🌻10

904 52 2
                                    

Obudziłam się ponieważ poczułam że ktoś mnie powoli podnosi.
Nie lubiłam jak osoba która nie jest mi bardzo bliska dotyka mnie, a tym bardziej przytula.
Jednak teraz byłam zbyt zmęczona żeby się z tym kimś kłócić.

Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam Luthera.
- Teraz ja będę nad nią czuwał . A ty odpocznij.

Pokiwałam powoli głową i zamknęłam oczy.
Poczułam pod sobą łóżko, więc od razu przykryłam się grubym kocem i zasnęłam.

Obudziłam się i spojrzałam na zegar.
13.40

Szybko wstałam, umyłam.twarz przebrałam się, ogarnęłam włosy i zeszłam na dół.

- Dzień dobry kochanie.
Może naleśniki? - zapytała mama z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Tak poproszę. - odparłam zaspana.

Po około 20 minutach na talerzu przede mną stał duży talerz z ogromną porcja naleśników.
Na pierwszym placku był zrobiony uśmiech z borówek.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść.

Po skończonym „śniadaniu" poszłam umyć zęby i poszłam w kierunku salki gdzie leżała Allison.

Zapukałam cicho i po chwili Luther, powoli otworzył drzwi.

- Moje wejść? - zapytałam.
- Pewnie, wchodź.- powiedział wskazując ręką żebym siadła na fotelu obok łóżka.

Rozsiadłam się i wpatrywałam w twarz dziewczyny.

- Wiadomo coś?
- Ojciec powiedział że dzisiaj powinna się już wybudzić, więc trzeba będzie przy niej czuwać.
Jednak nic więcej nie wiem.- powiedział że smutkiem.

Pokiwałam głową i chwyciłam książkę która znalazłam w szafce obok łóżka.

- Dzieci, przyniosłam wam obiad.- uśmiechnęła się promiennie Grace.

- Dziękujemy. - powiedzieliśmy równo.

Około godziny 18 dziewczyna zaczęła się powoli wybudzać.
Luther podskoczył do łóżka i trzymał mulatkę za rękę.

- Gdzie j-ja jestem? - zapytała powoli, widać było że przychodzi jej to z wielkim trudem.

Luther zaczął opowiadać co się stało, nie omijając żadnego wypowiedzianego słowa podczas misji.

Powiedział jeszcze o moim.„bohaterskim" czynię, jak tamowałam jej krew, żeby się nie wykrwawiła.
Ja nie nazwałbym tego BOHATERSKIM czynem, jakby nie patrzeć każdy by tak postąpił, chyba.

Po chwili do pokoju wszedł Reginald i Pogo.
Zapytał ją jak się czuje oraz zrobił kilka badań.

- Na szczęście rana nie uszkodziła narządów, jednak będzie się ciężko goić.
Narazie odpoczywaj i nie wykonuj gwałtownych ruchów.
- po tych słowach wyszedł z salki.

Dziewczyna jeszcze chwilę z nami rozmawiała a potem zaczęła.

Rozeszliśmy się do pokoi.
Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie jakąś kolację.

Po jej zjedzeniu poszłam się umyć i ogarnąć.

Chciałam jeszcze zejść do mulatki, jednak dowiedziałam się że wszyscy się tam zeszli więc zdecydowałam się oglądnąć serial.
Zabrałam żelki ze skrytki z szafy i wygodnie się rozsiadłam zaczynając oglądać.

Potem jeszcze zrobiłam króciutki trening i poszłam spać.

Tak tak wiem że dzisiejszy rozdział jest OKROPNY.
Nie wiedziałam jak się za niego zabrać i niestety wyszło coś takiego. :/
Jednak mam nadzieję że wam się podoba. ;)

Chciałam wam jeszcze OGROMNIE podziękować za 350 wyświetleń.
Jesteście niesamowici!

Do następnego.

- 445 słów -

N𝕚𝕖𝕠𝕕𝕨𝕫𝕒𝕛𝕖𝕞𝕟𝕚𝕠𝕟𝕒 𝕞𝕚ł𝕠śćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz