? ━━ rzekł po chwili Jimin, z ulgą wypisaną na jego twarzy, kiedy usiadł na podłodze koło niego, jakby co najmniej przebiegł maraton.

Nadal Jungkook nie za bardzo kontaktował i nie był pewny, czy to, co widzi obecnie, jest na jawie, czy też nadal w cholerę spał w najlepsze. Wcale mu to nie odpowiadało, ale z drugiej strony, gdzie podziało się to coś, co go prawie miało, jeszcze kilka sekund temu? A czy na serio, go goniło, czy tylko był to przejaw jego wyobraźni i cała ta gonitwa wraz z labiryntem nie była prawdziwa?

Teraz to już kompletnie był skołowany, a co za tym idzie, jego mózg bardzo wolno przetrawiał, to co się tak właściwie działo, czy nie działo. Dopiero po chwili Jungook, przypomniał sobie, co przed chwilą powiedział Jimin, na co ówcześnie, nie zwrócił wcale uwagi, tak mocno był zamroczony i nieprzytomny.

Teraz dopiero docierało do niego, że to jednak rzeczywistość, a nie sen, na co mógł w końcu odetchnąć również z ulgą. Jedynie co mu pozostało, to dowiedzieć się, czym było to coś, co go chciało ukatrupić. I dlaczego w ten ani inny sposób, chciało tego dokonać, ale a z drugiej strony, nieco bał się o tym powiedzieć Jimin’owi, bo nie wiedział, jak on zareaguje na takie wieści.

Sumgyeojin Jinli | TOM 01 [ taekook / PL ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz