ROZDZIAŁ 04

252 35 2
                                    

Co mocno doprowadzało ją do obłędu, ale wiedziała, że nie mogła postradała zmysłów, bo wówczas wszystko runęłoby niczym, jak domek z kart. Co tylko uradowało jej wrogów, którzy tylko czekali, aż ona się potknie, aby móc zaatakować. Tego była w stu procentach pewna, dlatego musiała zachować zimną krew i nie dać po sobie znać, że wie o ich planach.

━━ Nie jest mi łatwo rozstać się z tobą, ale nie mam pod tym względem wyboru. Po tym, jak dowiedziałam się, że chcą mojego wnuka u niewłasnowolni i dzięki czemu będą chcieli położyć łapy na mojej fortunie, do czego jak wiesz, nie mam zamiaru pozwolić. Dlatego musisz jak najszybciej go odnaleźć, nim będzie za późno. A co za tym idzie, od dzisiaj tylko on może wydawać ci rozkazy ━━ oznajmiła po chwili do Taehyung’a, opadając ciężko na pobliski fotel, jakby wypowiedzenie tychże słów kosztowało ją wiele energii, którą na nie obecnie spożytkowała.

━━ Tak, moja pani! Jeśli tak rozkazujesz, nie widzę pod tym względem sprzeciwu ━━ odparł po chwili Taehyung, kłaniając się nisko, aby po chwili, opuścić pokój, w który miał przez dłuższy czas więcej już nie zobaczyć.

Po tym, jak opuścił Taehyung ów pokój, poczuł nieopisaną pustkę, jakby, co najmniej coś cennego zostawił tuż za drzwiami. Westchnął cicho i ruszył najszybciej, jak potrafił, bo każda minuta ba sekunda była tak naprawdę na wagę złota. W każdej możliwej chwili rodzina Wang mogła zorientować się, że poznali w końcu miejsce przetrzymywania prawowitego spadkobiercy rodziny Jeon, którego porwali sprzed dziesięciu laty.

Tuż po tym, jak zamordowali jego rodziców na jego własnych oczach. Nawet nie chciał Taehyung myśleć, co on musiał potem przechodzić całe to zdarzenie, które zapewne mocno się na nim odbiło. Chociaż i tego nie był pewny, bo ostatni raz, gdy go widział miał zaledwie on pięć lat. Nigdy by nie przypuszczał, że w tak błahy sposób, jak zrządzenie losu, uda im się go w końcu odnaleźć.

Tylko dlatego, że syn Łowcy Wampirów, o wdzięcznym imieniu Jimin przypadkiem do niego zagadał. Tuż po tym, jak Jungkook przeniósł się do jego szkoły. Z tego, co się Taehyung dowiedział, Jimin nadal nie zdradził tego, czym zajmuje się jego ojciec, co poniekąd było im i jemu na rękę. Nawet nie chciał myśleć, co by oni mu zrobili, gdyby dowiedzieli się, że on się przyjaźni z synem Łowcy Wampirów.

A, który bez problemu mógłby powiadomić prawdziwą rodzinę Jungkook’a, gdzie on się znajduje. Tak czy inaczej, tajemnica nadal nie została jak dotąd odkryta. Chociaż nadal go dziwiło, że państwo Wang nie sprawdzili znajomych tego, którego ukrywali przez tyle lat. A może oni nie zdawali sobie sprawy z tego, że on ma jakichś przyjaciół? Też to było bardzo możliwe, bo gdyby wiedzieli, inaczej by się w jego obecności zachowywali.

Stąd nadal nie mógł Taehyung pojąć, jak mogli pozwolić się nad nim ich własnemu synowi znęcać i jeszcze wmawiać, że to była jego wina, że jest tak traktowany. A poza tym, po jaką cholerę go porwali. Nie prosząc o żaden durny okup ani nic w tym stylu, bo przecież to byłoby lepsze, niż to, co obecnie robili, nieprawdaż?

Im bardziej się w to wszystko zagłębiał, tym więcej miał pytań aniżeli odpowiedzi na nie. Co mocno go irytowało, ale jak wiadomo, nic na to poradzić nie mógł. Teraz jedynie pozostało mu dotrzeć do niego, nim znowu stracą jego miejsce pobytu. Przez jakąś dobrą chwilę, zastanawiał się Jungkook czemu akurat w tak wredną, mokrą pogodę jak ta, zachciało mu się opuścić to jebane miejsce?


***


Przecież jak wiadomo, mógł poczekać jeszcze te kilka dni i zniknąć, kiedy by świeciło słońce, ale nie wolał uciekać w najgorszą pogodę, jaka mu się obecnie. Z drugiej jednak strony, mógł jednak tak nie narzekać, bo przecież nie było śniegu, który by zalegał na trawnikach, samochodach, ścieżce dla pieszych i ulicach.

Nie zapominając o tym kurewskim lodzie na, którym można było wybić sobie mordę i zęby, jeśli się dobrze nie uważało. Pokręcił jedynie Jungkook głową z dezaprobatą, poprawiając torbę na ramieniu, aby przełożyć jej pasek przez głowę. Zarazem wyciągając z kieszeni telefon, który na ten moment mógłby pozwolić go namierzyć.

Więc jedyną opcją na tę chwilę było to wyłączenie go i wyjęcie baterii z niego. Czuł, jak okropnie łomotało mu serce w piersi, zdając sobie sprawę z konsekwencji wykonanego czynu. Nie chciał nawet Jungkook myśleć o tym, co oni mu zrobią, jeśli uda im się go dorwać. Chociaż z drugiej strony, co ich tak naprawdę obchodziło, gdzie aktualnie się podziewał?

Przecież i tak w ich oczach był jedynie dla nich utrapieniem, więc jeśli by im zniknął, to byłoby im tylko lepiej. Nie czuł z nimi żadnej więzi, bo był tam, bo musiał być i tyle z tego tematu. Na co wcale zadowolony nie był, ale wiedział doskonale że nie miał innego wyboru, bo był niepełnoletni i to go mocno w tym wszystkim dobijało.

━━ I na co to wszystko mi było? ━━ spytał samego siebie Jungkook, który bardzo zastanawiał się, na co mu było takie życie.

Może rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby odszedł z tego świata? Wówczas nie musiałby tego piekła raz za razem przechodzić. Jednak jak widać, musiał dalej żyć, bo inaczej dawno by się go tak naprawdę pozbyli. Westchnął tylko cicho i spoglądał w kierunku nieba, aby móc pozbierać po raz kolejny swoich myśli. Miał kompletny Jungkook mętlik w głowie i już niczego tak naprawdę nie był już pewny.

Tym bardziej że dalej nie mógł zrozumieć, na co tamtym ludziom był tak naprawdę potrzebny. Jednak musiał być im na coś potrzebny, bo inaczej dawno by się go pozbyli. Nie wspominając o tym, że nie był w stu procentach pewny, czy jego rodzice na serio nie żyli, czy jednak przez ten czas byli gdzieś przetrzymywani. Coś w środku podpowiadało mu, że jednak jego rodzice żyli i czekali na to, aby zostać uratowani. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak mocno te myśli były niedorzeczne, ale tylko to trzymało go poniekąd przy życiu.

━━ Oby moje przypuszczenia, co do moich rodziców się sprawdziły... ━━ dodał pod nosem Jungkook, mając cichą nadzieję, że jego przypuszczenia się pod tym względem sprawdziły.

Tak czy inaczej, odwrotu już nie było i pozostało mu tylko brnąć do przodu. Nie było mowy, aby teraz miał zamiar wracać z miejsca, z którego udało mu się uciec. Każdy na jego miejscu, był pewny, że powrót do tamtego miejsca byłoby czystym samobójstwem. A co za tym idzie, pozostało mu tylko iść do przodu i nie oglądać się za siebie.

Co nie było takie proste, jak się innym pod tym względem wydawało. Czuł, że jeśli teraz się podda, to tamci po prostu wygrają, a tego, jak wiadomo, by nie chciał. Coś podejrzewał, że nawet jakby się zabił, to zrobiliby wszystko, aby zawrócić go z drogi do zaświatów. Tak, jakby był im do czegoś potrzebny, ale do czego, tego już odgadnąć nie mógł. Co nie znaczyło, że musiał się poddać i musiał brnąć do przodu. Westchnął tylko ciężko i skupił się na tym, co teraz miał do zrobienia.

━━ Przestań o tym myśleć... ━━ mruknął pod nosem Jungkook, próbując wyrzucić z siebie te makabryczne myśli, które teraz przemykały mu przez głowę.

Sumgyeojin Jinli | TOM 01 [ taekook / PL ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz