ROZDZIAŁ 22

102 22 0
                                    

━━ Wreszcie to mam! Nie sądziłem, że to się mi kiedykolwiek przyda! ━━ mruknął pełny zadowolenia Jimin, wyjmując jakąś szkatułkę, czy coś w tym deseniu, po chwili zdejmując z niej wieko.

Serce podskoczyło Jungkook’owi w tym momencie do gardła, kiedy ujrzał pistolet, a obok niego magazynek z nabojami. Spodziewał się wszystkiego po nim, ale nie tego, że posiadał broń, ale po chwili przypomniał sobie, że przechodził kurs na Łowcę. Więc powinien nie dziwić się, że coś takiego miał przy sobie, ale jednak pierwsze wrażenie było silniejsze od jego zdrowego rozsądku.

W sumie był poniekąd zły na siebie samego, że tak debilnie i dziecinnie się zachowa. Ale teraz, co stało się, nie odstanie i pozostało mu tylko przeć do przodu, nie patrząc za siebie. Poniekąd podejrzewał Jungkook, po co tego szukał, bo jakby nie patrzeć, nie było mowy. Ani tym bardziej opcji, aby latali ze ścierami, żeby je złapać i wywalić za okno.

Za bardzo się tłukły, aby można to było wykonać, tym bardziej że nie wiedzieli, jakie miały one intencje. Więc wcale się nie dziwił już, po co była mu ta broń. Coś czuł, że już nic go nie zdziwi, ale miał nadzieję, że uda im się ich pozbyć, bo jak nie, to nie miał pojęcia, co miałby dalej zrobić. Patrzył to na niego, to na stwory i czekał na dalszy rozwój sytuacji.

━━ Jimin, ty chyba nie próbujesz do nich z tego strzelać? ━━ spytał Jungkook po chwili, jak zobaczył ten przerażający uśmiech na twarzy Jimin’a, który przygotowywał broń, aby z niej strzelać.

━━ A co myślałeś, że jak inaczej się ich pozbędziemy? Na pewno nie za pomocą ścierek! ━━ odparł Jimin, spoglądając się na niego, jakbym go co najmniej pogięło i gadał od rzeczy.

━━ No nawet, ale nie pomyślałeś, że przez to możesz narobić niepotrzebnego bałaganu, a wiem, że krew tak łatwo nie schodzi. Gdzie potem niby będziemy spali, hę? A poza tym, co powiemy sąsiadom, którzy się zlecą, jak usłyszą strzały? Jeszcze mi tu policji brakowało do kompletu! ━━ stwierdził Jungkook po chwili, bo coś mu się wydawało, że Jimin wcale o tym nie pomyślał, kiedy ją wyjmował, ale co się dziwić, nie było innego wyjścia.

━━ Zdaję sobie z tego sprawę! Nie wyjąłbym jej, gdybym tego nie przemyślał! ━━ rzekł Jimin, nim zaczął celować w stwory z pistoletu, niczym jak zupełny zawodowiec, jak by coś takiego było jedno dniem powszednim.

Wówczas, te oto dwa stwory zatrzymały się w połowie walki i spojrzały się to na siebie, to na nich i na broń trzymaną w rękach Jimin’a. Wydawało Jungkook’owi się, że one wzdrygnęły się, jakby przeszły po nich ciarki. Widać, dopiero na dźwięk odbezpieczonego pistoletu, zdał im sprawę, że ci, co jeszcze chwilę temu sobie spali smacznie.

Obecnie są jak najbardziej obudzeni i przyglądają się ich niedorzecznej walce. Nie wiedzieć czemu, ale chciało mu się z tego powodu śmiać, ale musiał zachować kamienną twarz, bo jakby nie patrzeć, nadal nie byli bezpieczni. Po mimice twarzy Jimin’a poznał, że i on niemało był zaskoczony ich zachowaniem, jakby co najmniej zdawały sobie sprawę z powagi sytuacji.

W jakiej się obecnie znalazły, co było jak dla niego nie do pomyślenia. Tak jakby były one ludzkimi istotami, które zdawały sobie sprawę z tego, co się dzieje i wiedzą, jakie konsekwencje swoich czynów poniosą. Nic więc dziwnego, że jeden z nich wziął drugiego za pas i spojrzał się na niego tak, jakby do niego mówił w stylu „Dokończymy naszą walkę na dworze!” i nim Jimin’owi udało się do nich strzelić, po prostu, jakby nigdy nic, przez otwarte okno opuściły pokój.

━━ Czy ja mam zwidy, czy one same sobie poszły, jakby zdawały sobie sprawę z tego, co robiły? ━━ spytał Jungkook po chwili, kiedy otrząsnął się z szoku, jakie ich zachowanie na niego wywarło.

━━ Nie masz, stary zwidów, chociaż pierwszy raz widziałem nietoperze, które zachowywały się jak ludzie, ale teraz sądzę, że to musiały być dwa walczące ze sobą wampiry w formie nietoperzy, bo innego wytłumaczenia lepszego nie mogę znaleźć ━━ odparł również zaskoczony Jimin, szybko chowając broń do pudełka, z którego ją wyjął i chowając w miejsce, gdzie była ulokowana i z której ją chwilę temu wyciągnął.

━━ Czemu tak uważasz? A nawet jeśli, to z tego, co zauważyłem, to bardziej wyglądało na to, że jeden z nich, chciał nas zabić, a drugi nas bronił, stąd z tamtym walczył. To nie wyglądało na walkę o teren, tego mogę być w stu procentach pewny! ━━ stwierdził Jungkook po chwili, suwając nogi na podłogę i kierując się w stronę okna, aby przymknąć je porządnie.

Chociaż zdawał Jungkook sobie sprawę, że nawet tak przymknięte okno, nie byłoby dla nich zupełnie żadnym problemem, aby dostać się do środka. Jednak i tak wolał mieć pewność, że już jak na razie ponownie, nie będą miały tak łatwego sposobu, dostania się do środka. Nawet, nie miał zamiaru myśleć, co by było, gdyby tego drugiego nietoperza nie było, a Jimin jednak użyłby naprawdę tego pistoletu.

Na samą myśl, aż mu się znowu zrobiło zimno, ale nie było to spowodowane zimnym powietrzem dochodzącym z zewnątrz do środka. Westchnął i wrócił, aby poprawić zdemolowane miejsce, mojego obecnego spania.Miał już nadzieję, że jak na tę noc to już więcej ekscytujących przygód, już nie będą mieli.


***


Na tę chwilę jedynie było słychać odgłosy samochodów, autobusów i innych pojazdów, ale nie rozmowę. Wtedy już wiedział Taehyung, że się spóźnił i to o kilkanaście minut, tego był pewny, ale nie był z tego powodu zły na siebie samego. Nie wiedzieć czemu, powoli zaczynał rozumieć, czemu to zrobił, ale teraz pozostało mu tylko ruszyć jego śladami za nim, nim tamci go zauważą, że jest w tłumie.

Chociaż w to bardzo wątpił, że się nim w tym momencie przejmą. Odwrócił się na pięcie i zniknął, nim tamte osoby, jeszcze cokolwiek do niego powiedzą. A co za tym idzie, pozostawiając ich kompletnie skonfundowanych, niemogących znaleźć właściciela tychże słów, które przed chwilą usłyszeli. Jednak Taehyung mógł, poniekąd odetchnąć z ulgą, bo tych, co właśnie ujrzał, znał aż za dobrze.

Więc musieli mieć powód, że do tego doprowadzili, chociaż nie jej planowali, tego był w stu procentach, pewny. Od samego początku, podejrzewał, że znowu będzie o kilka kroków tuż za nimi, ale nigdy nie przypuszczał, że tym razem to jemu uda się im w końcu uciec. To było prawdę mówiąc, dla Taehyung’a nie do pomyślenia, ale widać, to była ich wina, że opuścili gardę, myśląc, że już on więcej nie będzie chciał uciekać.

Chociaż tym razem, nie mógł pojąć, dlaczego to zrobił, bo jakby nie patrzeć ci ludzie, których ujrzał w oknie. Byli z rodziny Jeon, a nie wang, a co za tym idzie, nie powinni go tak traktować, aby chciał uciec. Z drugiej jednak strony, było bardzo możliwe, że nie chcieli zdradzić, kim są naprawdę, a wkupienie się w łaski tamtej rodziny, graniczyło z cudem.

Tym bardziej dziwiło go, że ich jeszcze wcale nie podejrzewali jak do tej pory, a tak bez niczego na pewno by ich nie przyjęli. Tak czy inaczej, nie mieli teraz prawdę mówiąc, za ciekawie, bo zapewne zastanawiali się, co im powiedzą, kiedy tamci za pytają się, gdzie on jest. Nie chciał być na ich miejscu, a tym bardziej w ich skórze, w tym momencie, bo zdawał Taehyung sobie sprawę, co muszą teraz oni przeżywać. Dla niego teraz jedynie ważne było, mieć nadzieję, że nic mu nie jest i jest obecnie bezpiecznym miejscu.

Sumgyeojin Jinli | TOM 01 [ taekook / PL ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz