Rozdział 28

168 19 6
                                    

AFTON

Nie sądziłem, że Iris się tak zdenerwuje tym, że o naszych zaręczynach pisali na stronach plotkarskich. Mój błąd polegał na tym, że nie przewidziałem, jak głęboko te plotki mogą zatruć spokojne wody naszego związku. W rzeczywistości jednak to było dokładnie to, co chciałem osiągnąć. Chciałem, aby Iris poczuła się zagrożona, zaniepokojona, a jednocześnie, żeby była pod moim wpływem.

Iris, moja przyszła żona, była moim kolejnym projektem do perfekcyjnego ukształtowania. Ta kobieta, silna i niezależna, nie zdawała sobie sprawy, że byłem mistrzem w manipulacji. Dziennikarze, plotki, to tylko narzędzia w mojej ręce, którymi sprawiałem, że stawała się moją grą. To nie chodziło tylko o ukrywanie prawdy przed światem, ale i o pokazanie Iris, że ja, Afton Walker, kontrolowałem każdy aspekt naszego związku.

Wyzwanie teraz polegało na tym, aby skłonić ją do publicznego wystąpienia. Chciałbym, aby stanęła przed kamerami, żeby ludzie widzieli, jak zgrabnie poruszam nićmi jej życia. Powinna wiedzieć, że to ona jest moją zdobyczą, a nie odwrotnie. Ciemna strona Aftona wyłaniała się, a ja czerpałem z tego przyjemność.

Pewnie, że była obrażona. Niech sobie teraz przemyśli, co to znaczy być z Aftonem Walkerem. Nie byłem stworzony, aby być cukierkowym romantykiem. Byłem ambitnym człowiekiem, który wie, jak wykorzystać każdą okazję. Jeśli Iris nie zdawała sobie sprawy, że taki byłem, to teraz nadszedł czas, aby się obudziła z pięknego snu. Długo już ukrywałem swoje prawdziwe oblicze, ale teraz światła reflektorów skierują się na mnie.

Jeśli podpisze dziś dokument, w którym będzie zawarte przepisanie na mnie jej firm, to będzie oznaczało jedno - zacznę moją grę. Nie zamierzałem dłużej pozostawać w cieniu. Teraz kiedy świat stał przede mną otworem, nie było miejsca na sentymentalizm czy słodkie obietnice. Musiałem zacząć działać z determinacją, z jaką zawsze to robiłem.

To nie był czas na gry uczuciowe. Iris musiała zrozumieć, że Afton Walker nie jest stworzony, aby być miłym facetem. Byłem liderem, byłem tym, kto dyktuje reguły. Czas, aby świat zaczął się mną interesować, jako władcą.

Wyszedłem z eleganckiego biurowca, zatracając się w myślach o kolejnym intensywnym wieczorze w towarzystwie mojej narzeczonej. Musiałem jednak najpierw skierować się do domu, aby odświeżyć się przed planowanym spotkaniem z Iris. Zanim wjechałem na posesję, zauważyłem postać stojącą przy bramie. Przybysz wydawał się pewny siebie, a jego obecność nie wróżyła niczego dobrego.

Zatrzymałem moje luksusowe auto na posesji. Wysiadłem i podszedłem do mężczyzny, który okazał się być Aaronem - niedoszłym kochankiem mojej własności. Wrogie spojrzenie zderzyło się z pewnością siebie, a ja od razu wiedziałem, że ta rozmowa nie będzie dla nas przyjemna.

- Czego tu szukasz? - zapytałem, starając się zachować chłodną powierzchowność, ale moje nerwy były już napięte.

- Chciałem tylko cię ostrzec, że jeszcze raz źle potraktujesz Iris, to tego pożałujesz. - Było w nim pełno pewności siebie, ale jednocześnie i irytacji. - I nie, nie straszę cię, tylko ostrzegam. Ona nie zasługuje na kogoś takiego, jak ty.

Z moich ust wydobył się śmiech, ironiczny i pogardliwy zarazem.

- Za kogo się uważasz, by przyjeżdżać pod mój dom i mi grozić? Wiesz kim jestem i co mogę zrobić? - złapałem go za kurtkę, pokazując, kto tu rządzi. - Jeśli masz na tyle rozumu, to trzymaj się od mojej narzeczonej z daleka, bo nie ręczę za siebie. - puściłem go, uśmiechając się szeroko. - Już niebawem, Iris Moss będzie moją żoną.

- Nie pozwolę na to, by ciebie poślubiła. Znam cię Walker, lepiej niż ci się wydaje. - próbował przekonać mnie swoją pewnością.

- Weź znajdź sobie inną panienkę i się nią zajmij, a od mojej wara. - odpowiedziałem, czując, jak nerwy coraz bardziej we mnie narastały.

- Iris nie jest żadną panienką. Lepiej zastanów się nad tym, co chcesz jej zrobić.

Wściekłość w nim rosła, a ja postanowiłem zakończyć tę rozmowę. Popchnąłem go w stronę ogrodzenia, pokazując, że teraz to ja dyktuję warunki.

- Za kogo ty się uważasz, by przyjechać pod mój dom i rządzić mi, co mam robić? - zacisnąłem pięści, czując gniew.

- Nie pozwolę ci jej skrzywdzić.

Odepchnął mnie, ale to były śmieszne próby zatrzymania mnie. Ignorując tę żałosną demonstrację siły, ruszyłem do przodu, gotów na jeszcze większy konflikt. Ból w ramieniu był dla mnie jedynie tłem do tego, co zamierzałem zrobić.

Wymierzyłem bezlitosny cios prosto w jego twarz, czując satysfakcję, gdy jego głowa gwałtownie obróciła się w lewą stronę. To był dopiero początek. Niech Aaron sam sobie rozstrzygnie, co chce zrobić z tymi swoimi ostrzeżeniami.

- Trzymaj się od niej z daleka! - oznajmiłem i zamknąłem bramę.

Zignorowałem kolejne bezsensowne wypowiedzi Aarona, krocząc pewnym krokiem do wnętrza domu. Wiedziałem, że teraz muszę podjąć konkretne działania, aby zagwarantować, że ten natręt już nigdy nie zbliży się do Iris.

Poszedłem prosto do sypialni, gdzie zrzuciłem z siebie ubrania, a następnie skierowałem się w stronę łazienki, by wejść pod prysznic. Całe moje ciało było napięte od nerwów i frustracji, które wywołała we mnie obecność Bella. Co to był za małostkowy człowieczek, aby próbować mnie zastraszać? Oczywiście, zdecydowanie chciał poznać moje prawdziwe oblicze.

Afton - wcielenie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz