- Audrey, zbieraj się. - Five już od 30 minut siedział pod drzwiami mojego pokoju.
- Zaraz, daj mi dokończyć makijaż. - Wybieraliśmy się na kręgle a z tego co słyszałam kozacko wygląda makijaż świecący w ciemności, więc postanowiłam taki zrobić.- Możemy już iść. - powiedziałam wychodząc na korytarz.
- Wreszcie. - chłopak wstał z podłogi i zbiegł na dół.
- Jedziemy pociągiem prawda? - zapytałam widząc że Five otwiera drzwi do samochodu.
- Czemu pociągiem? - zapytał poprawiając wycieraczkę.
- No ekhem, jakby nie patrzeć masz dopiero 14 lat.
- I co z tego? Najważniejsze jest to że umiem jeździć.
- Właśnie problem jest w tym że nie umiesz. - powiedziałam do siebie w myślach.Na szczęście dojechaliśmy cali i zdrowi.
- Ale tu kozacko. - cała sala była podświetlona fioletowym światłem, kule były w neonowych kolorach, picie również się świeciło.Nie minęło nawet 10 minut gdy usłyszeliśmy strzały, wszyscy wokół zaczęli krzyczeć i uciekać w przeróżnych kierunkach.
Szybko otrząsnęłam się z chwilowego szoku i wraz z Five podjęliśmy się walki z napastnikami.- No to niezła ta „randka". - powiedziałam szukając kolczyka.
- Mi się tam podobała. - powiedział szeroko się uśmiechając.
- Chodźcie gołąbeczki, bo nas tutaj noc zastanie. - powiedział Klaus ciągnąć mnie za nadgarstek.
- No już już. - przewróciłam oczami i udałam się za chłopakiem.
- Całowaliście się? - zapytał niemal skacząc.
- Nie licząc tych „przeprosin" to nie. A czemu pytasz?
- No wiesz, chciałbym być już wujkiem.
- No chyba cię coś posrało. Myśl trochę.
Wtedy obaj wybuchliśmy niepochamowanym śmiechem.
- A wam co się stało? - zapytała Allison przechodząc obok.
- A nic nic. - odparliśmy jednocześnie.- Mówię to z bólem serca, ale bardzo dobrze poradziliście sobie z napastnikami w kręgielni. - Staliśmy w salonie słuchając tego z ogromnymi uśmiechami. - Mogę powiedzieć że jestem naprawdę dumny. A teraz rozejść się. - powiedział Reginald.
- Wow, on naprawdę nas pochwalił? - wszyscy staliśmy jak wryci, nikt nie ruszał się z miejsca.
- Najwidoczniej. Mam nadzieję że będzie tak częściej. - powiedział Diego bawiąc się nożem.
- To było tylko jednorazowe! Nie przyzwyczajajcie się. - zawołał ojciec z gabinetu.- I jak tam wasze randki? - zapytała Vanya nakładając sobie maseczkę.
- Są bardzo fajne. - powiedziałam poprawiając spadający materiał z mojej twarzy.
- Uuuu, czyżby ktoś się zakochał?! - zawołała a raczej zawyła Allison.
- Nie. Ja? No gdzież.
Nagle zaczęłyśmy się śmiać i tarzać po ziemi.------Five------
Przechodziłem obok pokoju Audrey, gdy usłyszałem coś o randkach zatrzymałem się i zacząłem podsłuchiwać.
Gdy usłyszałem jej cudowny śmiech od razu się pojawił się ogromny banan na mojej twarzy, przysięgam że ta dziewczyna jest niesamowita, ona tak mnie do siebie przyciąga.Ruszyłem wolnym krokiem w kierunku pokoju Luther'a, robiliśmy tam jak to nazywają dziewczyny „nockę", nie łatwiej nazwać to wieczornym spotkaniem? Czasami nie wiem skąd biorą takie pomysły.
Powoli uchyliłem drzwi a na moją twarz spadło milion confetti.
- A to za co? - zapytałem.
- Pierwszy raz przyszłeś się z nami zabawić. Chłopie, my dalej nie możemy w to uwierzyć że tu przyszłeś. - powiedział Ben targając mnie za ramiona.
- Chce nadrobić te wszystkie lata które spędziłem będąc zamknięty w sobie. Czas to nadrobić. - powiedziałem szczerze się uśmiechając.
- Jesteśmy z ciebie dumni. - odparł Luther.- To za kogo pijemy? - zapytał Klaus nalewając każdemu wódkę do kieliszka.
- Za Audrey, która mnie z tego wyciągnęła. - odparłem podnosząc toast.
CZYTASZ
N𝕚𝕖𝕠𝕕𝕨𝕫𝕒𝕛𝕖𝕞𝕟𝕚𝕠𝕟𝕒 𝕞𝕚ł𝕠ść
Fanfiction-Od teraz nazywasz się numer 8.- powiedział jakiś stary człowiek który uważał się za mojego tatę.