- Jesteśmy, wysiadajcie z auta.- powiedział Reginald, robiąc to co powiedział.
Byliśmy gdzieś głęboko w lesie, zaciągnęłam się mocno jego zapachem, przypomniało mi się dzieciństwo kiedy żyłam na wsi i miałam bardzo dużo miejsca które miałam na wyciągnięcie ręki.
Ustawiłam się w szeregu tak jak zrobili to inni, stanęłam między loczkiem a Benem.
Lubiłam ich jak na 2 dni mieszkania razem wydają się całkiem spoko.Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Reginald'a ogłaszający wymarsz gdzieś głębiej w las.
Szłam na końcu zapamiętując jak najlepiej drogę na wszelki wypadek.
Widocznie robiłam to tylko ja, reszta rozmawiała ze sobą oraz śmiała się co chwilę z żartów Klausa albo Bena.Po jakimś 30 minutowym marszu doszliśmy na niewielką polane.
- Każdy z was dostanie, krótkofalówkę, gdyby coś się stanie mówicie, a teraz każdy uda się przed siebie swoją drogą. Na miejscu dostaniecie wytyczne co będziecie robić.
Dopiero po tych słowach zauważyłam że każdy stał przed jakąś polną ścieżką.
Ruszyłam przed siebie, ścieżka miała dużo wystających korzeni o które łatwo się potknąć.
Po około 15 minutach doszłam na malutki skrawek polanki.Od razu w krótkofalówce odezwał się głos.
- Każdy będzie miał coś do zrobienia, zaraz dostaniecie informacje, macie się do tego dostosować.
Głos ucichł, siadłam trochę przerażona na ziemi uważnie słuchając.
Po około 10 minutach odezwał się głos Reginald'a.
- Numerze Eight, jesteś tam?
- Tak. - odparłam , nie wiedziałam co mnie może czekać, bałam się.
- Dobrze. Twoim zadaniemm będzie przeniesienie tych drzew po twojej lewej stronie, w miejsce oznaczone czerwonym X.
Dodatkowo, jeśli przebiegnie koło ciebie jakieś zwierzę masz je zatrzymać telekinezą. Jeśli coś ci się stanie, mów.
Po godzinie wykonane zadania będą sprawdzane. Gdy usłyszysz start, zacznij wykonywać zadanie.Głos ucichł, bałam się że sobie nie poradzę, drzewa były ogromne oraz było ich strasznie dużo.
Nigdy nie używałam swojej mocy na takich dużych rzeczach, zresztą bardzo żadko jej używałam.- Start. - rozległ się głos w słuchawce.
Zastanawiałam się jak zacząć, w ogule nie wiedziałam jak to zrobić.
Skupiłam całą swoją siłę na najmniejszym kawałku drzewa.
Pomyślałam co by się stało, gdybym nie podołała i ogromny kawał drzewa by upadł. Z racji tego iż polana była naprawdę mała, mogło by mnie oni zmiażdżyć. Nie miałabym szans na ucieczkę.Wystraszona skupiłam się tym razem mocniej, gdy nagle usłyszałam szelest w krzakach. Zobaczyłam ślepia, zapewnie sarny. Zwierzę wyszło powoli z jego ukrycia i zmierzało w moim kierunku dość szybkim tempem.
Pomyślałam co chce zrobić i starałam się użyć mocy, nic.
Skupiłam się, pomyślałam, zamknęłam oczy, poczułam dziwną lekkość, otworzyłam je i zobaczyłam sarnę której z pyska wyleciały kawałki krzaków. Lekko opuściłam sarnę i patrzyłam jak w biegu oddala się od tego miejsca.Wróciłam do drzew. Powtórzyłam takie same kroki co z sarna tylko tym razem nie zamykałam oczu.
Ogromny kawał drzewa turlał się po ziemi w takim kierunku jakim chciałam, byłam szczęśliwa, próbowałam je podnieść jednak nic z tego.
Przeturałam je na wyznaczone miejsce i wróciłam do reszty gdy nagle usłyszałam głos w krótkofalówce.- Potrzebuje pomocy, chyba złamałem rękę. - powiedział Klaus.
- Dobrze , zaraz tam dojdzie, nie ruszaj się z tamtąd. - powiedział Reginald widocznie nie wzruszony.Po przesunięciu 5 drzew na wyznaczone miejsce, odezwał sie głos.
- Wracajcie na główną polane, trening zakończonym, wracamy do domu. - zaapelował Reginald.Wracałam wykończona z powrotem, jeszcze niegdy nie używałam tak swojej mocy. To było strasznie wyczerpujące.
Doszłam na polane, wszyscy już tam byli, tak samo zmęczeni, brudni, spoceni oraz głodni.
Gdy doszłam do szeregu, poszliśmy w kierunku auta.
Gdy do niego doszliśmy dostaliśmy butelki picia od Pogo, który siedział w aucie z książką w ręku.
Zapakowaliśmy się do vana i pojechaliśmy do domu.
Nikt się nie odzywał, wszyscy byli wykończeni.
Hej, hej, wrzucam wam kolejny rozdział książki. Mam nadzieję że wam się podoba! :)
Przepraszam że dodaje tak późno jednak wcześniej nie mam czasu.
Do następnego.- 620 słów -
CZYTASZ
N𝕚𝕖𝕠𝕕𝕨𝕫𝕒𝕛𝕖𝕞𝕟𝕚𝕠𝕟𝕒 𝕞𝕚ł𝕠ść
Fanfiction-Od teraz nazywasz się numer 8.- powiedział jakiś stary człowiek który uważał się za mojego tatę.