Rozdział 19

559 44 23
                                    

AFTON

Wędrując między kłamstwami, czułem jak każde fałszywe słowo przecina mnie jak ostra strzała. Mój umysł przekształcał się w labirynt kłamstw, którym prowadziłem Iris. W rzeczywistości nie było to uczucie miłości, które w jej oczach chciałem widzieć, lecz jedynie pożądanie jej majątku i władzy nad Lavenden.

Wysłuchiwałem własnych kłamstw, które wypływały z ust jak łagodna melodia, mająca rozśpiewać serce Iris. Ale to było śpiewanie zmysłów, nie uczuć. Kochałem tylko to, co mogłem zdobyć, a nie samą jej osobę.

Czy musiałem sprowadzić miłość do tak niskiego poziomu? Mój umysł kręcił się wokół oszustwa, a serce tęskniło za czymś, co było poza zasięgiem moich kłamstw. Afton Walker, zdobywca i intrygant, czuł wewnętrzny konflikt między tym, co chciał osiągnąć, a tym, co rzeczywiście istotne.

Zaplątany w sieć kłamstw, czekałem na moment, gdy te słowa przestaną sprawiać mi ból i zaczną stanowić fundament prawdziwego uczucia. Jednak w międzyczasie, musiałem grać rolę mężczyzny zakochanego po uszy, choć serce było jedynie narzędziem do osiągnięcia moich dalekosiężnych planów.

Patrzyłem na miłość jak na figlarne słowa, które niczym nie różniły się od pustych obietnic. Dla mnie były jedynie narzędziem, które sprawiało, że kobiety traciły resztki rozumu, pogrążając się w wilgotnych zakamarkach swego pożądania. Obserwując, jak płakały w rękaw, myślałem o tym, jak łatwo było je zwieść, używając słów, które w moich ustach stawały się trującą melodią.

Kobiecy umysł, tak subtelny, ale jednocześnie tak łatwy do rozkodowania. Iris stanowiła doskonały przykład tej łatwowierności. Wystarczyło wydobyć z siebie kilka sentymentalnych słów, a ona otwierała się jak księga życia, gotowa na kolejny rozdział, którym byłem ja.

Byłem mistrzem w grze na emocjach, a miłość dla mnie była jedynie wytrychem do zamknięcia każdej kobiecej pułapki. Czasem zastanawiałem się, czy kiedykolwiek zrozumieją, że są marionetkami w moich rękach, tańczącymi do melodyjki moich kłamstw.

Zazwyczaj bawiłem się ich uczuciami jak dzieci zabawkami, manipulując nimi według własnego kaprysu. Jednak coś w sposobie, w jaki Iris zapatrywała się na miłość sprawiło, że zaczynałem wątpić w skuteczność mojej bezduszności.

Patrzyłem na nią, gdy wyznaczała mi granice, ale z każdym dotykiem i spojrzeniem czułem, jak coś we mnie drgnęło. Była jak tajemnicza księga, a ja chciałem poznać każdą stronę, od jej najgłębszych sekretów po najjaśniejsze strony jej duszy.

Moje serce, które dotychczas było zastygłe w lodzie, zaczęło powoli roztapiać się pod wpływem jej obecności. Chociaż wciąż trzymałem kartę kłamstw, zaczynałem rozumieć, że może istnieć coś więcej niż puste obietnice i wyznania miłości bez pokrycia.

Jednak krok w tę stronę wymagał ode mnie odważnej zmiany. Czy potrafiłem zaryzykować coś, co do tej pory uważałem za zbędne i niepotrzebne? Z każdą chwilą spędzoną z Iris, zadawałem sobie to pytanie, a odpowiedź zaczęła się rozwijać w zakamarkach mojej zmęczonej duszy.

Patrzyłem na wtuloną we mnie kobietę i czułem się niczym w zamknięciu. Brakowało mi swobody i musiałem się od niej uwolnić. Wyswobodziłem się i wstałem z łóżka, udając się wprost pod prysznic. Tyle różnych spraw kłębiło mi się w głowie, czułem, że moje nawroty agresji zaczęły powracać. A to wszystko przez pannę Moss, która była moją obsesją. Przez jej upór, kontrola nad opanowaniem przestawała istnieć, a to o niczym dobrym nie świadczyło. Ona musiała jak najszybciej dać mi to, czego pragnąłem. Inaczej może się to dla niej źle skończyć.

Stałem pod strumieniem wody, a uporczywe myśli tłoczyły mi umysł niczym deszcz kropli na szybie. Czułem, jak gorąca woda próbuje oczyścić nie tylko ciało, lecz także moje zatrute myśli. Iris była jak szkarłatna plama na białej koszuli – coś, co musiałem usunąć, zanim przesiąknie we mnie na stałe. W kabinie prysznicowej próbowałem skontrolować rosnącą we mnie furię. Uderzałem dłońmi w zimne kafle, odczuwając, jak ból odbija się od nich. Chciałem, żeby to uczucie wypłukało ze mnie wszelkie emocje, ale zamiast tego tylko się wzmagało.

Obmyłem twarz, choć to nie pomogło ukoić zgorzkniałej duszy. Patrzyłem na swoje odbicie w oparach pary, zastanawiając się, jak doszło do tego, że jestem wplątany w grę uczuć. Iris była jak szachownica, a ja poruszałem się po niej bez skrupułów, ale czy czasem nie zacząłem przegrywać własnej partii?

Woda spływała po moim ciele, ale to nie dawało mi żadnego uczucia oczyszczenia. Czułem się uwięziony w myślach, które przemykały po moim umyśle jak niebezpieczny drapieżnik. Wstrzymałem oddech, starając się uwolnić od tego, co tłamsiło mnie od środka.

Nagle dłonie Iris przesunęły się po mojej skórze, wywołując szereg niekontrolowanych dreszczy. Jej dotyk był jak ostrze, tnące przez zimne powietrze. Miałem ochotę zareagować ostro, wyrwać się, ale jednocześnie to ona zdawała się być jedynym łącznikiem z rzeczywistością, z którą traciłem kontakt.

Woda padała, a w mojej głowie wrzały myśli niepohamowane jak gejzer gotujący się pod powierzchnią. Jej dłonie poruszały się jakby szukały czegoś, ale ja nie wiedziałem czego dokładnie. Potrzebowałem przerwać ten dotyk, odczekać, aż wszystko wróci do normy. Bo co, jeśli ona sprawi, że stracę kontrolę? To byłbym na straconej pozycji.

Nagle zrozumiałem, że potrzebuję czegoś więcej niż tylko chłodzącej kąpieli. Musiałem ją zdobyć, mieć ją pod kontrolą, bo bez tego stracę wszystko, a ja nie mogłem sobie na to pozwolić. Wypchnąłem ją z prysznica, gwałtownie zakręciłem kran i zacząłem osuszać się ręcznikiem, patrząc jej głęboko w oczy. Wiedziałem, że muszę to zrobić, niezależnie od kosztów.

– Skąd masz te blizny? – Zadała mi pytanie, na które nie chciałem odpowiadać, ale obiecałem jej, że dowie się wszystkiego, o co zapyta.

– Miałem wypadek samochodowy i po uderzeniu, szkło wbiło mi się w plecy. – Odwróciłem się w jej stronę.

– O boże, to straszne. – Pocałowała mnie w klatkę piersiową. – Najważniejsze, że wyszedłeś z tego cało.

– Można tak powiedzieć. – Odsunąłem szklane drzwi i podałem jej ręcznik. – Zaraz będzie śniadanie i spotkamy się w jadalni.

– Wszystko w porządku? – Spojrzałem na nią i zmusiłem się do uśmiechu.

– Oczywiście skarbie.

– To naprawdę musiało być przerażające przeżycie. – Iris spojrzała mi głęboko w oczy, szukając w nich odpowiedzi na pytania, których jeszcze nie zadała.

Afton - wcielenie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz