- Skarbie obudź się. Musisz wypić leki.- otworzyłam powoli oczy, koło łóżka stała mama z tacką, na której było śniadanie i jakieś tabletki.
Wstałam do pozycji siedzącej i zabrałam się za tosty.
Grace ciągle nademną stała, pewnie pilnowała mnie żebym wypiła leki.Po zjedzonym śniadaniu zaczęłam czytać książki które Ben dał mi podczas pierwszego dnia w akademii.
Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.
Do pokoju weszło rodzeństwo bez Five'a.
- Hej Audrey, jak się czujesz? - zapytała mnie Allison.
- Okropnie. Wiecie że nie musieliście przychodzić?
- Moja siostra może zaraz umrzeć, a ty jeszcze mówisz że nie musieliśmy tu przychodzić?! - powiedział Klaus z wyrzutami.
- Oj no przepraszam. - wszyscy się zaczęliśmy śmiać.Połowa rodzeństwa usiadła na łóżko, a reszta dobrała sobie krzesła.
Nie rozmawialiśmy długo ponieważ przyszła mama i powiedziała że muszę odpoczywać z czego nie byłam zadowolona.~~~•~~~
- Dzieci obiad! - zawołała mama. Po chwili przyszła i wręczyła mi tackę z zupą.
- Za 15 minut przyjdę po talerz i przyniosę ci drugie danie.
- Dobrze, dziękuję. - powiedziałam i zaczęłam jeść.Po obiedzie poprosiłam Grace żeby odpięła mi kroplówkę.
Poszłam po łazienki, mama zaproponowała że weźmie wózek i mnie zawiezie, jednak odmówiłam.Przechodziłam koło pokoju Allison, gdy nagle usłyszałam że się z kimś kłóci.
- Wiem że jej do cholery nie lubisz, ale nie musiałeś jej zrzucać ze schodów! - krzyczała na kogoś.
- Weź się kurwa może nie wtrącaj.- powiedział pewien głos, teraz byłam już pewna kto to był Five.
- Nie wtrącaj?! Chciałeś ją zabić i mam się nie wtrącać?
Usłyszałam tylko jeszcze jak mulatka krzyczy na niego że zachowuje się jak małe dziecko.Pobiegłam szybko do łazienki.
Wiem że nie jestem tutaj chciana ale kurde bez przesady żeby mnie zabijać.
Wróciłam do pokoju, mama podała mi resztę kroplówki i poszła.- Wszyscy na dół! - krzyknął ojciec.
Klaus wszedł do pokoju z wózkiem i razem z Lutherem zwieźli mnie na dół.
Nie byłam zadowolona że akurat teraz musiał nas zawołać, w książce nareszcie zaczęły się dziać fajne akcje.Siedziałam na wózku między Allison a loczkiem.
- Myślałem że niektórzy z was są bardziej dojrzali. - zaczął bardzo powoli. - Oraz myślałem że nią mamy żadnych morderców którzy chcą zabić swoje rodzeństwo! - krzyknął wściekły Reginald.
Wtedy przypomniałam sobie jak mulatka i Five się kłócili.
Popatrzyłam na chłopaka, jego twarz nie okazywała żadnych emocji, stał gdyby nic się nie stało.- Numerze Pięć, za kare sprzątasz cały dziedziniec przez cały tydzień, myjesz naczynia, sprzątasz salon, kuchnie i łazienki.
Oraz zakaz jazdy na akcje.
Otrzymałeś BARDZO lekką karę, więc nie bój się napewno jeszcze ci coś wymyślę.
A teraz proszę abyś przeprosił Numer Osiem na kolanach i poszedł do pokoju. - powiedział Reginald.Chłopak stał bez ruchu i patrzył się przed siebie. Dopiero po chwili stanął przede mną i przeprosił.
Teleportował się do pokoju, mówiąc coś jeszcze pod nosem.Luther zawiózł mnie do łóżka za co mu bardzo podziękowałam.
Wieczorem chciałam zjeść kolację z rodziną dlatego poprosiłam blondyna żeby mi pomógł.
Po kolacji zabrałam piżamę i ku mojemu zdziwieniu w szafie były nowiutkie ubrania.
Na jednej z podkoszulek była przypięta żółta karteczka.
~ Mam nadzieję że ci się spodobają ~ Mama ❤️
Czyli jednak wiedzieli. Pewnie zobaczyli jak wynoszę je do kosza.Ubrania były w moim typie, luźne i wygodne.
Zabrałam potrzebne rzeczy i udałam się do wcześniej powiedzianego pokoju.
Hej, hej witam was z nowym rozdziałem, przepraszam że go długo nie było jednak nie miałam żadnej weny.
Mam nadzieję że wam się podoba .
Jeśli macie jakieś uwagi, piszcie w komentarzach. :>- 564 słów -
CZYTASZ
N𝕚𝕖𝕠𝕕𝕨𝕫𝕒𝕛𝕖𝕞𝕟𝕚𝕠𝕟𝕒 𝕞𝕚ł𝕠ść
Fanfiction-Od teraz nazywasz się numer 8.- powiedział jakiś stary człowiek który uważał się za mojego tatę.