*Rozdział ten jest trochę brutalny*
Allison powoli dochodziła do zdrowia.
Odwiedzałam ją prawie każdego dnia w jej pokoju.
Pomagałam przejść do łazienki, przynosiłam jedzenia.
Z racji tego iż mój stan zdrowia zatrzymał się na bardzo średnim.
Nie uczęszczałam na treningi.
Gdy reszta rodzeństwa je miała, my z dziewczynami albo ich obserwowałyśmy albo plotkowałyśmy.
Nigdy nie miałam tak bliskich koleżanek.
Ba, ja ich nawet nie miałam.Po jakimś miesiącu, zaczęłam brać udział w treningach, miałam je oczywiście lżejsze niż reszta, ale ważne że ćwiczyłam.
Rana Allison goiła się bardzo szybko. Z czego każdy bardzo się cieszył.Pewnego dnia miałam jechać na swoją pierwszą misję.
Byłam strasznie podenerwowana.
Nie wiedziałam zabardzo czego mam się na nich spodziewać.Gdy jechaliśmy białym vanem, nagle zrobiło mi się słabo, zaczęłam brać głębokie wdechy żeby się uspokoić.
Wszyscy rozmawiali, śmiali się jakby misje były dla nich codziennością, jak na przykład jedzenie albo picie.~•~
- Luther za tobą! - krzyknęłam ostrzegając chłopaka.
Ten powalił mężczyznę z wycelowanym pistoletem w jego klatkę piersiową.
Nagle poczułam się okropnie.
Myślam że znowu stało mi się słabo, jednak w ostatniej chwili się opamiętałam i przesunęłam w bok.
Nademną stał facet który oderzył mnie krzesłem.
Było mi bardzo słabo, jednak nie zważając na to podniosłam się i stanęłam do obrony.
Wiedziałam że nikt nie przyjdzie mi z pomocą, oni sami musieli się bronić.Mężczyzna zamachnął się, jednak sprawnie ominełam cios.
Uderzyłam go w krocze, gdzie dzięki temu opadł na podłogę, miałam chwilę czasu i zabrałam szybko jakąś broń w pobliżu i zabiłam faceta.Nagle ktoś mnie złapał za nadgarstki i wykręcił je.
Zaczęłam się wiercić, próbowałam się bronić, jednak mężczyzna był o wiele silniejszy odemnie.Nagle przypomniałam sobie o jednym ruchu którego „nauczyłam" się kiedyś w sierocińcu.
Szybkim ruchem podniosłam rękę mężczyzny, na wysokość mojej głowy i ugryzłam go z całej siły.
On syknał i minimalnie poluzował uścisk, szybko zareagowałam wykręcając mu rękę, co spodobało złamanie jej.- Ty s*ko. - wydarł się na mnie.
Zacisnęłam szczękę i skręciłam mu kark.
Szybko pobiegłam na „główne" miejsce walki.
Okazało się że wszyscy mnie szukali.Wróciliśmy do domu, byłam zmęczona więc poszłam pod prysznic.
Gdy się umyłam, zeszłam na dół na obiad.
Wszyscy siedzieli cicho, dzisiaj nie było szeptów, każdy zajął się sobą.Gdy szłam do swojego pokoju, ktoś bardzo mocno uderzył w moje ramię, które było całe posiniaczone.
- Weź ty się może naucz bić i bronić, a nie żeby każdy na misji myślał o tobie co ci się stało, zamiast ochraniać siebie i innych. Zasrano przybłędo. - wysyczał z gniewem Five.
Nie zdążyłam nawet mu odpyskować, bo zniknął tylko w niebieskiej smudze.
Chciałam wpaść do jego pokoju i mu coś wytłumaczyć, jednak nie chciało mi się z nim dorzerać.
Żadko mu na takie głupie zaczepki odpowiadałam, nie chciałam znowu spaść że schodów albo z dachu.~•~
- Między tobą a Luther'em coś jest? - zapytałam się Allison.
Siedziałam na łóżko z mulatką i Vanią, robiłyśmy nocowanie więc był to idealny moment na wypytanie się dziewczyny.
- Emmm, no tak. Jesteśmy razem !! - pisnęła zadowolona.
Razem z Vanią również pisnęłyśmy.
Cieszyłyśmy się że szczęścia naszej siostry.
- A tobie kto się podoba ? - zapytała mnie dziewczyna bawiąc się smyczkiem.
Nigdy się nie rozstawała ze skrzypcami.
- Mi, nikt. A tobie? - mówiłam szczerze, nikt w akademii nie był wart mojej uwagi.
- No, mi się bardzo podoba Ben .- powiedziała powoli Vania.- Uuuuu. - powiedziałyśmy razem z Allison.
Długo jeszcze rozmawiałyśmy, potem po naszych „wywiadach", poszłyśmy spać.
Hej, hej. Witam was po przerwie. Myślałam że rozdział zrobię dłuższy, jednak dzisiaj nie czują się za dobrze.
Mam nadzieję że jednak wam się on podoba. :)Zapraszam was do gwiazdkowania i komentowania.
Na dzisiaj to tyle, w planach mam jutro zrobić rozdział bardziej związanym z Five'm.Wiem że w niektórych rozdziałach jest dużo błędów jednak chciałam to dzisiaj naprawić, jednak nie udawało mi się. :(
Często mam też problemu z publikacją rozdziału.
Mam nadzieję że to rozumiecie.Do zobaczenia.
- 637 słów -
CZYTASZ
N𝕚𝕖𝕠𝕕𝕨𝕫𝕒𝕛𝕖𝕞𝕟𝕚𝕠𝕟𝕒 𝕞𝕚ł𝕠ść
Fanfiction-Od teraz nazywasz się numer 8.- powiedział jakiś stary człowiek który uważał się za mojego tatę.