- Wychodź już! - dziewczyny niemal krzyczały.
Przebierałam się w sukienki które kupiłam wczoraj w centrum handlowym z Klaus'em, jednak w jednej sukience zaciął się zsuwak.
- Vanyaaaaa, chodź mi pomóc. Proszę.
Dziewczyna weszła do łazienki która była łączona z pokojem Allison.
- Czekaj chwila, nie ruszaj się. - dziewczyna jednym szybkim ruchem poprawiła materiał który naszedł na zamek i dopięła sukienkę.- Wow, w tej wyglądasz cudownie. - powiedziała i stanęła za mną przyglądając się mi w lustrze.
- Dziękuję. - powiedziałam i wyszłam z łazienki, stanęłam przed Allison która zakryła usta dłońmi.
- Dziewczyno, wyglądasz CU DO WNIE. - powiedziała przytulając mnie z całej siły.- Wreszcie wyglądasz jak normalna dziewczyna, nie wiem jak można ciągle chodzić w dresach i bluzach.
Wywróciłam tylko oczami i podeszłam do lustra.
- No nie wiem, o wiele lepiej czuje się w dresach.
- Na imprezę chyba w nich nie pójdziesz. - powiedziała mulatka grzebiąc w szafie.
- Imprezę? - odwróciłam się do dziewczyny która wyciągnęła czarne szpilki ze złotymi dodatkami. Idealnie pasowały do sukienki, która również była czarna z „plamami" ze złotego materiału.
Miała malutki dekolt z tiulowym dołem który był lekko rozkloszony.- Nie mówił ci wczoraj Klaus?
- Nie.
- To ci mówię teraz, za tydzień jest impreza urodzinowa.
- Kogo?
- Nas wszystkich, znaczy twoja nie, jesteś od nas młodsza o kilka miesięcy więc ojciec postanowił zrobić ci osobno.
- Czekaj za tydzień jest?
- 15 marzec, niedziela. Nasze urodziny, oprócz ciebie. Ty masz... - tu się zacięła i spojrzała na mnie.
- 6 grudnia.
- W ten dzień zostajemy w domu i robimy sobie imprezę gdy ojciec wyjeżdża poza miasto. Nigdy nie zostaje w nasze urodziny w domu. - powiedziała mulatka podając mi szpilki.
Nie ma mowy ja tego nie włożę. Ubiorę swoje czarne trampki.- Dostajecie jakieś prezenty albo coś w tym stylu?
- Tak, po 700 złoty i jakieś drobne upominki, nigdy nie może nam braknąć pieniędzy do świąt Bożego Narodzenia. Dostajemy też coś na Dzień Dziecka. - tym razem zabrała głos Vanya.
- Rozumiem. - pokiwałam głową i zaczęłam powoli ubierać buty podarowane przez mulatkę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł żebym szła w tych butach, zabije się w nich. - mówiąc to upadłam na ziemię przy próbie wstania. Dobry początek.
(*tu wyobraźcie sobie te wszystkie filmiki które kiedyś widzieliście jak dziewczyny chodzą w szpilkach i wykręcają się im kostki na boki xdddd*)
- Nauczysz się. - zaśmiała się mulatka pomagając mi wstać.
- Wole postawić na moje czarne sprawdzone trampki.W tym momencie do pokoju weszła Vayna z Klaus'em który niósł jej sukienkę razem z butami.
- Wow, Audrey, ty to masz ciałko. Nie wiedziałem że skrywasz takie cudeńka pod tymi dresami. - powiedział chłopak, na co zaczęliśmy się śmiać.Dziewczyny poszły do łazienki aby sprawdzić czy ich kreacje są dobre, czy może udamy się dzisiaj na zakupy.
- Będziesz z nami pić w niedzielę?
- Nie.
- Szkoda, ukradniemy jakiś alkohol z barku ojca.
- Chcesz się opić mając 14 lat? - zapytałam odwracając się w jego stronę.
- Jak szaleć to szaleć. - powiedział uśmiechając się do mnie.Do pokoju weszła Vayna, na sobie miała czarną obcisła sukienkę która sięgała jej do połowy ud. Pod sukienką miała jeszcze biała obcisłą podkoszulkę.
Klaus zaczął bić brawo to samo zrobiłam ja.Następnie szła Allison, miała na sobie długą czerwoną sukienkę z dość dużym wycięciem na prawej nodze.
Szczerze, totalnie nie moje klimaty.- Wow, wyglądacie olśniewająco. - krzyknął loczek przyglądając się dziewczyną.
- Dziękujemy. - powiedziały uśmiechając się i oglądając w lustrze.
- Jaki będziesz robić makijaż na imprezę? - spytała mulatka ubierając duże czerwone szpilki.
- Spróbuję zrobić kreski, a tak to tradycyjnie czyli róż, bronzer, korektor, puder i rozświetlać. A wy?
- Mi zrobi Alli, więc zapewnie coś szalonego. - powiedziała Vanya nakładając tusz.
- A ja czerowne cienie i zapewnie jakiś błysk, a tak to standard.~•~
- GOTOWA!? - krzyknął Klaus pukając z całej siły do drzwi mulatki.
- Już wychodzę!
- No wreszcie. - powiedział loczek schodząc na dół z Allison.
- Chodźcie bo się spóźnimy. - powiedziała Vanya otwierając drzwi.Po chwili siedzieliśmy już w pociągu kierując się do centrum.
Mieliśmy zamiar kupić jakieś kosmetyki, zapewnie jakieś ubrania i coś jeszcze.Wychodziliśmy właśnie z sieciówki gdy usłyszeliśmy strzały.
- Szybko na ziemię. - pociągłam dziewczyny za najbliższą ladę.
- Klaus, chodź tu.
Chłopak stał po drugie stronie opierając się o ścianę.
W tym momencie koło nas przebiegli faceci z karabinami strzelając do osób biegnących z przodu.
Było ich około 30.
Gdy przebiegli, chłopak szybko do nas dołączył.
Ubraliśmy maski i zostawiliśmy nasze rzeczy w jednej z półek.
- Ty zostajesz. - powiedziała surowo mulatka. - Schowaj się do tej półki. - mówiąc to pomogła wejść Vani (załóżmy że dobrze odmienione xdd) do jednej z największych szafek.Skradaliśmy się wzdłuż ścian idąc w kierunku gdzie uciekli mężczyźni.
- Stójcie, pójdę przodem. - powiedziałam stając się niewidzialna.
- Bądź ostrzona, proszę.
Pokiwałam głową i zniknęłam za rogiem.
Szłam dość długo gdy nagle zobaczyłam wszystkich facetów zebranych wokół dużego tłumu ludzi.
Zapewnie brali ich do niewoli.Wróciłam i powiedziałam jak wygląda sytuacja.
Gdy omawialiśmy plan dołączyli do nas zdyszani chłopcy.
- Co tu robicie?! Nic wam się stało?! Gdzie jest Vanya?! - dopytywał się Luther.
- Vanya jest bezpieczna, nie ma czasu na pogaduszki, tam z rogiem giną ludzie. - gdy to powiedziałam usłyszeliśmy pojedyncze strzały.
- I co kurwa, wykrakałaś. - powiedział Diego.Ustaliliśmy szybko plan działania i ruszyliśmy w swoich kierunkach.
Biegłam z Diego dłuższą drogą żeby zająć ich od tyłu, gdy nagle usłyszeliśmy za sobą strzały.
Pociągłam chłopaka w prawo i wpadliśmy na drogę ewakuacji.- Stań po tej stronie, ja po tej. - powiedział szeptem.
Gdy otworzyły się drzwi chłopak rzucił nożem do jednego napastnika, drugim miałam zająć się ja.
Stanęłam przed nim i nie mogłam uwierzyć że muszę zabić już kolejną osobę.- Kurwa Audrey!
Jakimś cudem uniknęłam strzału , rzuciłam się na faceta który stał przedemną i wyrwałam mu pistolet.
Usłyszałam tylko wystrzał, koło mnie stał Diego a przed nim terrorysta w plamie krwi.
- Kurwa, musisz działać, tu nie ma się co zastanawiać. - potrząsnął mną. - Chodź, trzeba im pomóc. - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w kierunku głównego miejsca.Wbiegliśmy na miejsce spotkania i chłopak od razu rzucił się na terrorystów.
Ja pobiegłam w bok i pomogłam uwolnić się ludzią, którzy byli związani pod ścianą.
Rozwiązałam ich i zaprowadziłam ich do najbliższego wyjścia. A następnie przekazałam w ręce policji.
Gdy wszystkich wyprowadziłam pobiegłam pomoc rodzeństwu.Gdy wbiegłam do budynku i dzieliły mnie zaledwie kilka schodów do drzwi zostałam czymś uderzona w głowę.
Upadłam na ziemię i starciłam przytomność.Hej, hej. Witam was po krótkiej przerwie, dzisiaj dłuższy rozdział, bo chyba wam się coś należy za brak rozdziałów przez 4 dni!
Mam nadzieję że wam się podoba i nie opuściliście mnie.
Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania. :)
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy!- 1064 słów -
CZYTASZ
N𝕚𝕖𝕠𝕕𝕨𝕫𝕒𝕛𝕖𝕞𝕟𝕚𝕠𝕟𝕒 𝕞𝕚ł𝕠ść
Fanfic-Od teraz nazywasz się numer 8.- powiedział jakiś stary człowiek który uważał się za mojego tatę.