Rozdział 7

1.2K 94 9
                                    

AFTON

Czekaliśmy na spóźnialską pannę Moss. Punktualność nie była jej mocną stroną, co mnie nieco irytowało, zwłaszcza że miałem jeszcze jedno ważne spotkanie. Naciskał czas, ponieważ musiałem dogadać cenę sprzedaży centrum handlowego, a kwota, którą zażądał właściciel, zdecydowanie nie spełniała moich oczekiwań. W głowie liczyłem każdą minutę opóźnienia Iris, zastanawiając się, czy zdążę na drugą negocjację.

Wiem, że każdemu może zdarzyć się spóźnienie, ale w interesach czas to pieniądz, a ja miałem zamiar wykorzystać każdą dostępną sekundę. Musiałem zejść z ceny przynajmniej dziesięć procent, aby inwestycja była dla mnie opłacalna. Zniecierpliwiony, nerwowo sprawdzałem zegarek, zastanawiając się, czy Iris zdąży na spotkanie i czy będę w stanie przekonać właściciela do korzystniejszych warunków sprzedaży.

Rozmawiałem z Walshem, gdy do biura wszedł niczym burza, mój młodszy brat. Drzwi otworzyły się z impetem, a jego obecność wprowadziła do pomieszczenia nową, energiczną atmosferę.

– Witam cię, mój bracie, i dzień dobry, Rolandzie – podał mu dłoń – Wybaczcie, że przeszkadzam wam w spotkaniu, ale do ciebie nie można się dodzwonić. — Spojrzał na mnie, a jego spojrzenie było pełne zaskoczenia.

– To nie upoważnia cię do wchodzenia bez pozwolenia. – Wstałem od biurka i podszedłem do brata, łapiąc go za ramię – Czego chcesz? – warknąłem, próbując utrzymać ton surowy.

W każdej chwili mogła zjawić się Iris, a ja chciałem uniknąć spotkania jej z moim burzliwym bratem. Niezależnie od okoliczności, zawsze był pewnego rodzaju nieprzewidywalny, co w biznesie nie zawsze było zaletą.

– Wracam ze spotkania i znalazłem człowieka, który ma kilka cennych pamiątek z osiemnastego wieku. Jest skłonny do ich sprzedaży. — Był dumny z tego, co właśnie powiedział, a jego entuzjazm zdradzał, że udało mu się zawrzeć interesującą transakcję.

– Porozmawiamy później, a teraz opuść mój gabinet. — Nie był zadowolony, a mnie w ogóle to nie interesowało.

Moje myśli krążyły wokół innych spraw, zwłaszcza w kontekście zbliżającego się spotkania z Iris. Oni nie mogli się spotkać, bo Christopher był moją lepszą wersją. Nie mogłem pozwolić, by to on zdobył pannę Moss. Ona była moja.

– Dobra, już wychodzę. — Pożegnał się z Walshem, a ja w myślach planowałem, jak ułatwić mojej firmie nabywanie tych cennych pamiątek.

Chris był normalnym facetem o duszy romantyka. Z pozoru wydawał się twardym, pewnym siebie podrywaczem, który zdobywał kobiety jednym skinieniem palca. Jego charakterystyczny uśmiech i pewna nonszalancja sprawiały, że często był postrzegany jako nieosiągalny dla wielu kobiet. Jednak w głębi duszy kryła się jego romantyczna strona, która przejawiała się w subtelnych gestach i umiejętności zaskakiwania. Iris, do nich się nie zaliczała, a to by mu się bardzo spodobało, wywołując w nim chęć zdobycia kobiety, której serce trzeba było podbić bardziej nietypowymi sposobami niż zwykłymi zalotami.

Ponownie drzwi się otworzyły, a ja miałem już na końcu języka gderanie na Chrisa, że nie szanuje moich spotkań biznesowych. Do środka jednak wkroczyła ona, nasza spóźnialska Iris. Wzrok moich oczu przykuł się do jej postaci, jak zawsze. Delikatnie podszedłem do niej, wyciągając w jej kierunku swoją dłoń, starając się ukryć lekkie zniecierpliwienie.

– Jak dobrze, że się pani w końcu pojawiła. — Jej policzki były zaczerwienione, a ja nie potrafiłem się pohamować przed niemiłymi uwagami.

– Wybaczcie mi, ale sprawy w fundacji się przeciągnęły – przywitała się z Walshem.

– Proszę usiąść. – Suzy weszła z kawą i postawiła czarną filiżankę na talerzyku przed Iris. – Skoro jesteśmy w komplecie, to przejdźmy do interesów.

Iris spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem, próbując złagodzić atmosferę. Usiadła, a jej spojrzenie krążyło po elegancko urządzonym biurze. Wiedziałem, że muszę skoncentrować się na sprawie, ale nie mogłem oprzeć się myśli, że zawsze wyglądała zjawiskowo, nawet gdy była spóźniona.

– Chciałabym wpierw zapoznać się umową i przedyskutować ją z moim prawnikiem. – Zacisnąłem pięści i prawie warknąłem ze złości.

Zależało mi na czasie, a ona sobie tak spokojnie stwierdziła, że z umową musi zapoznać się jej prawnik. Czy panna Moss była taka bystra, a może głupia? Może chciała się wykazać swoim intelektem i pokazać, że jest kobietą, która umie robić interesy? Przed jej przybyciem zapoznałem się z umową i nie zauważyłem niczego, co miałoby być nie w porządku.

Wewnętrzne pytania trzęsły mną jak wiatr liśćmi jesieni. Zaczynałem odczuwać niecierpliwość i irytację. Mimo że usiadłem z zewnątrz spokojny, wewnątrz gorąca krew gotowała mi się we żyłach. Poczułem, jak moje dłonie niemal przylgnęły do krawędzi biurka, a spojrzenie zahaczyło o dokumenty, które tak starannie przygotowałem. Iris z pewnością nie wiedziała, z kim miała do czynienia, a jej decyzja o zwlekaniu sprawy złościła mnie bardziej niż powinna.

– Na dodatek, że jest pani piękną kobietą, to jeszcze zna się na procedurach. – Walsh uśmiechał się do niej, wręcz się pocił, kiedy się przyglądał Iris. Stary zboczeniec. – Oczywiście, niech pani na spokojnie przejrzy papiery i zadzwoni do mnie, kiedy będzie pani gotowa. – Gwałtownie wstałem z fotela i podszedłem do Iris. Ona musiała złożyć dziś swój podpis.

– Przeglądałem umowę i jest satysfakcjonująca dla nas wszystkich, więc co ty chcesz analizować z prawnikiem? – Uniosła na mnie swoje błękitne oczy i rozchyliła delikatnie usta. Czy ona próbowała mnie w jakiś sposób oczarować swoimi gierkami?

– Przejrzeć, a przeczytać, to jest różnica panie Walker – Walsh się zaśmiał.

– Brawo Iris – powiedział i śmiał się dalej – Teraz wiem, że słuszną podjąłem decyzję. – Spojrzał na złoty zegarek i wstał. – Wybaczcie mi, ale ja muszę już iść. – Zwrócił się w stronę Iris i ujął jej dłoń, unosząc do swoich obrzydliwych warg. – Kiedy się zastanowisz, to zadzwoń i podpiszemy dokumenty. – ucałował jej drobną dłoń. – Zadzwonię Rolandzie. – Wyszedł, a ja z nerwów zamknąłem oczy i złapałem głęboki oddech.

Iris spojrzała na mnie, jakby przekraczając granice prowokacji. Jej uśmiech był zbyt pewny siebie, a spojrzenie zbyt zmysłowe.

– Ile masz zamiar zwlekać z podpisem? - zapytałem, patrząc intensywnie na Iris.

– Aftonie, ty zawsze jesteś w gorącej wodzie kąpany? – Uśmiechnęła się delikatnie, unikając mojego spojrzenia. – Jesteś poważnym biznesmenem, więc powinieneś znać podstawowe zasady podpisywania dokumentów kupna. – Złożyła teczkę, wypiła do końca kawę i powoli wstała.

Afton - wcielenie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz