- Kwoko wstawaj!! Ruszaj się, już prawie 10. - Klaus szarpał mną na wszystkie możliwe strony.
- KTÓRA?! Czy ty się do cholery dobrze czujesz?! - zawołałam rzucając w niego poduszką.
- Idziemy dzisiaj do parku, więc masz godzinę na zrobienie wiesz, tych waszych czarów, żebyś nie wygląda tak jak teraz. - machając rękami wyszedł pospiesznie z pokoju.
- Dziękuję za komplement, nie trzeba było. Ahhh Klucho, jesteś taki skromny. - zawołałam za nim wstając z łóżka i kierując się w stronę łazienki.
Przydałoby się zabrać szybki prysznic, śmierdzę jak jakiś gnój.
Mając na myśli szybki prysznic czyli 10 minut, nie tak jak Allison która myje się godzinę . Jak tak wogule można?
Przy okazji umyłam sobie głowę przebrałam się w niebieskie dżinsy które były łączeniem mom jeans i dzwonów, średniej długości biały top na ramiączkach z niebieskimi motylkami, a na to czarną dużąąąąą rozpinaną bluzę.Rozczesałam włosy z których sączyła się woda i zeszłam na dół coś zjeść.
- O wow, wyglądasz seksi. - powiedział Five odkładając mleko do lodówki.
- Eeee, dziękuję?Coś jeszcze do mnie mówił jednak totalnie go zignorowałam, zrobiłam sobie 2 kawałki tostów z dżemem oraz herbatkę. Z takim „zestawem śniadaniowym" wróciłam się do pokoju.
Miałam jeszcze 50 minut, a to dzięki temu że Klaus obudził mnie o 9.20, a wychodzimy wszyscy do parku o 11.
Włączyłam sobie laptop i zaczęłam szukać jakiś ubrań, nigdy mnie do tego nie ciągnęło ale od kiedy chodzę z dziewczynami na zakupy weszłam w świat mody bardziej niż tego oczekiwałam.
Zrobiłam lekki makijaż i poszłam do salonu gdzie chłopcy czekali na Allison i Vanyę.
- Chociaż ty się wcześniej wyrobiłaś. Myślałem że wyjdziemy wcześniej, jednak jak widać nici z tego. - powiedział Luther drzemiąc na kanapie.
- Czy nasza Audrey ma na sobie dżinsy, oraz podkoszulkę?! - zawołał Diego wstając szybko od stołu i podchodząc do mnie.
- Jak widać. - wzruszyłam tylko ramionami.
Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami nosiłam takie ubrania do szkoły albo jakieś wyjazdu do galerii itp, a po domu chodziłam a dresach.
A z racji tego że teraz już do niej nie chodzę, nie widzę problemu żeby zostać w wygodnych rzeczach, aniżeli stroić się jak na wyjście.- No wreszcie! Chodźcie, jesteśmy już spóźnieni 20 minut. - powiedział Five wstając szybko z kanapy.
- A ty coś chcesz? - Klaus podbiegł do mnie z menu i kazał szybki wybierać bo stoją już w kolejce.
- Weź mi 4 naleśniki z białym serem i czekoladą. A i coś do picia.Po kilkunastu minutach, nasze jedzenie podano na stolik.
Siedzieliśmy przy 4 połączonych stolikach wypełnionych śniadaniem oraz piciem.
Byliśmy w parku i rozkoszowaliśmy się śpiewem ptaków.- Idziemy potem do kina? - zapytał Five sięgając po swoje picie. - Leci dzisiaj maraton Spider-Mana.
- Pewnie, myślę że jest to bardzo dobry pomysł. - odparł szybki Klaus.
Coś mi tu śmierdziało więc wolę sie mieć na baczności.
Pewnie jeszcze coś odwalą.
- To pospieszcie się, seans zaczyna się za niecałą godzinę. A trzeba jeszcze tam dojechać.Gdy byliśmy na miejscu, Klaus i Five poszli kupić bilety, a my popcorn i coś do picia.
- A więc tak, Allison siedzi z Luther'em w 3 rzędzie. Ja z Audrey w 8 rzędzie. Ben i Vanya 4 rząd. Diego i Klaus też w 4 rzędzie. - powiedział Five wręczając każdemu bilety.
- To jest jakiś żart. - powiedziałam stojąc w łazience przed lustrem.
- Napewno nie będzie aż tak bardzo źle. Wyluzuj.
- Ja wam mówię że będzie źle. Jak w akademii mówi takie rzeczy to tutaj nie będzie? Jak myślicie czemu wybrał takie miejsca?! A Klaus jeszcze mu pomógł.
- Już spokojnie, jak coś to wyjdziesz albo coś. Chodź już bo się spóźnimy.Weszliśmy z dziewczynami do sali i każda podążyła do swojego rzędu.
Miejsca mieliśmy na 14 i 15, ja siadłam na 16 w bezpiecznej odległości od chłopaka który trzymał duża pakę popcornu karmelowego.- Tam siedzi ktoś inny. Ty masz miejsce na 15. - powiedział nawet nie odwracając głowy.
Udawałam że nic nie słyszę i korzystałam z ostatnich chwil kiedy mogłam używać telefonu.Gdy światła zgasły chłopak przeniósł się na miejsce obok mnie.
- Masz może na coś ochotę? - powiedział odkładając popcorn na bok.
- Tak, mam ochotę spokojnie obejrzeć maraton. - powiedziałam z sarkastycznym uśmiechem.Nie minęło nawet 10 minut gdy Five zaczął zadawać mi kolejne dwuznaczne pytania.
- Czemu tak ssiesz ta rułkę zamiast czego innego?
- Nie gryź tej rułki, ją to pewnie boli.Odsunęłam się od niego jeszcze bardziej a gdy ten znowu się przysunął i zaczął gadać jakiś bzdury wyszłam z sali.
- Idę do łazienki, zaraz wrócę .
- Czekaj, pójdę z tobą.
- Nie nie potrzebuje żadnej pomocy w podawaniu papieru, ani nic takiego. - rzuciłam sarkastycznie schodząc jak najszybciej po schodach.*Hej, będę łazić po sklepach, napiszcie SMS'a jak wyjdziecie z maratonu.*
Tak jak napisałam, tak zrobiłam, gdy znudziło mi się chodzenie samej. Siadłam w restauracji i zamówiłam coś do jedzenia.- Mam nadzieję że kupiłaś podwójną porcję. - odwróciłam głowę w kierunku znajomego mi głosu, był to Five, tak Five we własnej osobie, usiadł naprzeciwko mnie z jego firmowym uśmieszkiem przeglądając menu.
- Zamówiłam tylko dla siebie.
- Dla swojego chłopaka nic nie zamówiłaś? - zapytał z udawanym zdziwieniem.
- Dzień dobry, co pan zamawia? - zapytała kelnerka która zjawiła się w idealnym momencie.~•~
- A w restauracji ciągle coś gadał że jestem jego dziewczyną. No idiota jakiś. - siedziałam na łóżku i opowiadałam co Five robił w kinie.
- To było wiadome już od początku, gdy był mały zawsze musiał zdobyć to czego chciał. Nawet jeśli musiał dojść do tego po trupach. - powiedziała Vanya nerwowo strzelając palcami.
- Tak, Vanya ma rację, naprawdę współczuję ci że musisz się z nim użerać. - odparła Allison. - Ale dość użalania się, czas rozpakować nasze torby. - zawołała mulatka pełna entuzjazmu.Przez całą godzinę pokazywałyśmy sobie co kupiłyśmy.
- A co tam słychać między tobą a Luther'em? - zapytałam chowając ubrania z powrotem.
- No bo ten, zostaliśmy parą. - powiedziała mulatka na jednym wdechu.
- Czemu nam nic nie mówiłaś?!
- No jakoś nie było idealnego momentu.
- Jak to nie? Zawsze jest idealny moment!
- Ale ważne że wiecie.Rozmawiałyśmy jeszcze do późna, o ubraniach, co zrobimy jutro, o chłopakach. Jednak gdy Luther przyszedł pożegnać się z Allison, wtedy rozeszłyśmy się do swoich pokoi.
Hej hej hej, przepraszam że tak długo musieliście czekać na rozdział.
Mam nadzieję że mi wybaczycie.
Przepraszam za jakieś błędy, jednak sprawdzałam 2 razy, ale wiecie jak to jest, zawsze coś umknie naszej uwadze.- 1023 słów -
CZYTASZ
N𝕚𝕖𝕠𝕕𝕨𝕫𝕒𝕛𝕖𝕞𝕟𝕚𝕠𝕟𝕒 𝕞𝕚ł𝕠ść
Fanfiction-Od teraz nazywasz się numer 8.- powiedział jakiś stary człowiek który uważał się za mojego tatę.