Od tamtego incydentu minęły 2 tygodnie. Ciągłe siedzenie w domu nie wyszło mi na dobre więc jakimś cudem razem z dziewczynami uprosiłyśmy ojca na bieganie 2 razy dziennie.
Niestety za każdym razem jak wychodzimy każe zakładać nam jakieś opaski z GPS, dzięki temu wie gdzie jesteśmy. Ja jeszcze nigdy nie ściągnęłam opaski, pewnie dlatego że codziennie bieganie było kiedyś moim wymarzonym celem. Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami nie było dobrych chodników do biegania, albo jak już to robiłam to zaczepiały mnie jakieś oblechy pytające czy nie podwieźć mnie do domu, albo czy nie szukam rozrywki.Moja kondycja w ciągu tygodnia bardzo bardzo bardzo się poprawiła, pierwsze biegaliśmy ok. kilometra a teraz po 2 albo 3. Oczywiście dziewczyny mniej bo bardzo szybko się męczą i wracają po chwili do domu, co dla mnie nie jest za dobre bo często zdarza nam się biegać wieczorem a wtedy kręci się najwięcej podejrzanych typów.
~•~
- Wychodzę! - wołam nakładając szybko opaskę na prawą nogę.
- Allison i Vanya też idą? - pyta Pogo wpisując coś do notatnika.
- Nie, podobno mają zakwasy po wczorajszym rozciąganiu. - mówiąc to przewróciłam oczami, dobrze wiedziałam że nic im nie jest, wczoraj siedziały ciągle na ławce ogarniając zapewnie Instagrama.
- Mhm, uważaj na siebie.
- Będę. - powiedziałam i wyszłam z akademii.Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam playlistę ulubionych piosenek.
Nie minęła nawet minuta gdy ktoś tracił mnie w ramię.
Odwróciłam głowę w bok i zobaczyłam Luther'a, zdziwiłam się, sam mówił że nie lubi biegać.
- Hej. - powiedział przystając przy sklepie z antykami.
- Hej, co cię tu sprowadza? - zapytałam zatrzymując składankę.
- Chciałem z tobą porozmawiać na osobności, więc postanowiłem cię dogonić. - powiedział ruszając truchtem w kierunku parku.
- A o czym byś chciał porozmawiać? - zapytałam biorąc mały łyk wody.
- O Allison. - chłopak momentalnie zrobił się smutny i spuścił głowę.
- Coś się stało? Zerwała z tobą?
- Dwa dni temu dość mocno się pokłóciliśmy, od tamtego momentu nie chce ze mną rozmawiać. Co ja mam zrobić?
- A o co się pokłóciliście? - chciałam się dowiedzieć jak najwięcej żeby lepiej mu pomóc. Jeśli będę w stanie.
- Można powiedzieć że małe kłótnie zaczęły się wtedy jak byliśmy chorzy. Zaczęła mi robić wyrzuty że nie dostaje już tak dużo atencji jak na początku naszego związku. Wkurzyłem się, powiedziałem jej że przecież jesteśmy chorzy i nie dam rady poświęcać jej tak dużo uwagi jak wtedy gdy jestem zdrowy. Wtedy wyszła obrażona i nie odzywała się do mnie przez cały dzień....
- Nie mów nic więcej bo wybuchnę zaraz śmiechem. - przerwałam mu trochę się śmiejąc.
- To nie jest śmieszne. Audrey, ja ją serio kocham.
- To nie wiem spróbuj z nią może porozmawiać? Przecież to jest nienormalne obrażać się o coś takiego.
- Wiesz jaka ona jest, uparta jak osioł. - tym razem Luther stanął i założył ręce na klatce, wyglądał jak mały oburzony chłopczyk któremu mama nie chciała kupić cukierka.
- Niestety wiem. Jak wrócę z biegania to z nią porozmawiam. - powiedziałam przewracają oczami.
- Dziękuję ci bardzo, jesteś najlepsza.
- Ta, fajnie. A teraz spadaj wiem że nie lubisz biegać a nie chcę dodatkowo słuchać twoich narzekań.
- Właśnie miałem to zrobić. Nie wiem ja ty to możesz robić. - powiedział idąc już w kierunku akademii.Pokręciłam tylko głową i ruszyłam w kierunku chodnika dla biegaczy.
W parku zrobiłam sobie krótką przerwę na napicie się wody, a następnie zaczęłam się rozciągać. Na szczęście w tym miasteczku nikt nie zwracał na ciebie większej uwagi, co bardzo mi się podoba, a ja nienawidzę być w centrum zainteresowania.
Nagle poczułam ból w plecach, ktoś rzucił do mnie piłką, zapewnie do ręcznej. Patrząc na rozmiar.
Odwracam się z narzędziem zbrodni w ręce żeby oddać komuś kto do mnie rzucił gdy nagle go zobaczyłam.
Biegnął z uśmiechem na twarzy w moją stronę, gdy mnie zobaczył jego mina od razu zrzedła a krok zwolnił.
Był z nim jeszcze Diego gotowy w każdej chwili wkroczyć między nas.
- Hej Audrey, podałabyś mi piłkę. - zapytał drapiąc się po karku. Miał na sobie szare dresy i czarną podkoszulkę mimo że było dość zimno.Nie odpowiedziałam mu nic, obeszłam go tylko z prawej strony obszernym łukiem i oddałam piłkę w ręce Diego który patrzył się na to wszystko trochę przerażony.
Gdy oddałam ich „zgubę" od razu pobiegłam w nieznanym mi dotąd kierunku, zanim założyłam z powrotem słuchawki usłyszałam tylko jak Five coś do mnie krzyczy.
Nie odwróciłam się, nie ściągnęłam słuchawek żeby spytać się co chce, tylko przyspieszyłam. Nie miałam ochoty go słuchać, a tym bardziej z nim rozmawiać.Biegłam przez 10 minut, skręcałam raz w jedną raz w drugą uliczkę, gdy upewniłam się że nikt za mną nie biegnie postanowiłam się rozejrzeć.
W jednej z największej aleji zobaczyłam sklep z pączkami.
Wtedy już dobrze wiedziałam gdzie mam iść, ruszyłam truchtem i po chwili dotarłam pod okno łazienki z której wychodziłam z Allison na miasto.Zeszłam szybko do salonu i ściągnęłam opaskę z nogi.
- Już jestem! - krzyknęłam próbując uciszyć piszczące urządzenie.
- Dziwną trasą dzisiaj biegłaś. - powiedział Pogo patrząc na mnie podejrzanie.
- Chciałam się rozejrzeć trochę po okolicy.
- Wiesz że to nie jest bezpieczne?
- Tak wiem, już tak nie będę robić. - przewróciłam oczami.
- Mam taką nadzieję, a teraz idź do pokoju czeka cię tam śniadanie. Za 40 minut trening. - powiedział Pogo kierując się do gabinetu.Od kiedy biegam zaczęłam też dbać o zdrowe odżywianie, chociaż od czasu do czasu (czyli prawie 4 razy w tygodniu) jem sobie coś niezdrowego.
Gdy skończyłam jeść rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Umm, Hej. - powiedział Five wchodząc głębiej do pokoju i zamykając drzwi.
- Czego chcesz? Znowu mnie uderzyć? - zapytałam zaciskając mocno pięści.
- Chce tylko porozmawiać.
- O czym? O tym jak bardzo jest ci przykro że nie umiesz nad sobą panować?
Nie odezwał się, patrzył tylko na mnie jakbym przyleciała statkiem kosmicznym.
- Więc? - ponagliłam go.
- Ja, ja naprawdę przepraszam, nie chciałem. - powiedział podchodząc coraz bliżej. - Może dałabyś mi następną szansę?
- Wiesz co, dałam ci ich już aż za dużo żeby ci to wybaczyć, byłam naprawdę głupia dając ci kolejną, bo myślałam że się poprawisz. Ale jak widać ci nie zależy. A teraz z tąd wyjdź, nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - wstałam i otworzyłam drzwi.
Chłopak otwierał usta jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale po chwili wyszedł trzaskając drzwiami.Usiadłam pod nimi zastanawiając się czemu nie może być między nami normalnej przyjacielskiej relacji, tylko takie gówno które jak się chodź trochę poprawi to tak czy siak prowadzi do punktu wyjścia.
Dzisiaj rozdział trochę później niż miał być, plus krótszy co mi się szczerze nie podoba.
Chciałbym wam jeszcze życzyć Szczęśliwego nowego roku oraz żeby był on zdrowy i bezpieczny.
Rozdział dzisiaj trochę nudny, mam nadzieję że mi wybaczycie hah.
- 1081 słów -
CZYTASZ
N𝕚𝕖𝕠𝕕𝕨𝕫𝕒𝕛𝕖𝕞𝕟𝕚𝕠𝕟𝕒 𝕞𝕚ł𝕠ść
Fanfiction-Od teraz nazywasz się numer 8.- powiedział jakiś stary człowiek który uważał się za mojego tatę.