Rozdział 5

1.3K 94 24
                                    

AFTON

Panna Moss była tak urzeczona zamkiem, że zaczęła być łakoma na moje mówione z gracją słowa. Chłonęła je, jak gąbka, co mnie satysfakcjonowało. To było jak partia szachów, a ona była moją królową, gotowa, by być schwytana w moje sidła. Myślałem, że będzie oporna w stosunku do mnie, ale było zupełnie inaczej.

Mądra dama, która znała moją medialną reputację, zazwyczaj trzymałaby się ode mnie z daleka, ale nie ona. Iris wykazywała dość duże zainteresowanie moim królestwem, nowością w moim świecie, który dla niej był jak magiczne królestwo. Chętnie umówiła się ze mną na następny weekend, a teraz, kiedy noc się zbliżała, była najlepsza okazja, by została tu ze mną na noc.

Chciałem ją uwieść, posiąść i zostawić na niej swój zapach. Ona musiała być moja. Może nie tyle ona, ile jej majątek. Moja bliskość wywoływała u niej szybsze bicie serca. Jej maślane spojrzenie mówiło wszystko. Mogłem zacząć ją uwodzić, jak czarujący w tajemniczej atmosferze zamku.

Prowadziłem ją po parkiecie, zanurzony w tańcu pełnym zmysłowości. Jej ruchy były płynne, a wdzięk w kroku zachwycający. Iris emanowała elegancją, co w połączeniu z umiejętnościami tanecznymi uczyniło ten moment, niezapomnianym. Nie było wątpliwości, że kobieta tańczyła jak prawdziwa dama, co było rzadkością w dzisiejszych czasach.

Zatrzymaliśmy się na środku parkietu, a ja pochyliłem się, by wąchać delikatny zapach kwiatowych i słodkich perfum, które otulały jej ciało. To było jak subtelne zaproszenie do zbliżenia. Zbliżyłem usta do jej szyi, poczułem jej przyspieszony oddech, a moje pocałunki przesunęły się po jej aksamitnej skórze. Iris zadrżała, a jej reakcja zdradzała, że pragnie tego samego co ja.

Nosem wędrowałem w stronę ucha, z lekkim kąsaniem i lizaniem, budząc w niej delikatne drgania. Jej niewinne pieszczoty sprawiały, że chciałem poznać każdy zakątek jej ciała. Zdecydowanie przyciągnąłem ją bliżej, a nasze usta połączyły się w namiętnym, zmysłowym pocałunku. Iris nie stawiała oporu, lecz z ochotą odpowiedziała na mój pocałunek, otwierając się na mnie. Jej usta były delikatne i miękkie, a całowanie było jak płynąca melodia.

W miarę jak nasza namiętność rosła, nasze dłonie zaczęły błądzić po naszych ciałach, odkrywając zakamarki pożądania. Iris była pełna pożądania, gotowa na każdy nasz ruch. Zdecydowanie wziąłem ją na ręce, czując, jak jej ciało reaguje na moje dotknięcie, i opuściliśmy salę balową, zmierzając ku kolejnemu rozdziałowi tej namiętnej nocy.

Rzuciłem na nią spojrzenie, które miało w sobie coś więcej niż zwykłe pragnienie.

– Iris, nawet pani nie wie, jak ją pragnę. – W jej postawie wyczułem nagle zastygłą złość. Wyrwała się z moich ramion i stanęła na nogi.

– Afton – jej poliki zarumieniły się – Ja nie mogę... Wybacz – jej głos brzmiał niepewnie, a ja poczułem, jak we mnie wzbiera złość.

To był moment, w którym mogłem sam siebie winić za niewłaściwe słowa.

– Rozumiem, Iris. Mamy czas.

Zmusiłem się do uśmiechu, choć wewnętrznie czułem, że coś mi umyka.

– Odwieziesz mnie do domu? – dodała, przerywając chwilę ciszy.

Kurwa! Pomyślałem, mając świadomość, że to nie był najlepszy wieczór.

Mój plan zdawał się rozpadać jak domek z kart. Nie będę miał jej dzisiejszej nocy w swoim łożu, a to mnie frustrowało. Iris udawała niedostępną, ale jednocześnie jej ciało poddawało się mojemu bliskiemu dotykowi. Czułem, jak się rozpływała pod moimi dłońmi, jak oddawała się pragnieniom, które chciała ukryć.

Przegapiłem moment, gdy mogłem zawładnąć nią i sprawić, by wszystko stało się dla mnie dostępne. Miała w oczach iskierkę pożądania, oddychała szybciej, a serce biło jej jak bęben. Dlaczego więc z dala ode mnie?

Skąd ta nagła niedopuszczalność do siebie? Chciała być jak Maria dziewica, ale jej decyzja sprawiła, że straciła w moich oczach. Miałem dość tych kobiet, które nie wiedziały, czego chcą. Pieniądze i majątek stanowiły dla niej mur, którym chciała mnie odgrodzić. Gdyby nie ten pieprzony majątek, wypieprzyłbym ją na zbity pysk. Nie miałem czasu na gry pozorów, a ona musiała zrozumieć, że nie zamierzam być traktowany jak kolejny facet, który nic od niej nie dostanie.

– Tak. – Uśmiechnąłem się, starając się zachować uprzejmość, mimo mojego wcześniejszego pragnieniu. – Przepraszam, ale to miejsce ma magiczną aurę i po prostu mnie porwało.

Kajałem się przed Iris, choć w moim wnętrzu kłębiły się emocje, których nie zamierzałem jej pokazać. Władza wymagała pewności siebie.

– Mnie też porwało, ale nie chcę się śpieszyć. – Podeszła blisko, a jej dotyk na mojej twarzy sprawił, że w moim wnętrzu coś się poruszyło. – Jesteś naprawdę uroczy – uroczy?

Poczułem się nieswojo, jakby cofnąłem się w czasie do okresu, gdy byłem niewinnym chłopcem. To uczucie mnie irytowało, ale z trudem powstrzymałem swoją niechęć.

– Dasz się zaprosić jutro na kolację do Gold Face?

Gold Face to ekskluzywna restauracja, otoczona tajemniczą aurą i niezwykłym prestiżem. Położona jest w sercu miasta. Z zewnątrz budynek był zdobiony elegancką fasadą, a wejście witało gości subtelnym połączeniem luksusu i wyrafinowania.

To miejsce było areną dla wyższych sfer społeczeństwa, przyciągając sławnych aktorów, utytułowanych sportowców i wpływowych ludzi świata biznesu. Gold Face to nie była tylko restauracja, ale przestrzeń, gdzie spotkania nabierały wyjątkowego blasku.

Zamierzałem zaimponować pannie Moss, zabierając ją właśnie do tego miejsca, gdzie luksus i smak doskonałej kuchni łączyły się w jedno. Wiedziałem, że to będzie dla niej niezapomniane doświadczenie, szczególnie biorąc pod uwagę, że jeszcze nigdy tu nie była.

– Chętnie zjem z tobą kolację, ale nie w żadnym głośnym i popularnym miejscu, w którym nie da się porozmawiać. Wolę skupić swoją uwagę na osobie, z którą jestem.

Iris wypowiedziała te słowa z pewnym spokojem, co sprawiło, że moje nerwy lekko się uspokoiły. Była inna niż większość kobiet, które spotykałem.

Starałem się zachować zimną krew, choć to było trudne, gdy próbowałem zaimponować tej kobiecie. Czy faktycznie różniła się od tych wszystkich panienek, które znałem dotąd?

– W takim razie, to ty wybierz miejsce. – Uśmiechnąłem się, starając się ukryć swoje zdziwienie i zaskoczenie.

– Dobrze. – Jej odpowiedź była krótka, ale spokojna.

Odczuwałem, że ta kolacja mogła być czymś więcej niż tylko spotkaniem dwóch osób.

Całą drogę jechaliśmy w milczeniu, a atmosfera w samochodzie była jakby naładowana niewypowiedzianymi emocjami. Ta cisza jednak wcale mi nie przeszkadzała; wręcz przeciwnie, dawała mi czas na przemyślenie kilku szczegółów, które wyłapałem w zachowaniu Iris. Zauważyłem, że potrafiła sprytnie grać kokietkę, rozpalając zmysły mężczyzn, by później zaskakiwać ich nieoczekiwanymi zwrotami akcji, jakby wylewała na nich kubeł lodowatej wody.

Była jak tajemnicza księga, której kolejne strony odkrywałem z każdym szczegółem jej poznawania. To, jak radziła sobie z grą we flirt sprawiało, że zaczynałem bardziej doceniać jej subtelną grę wokół swojej osoby. Wiedziałem, że musiałem zachować ostrożność; ta kobieta miała w sobie coś, co sprawiało, że nie była łatwa do odczytania.

– Dziękuję za wspaniale spędzony dzień z tobą, Iris. – Uśmiechnąłem się, czując lekkie mrowienie w żołądku po tym, jak poświęciłem jej całe popołudnie.

– Ja również dziękuję, Aftonie, za to niezwykłe zaproszenie do twojego przepięknego zamku. To był dzień pełen niespodzianek. – Widziałem w jej oczach iskrę zafascynowania, co sprawiło, że moje serce zabiło szybciej.

Afton - wcielenie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz