-Nie nawidze was!- krzyczałam dławiąc się łzami , wszystko wokół mnie latało , nie mogę uwierzyć że rodzice sprzedali mi jakiemuś zasranenu milionerowi.
Siedziałam na łóżku dobrą godzinę gdy nagle do pokoju weszła mama.
- Zrozum Audrey że to dla twojego dobra.- powiedziała do mnie łagodnie.
- Dla mojego dobra sprzedajecie mnie jakiejś starej rodzynce która od tak przyszła sobie mnie zabrać ?!- krzyknęłam na moją rodzicielkę.
- Skarbie, to nie tak jak myślisz , nie dajemy sobie z tobą rady.- powiedziała że smutkiem .
*Nie dają sobie ze mną rady ? Ale przecież to nie jest powód żeby mnie sprzedać !* - krzyczałam do siebie w myślach .Nagle wyszłam z pokoju i kierowałam się do wyjścia , nie wiem co mnie tknęło , postanowiłam uciec? Ale gdzie ? Ledwo co skręciłam w uliczkę stanęło przede mną auto.
- Numerze Eight , wsiadaj do auta - rozkazał mi surowym tonem milioner.
- Numerze Eight ? Ja mam imię , nazywam się Audrey Williams a nie jakiś tam numer Eight.- powiedziałam.
- Wsiadaj ! - krzyknął lodowatym tonem. Przestraszyłam się jeszcze niegdy nie słyszałam żeby ktoś miał taki okropny a zarazem dziwny ton.- Od tego momentu mów mi tato.
- Nawet nie znam twojego imienia , zabrałeś mnie od rodziców i jeszcze chcesz żebym nazywała cię tatą?
-Tak.
Dobra tego się nie spodziewałam , myślałam że się na mnie wydrze albo coś.
Zatkało mnie, dosłownie.Dojechaliśmy do akademii , w drzwiach przywitała mnie miła pani imieniem Grace.
-Od teraz Grece jest twoją mamą.- powiedział Reginald i zaszył się gdzieś w akademii.
-A więc witaj Audrey w akademii.- powiedziała małpa która do tej pory się nie odzywała - Nazywam się Pogo , jeśli chciałabyś porozmawiać to będę w salonie.Grace zaprowadziła mnie do mojego nowego pokoju i powiedziała że gdy będę głodna wystarczy zejść do kuchni.
A więc tak wygląda jak narazie rozdział pierwszy , myślę że wam się spodobał . Jeśli macie jakieś uwagi piszcie w komentarzach :)
Do zobaczenia.
- 300 słów -
CZYTASZ
N𝕚𝕖𝕠𝕕𝕨𝕫𝕒𝕛𝕖𝕞𝕟𝕚𝕠𝕟𝕒 𝕞𝕚ł𝕠ść
Fanfiction-Od teraz nazywasz się numer 8.- powiedział jakiś stary człowiek który uważał się za mojego tatę.