Iris - Rok wcześniej...

2.5K 144 17
                                    

Stałam pod parasolem, który trzymałam mocno, jakbym chciała zatrzymać wszystkie emocje, które się we mnie burzyły. Mój narzeczony, Victor, był moim oparciem, bez którego już dawno osunęłabym się na ziemię.

- Iris, przyjmij nasze wyrazy współczucia... Twój ojciec był niesamowitym człowiekiem - mówiła Kristin, ciotka mojego taty, emanująca elegancją i bogactwem. Jej słowa brzmiały jak nuta współczucia i szacunku.

Spod czarnych okularów, wypływały ciepłe łzy, świadczące o głębokim smutku, który ukrywała. Próbowała być silna dla mnie, ale emocje były zbyt przytłaczające.

- Dziękuję, Kristin. Cieszę się, że byliście tu na ostatnim pożegnaniu taty - odparłam, starając się powstrzymać fale smutku w moim głosie.

- Gdybyś czegoś potrzebowała, zawsze możesz na mnie i na Jacka liczyć - obiecała, patrząc mi prosto w oczy. Jej mąż, Jack, stał obok, kiwając głową z wyrazem współczucia.

W tym trudnym czasie czułam, że otaczają mnie ludzie gotowi służyć pomocą. Towarzyszyli mi w moim żałobnym bólu, oferując nie tylko słowa wsparcia, ale także gotowi do działania w razie potrzeby.

Kristin, ciotka mojego taty, emanowała dojrzałością, nosząc na sobie znaki czasu w postaci srebrnych kosmyków w eleganckich falujących włosach. Jej spojrzenie było pełne doświadczenia, a głos brzmiał jak subtelny dźwięk fortepianu.

Starsza, elegancka i bogata kobieta, Kristin była symbolem klasy i pewności siebie. Jej ubiór odzwierciedlał wysoki standard życia, a na palcach błyszczały drogie klejnoty. Razem z mężem Jackiem, tworzyli tandem nie tylko w życiu osobistym, ale także w biznesie.

Prowadzili jedną z najlepszych stadnin na świecie, a ich pasja do koni była widoczna w każdym detalu. Otwarte hale treningowe, zielone pastwiska i klimatyczne stajnie zdradzały troskę o dobrostan zwierząt.

- Wiem - odpowiedziałam, wdzięczna za obecność Kristin w tych trudnych chwilach. Jej obecność była niczym stabilny filar wsparcia w mroku żałoby.

Czułam, że nie tylko reprezentuje ona świat, do którego mój tata należał, ale także jest gotowa podzielić się z nami doświadczeniem i siłą, jakie płynęły z lat prowadzenia wielkiego przedsiębiorstwa. Jej obecność była jak promień światła w chwili smutku.

Nie miałam ochoty na dalsze składanie kondolencji, a litościwe twarze obcych dla mnie ludzi wydawały się jedynie obcym językiem współczucia.

- Zabierz mnie do domu, proszę. - spojrzałam błagalnie na narzeczonego.

Victor, mający zawsze wyjątkowe zmysły w odczytywaniu moich potrzeb, szepnął coś do mężczyzny, który był zarówno jego szoferem, jak i bliskim przyjacielem. Poczułam, jak Victor przyciska mnie mocniej do siebie, a potem ruszyliśmy w kierunku samochodu.

Kiedy wsiadłam do środka, zdjęłam czarne okulary przeciwsłoneczne, które ukrywały moje zmęczone i zapłakane oczy. W głębi samochodu opadły zasłony ciszy, a ja pozwoliłam emocjom wybuchnąć, rozpływając się w bezradności płaczu. Nie mogłam opanować tęsknoty, której towarzyszyło niezrozumiałe dla innych poczucie straty po moim ukochanym tacie.

To on mnie wychowywał, gdy mama zmarła, a miałam zaledwie dziesięć lat. Śmierć matki była gwałtowna i nieprzewidywalna - tętniak mózgu pękł, a świat dla mnie i taty nagle stracił sens. Tata przestał chodzić do pracy, ja przestawałam wierzyć w lepsze jutro. Szkoła i praca stały się odległym miejscem, do którego nie mieliśmy ochoty chodzić. W końcu dyrekcja szkoły skierowała nas na wizyty u psychiatry, a z czasem nauczyliśmy się doceniać życie i jego piękno.

Afton - wcielenie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz