Rozdział 6

1.3K 104 13
                                    

IRIS

W spokojnym pomieszczeniu fundacji, gdzie kształtowały się losy wielu kobiet, moje ręce skrupulatnie wpisywały na listę Katarinę Gulden. Jej historia była jednym z wielu nieprawdopodobnych przypadków przemocy, które trafiały pod naszą opiekę. Katarina, młoda kobieta z licznymi ranami na duszy i ciele, była kolejną ofiarą tyranii małżeńskiej.

Patrzyłam na to imię na papierze, zdając sobie sprawę, jak wiele tajemnic i bólu skrywa za sobą. Gdyby nie interwencja czujnej sąsiadki, mogłoby to zakończyć się tragicznie dla niej i jej nienarodzonego dziecka. Katarina miała zaledwie dwadzieścia dwa lata, a już przeżyła więcej tragedii niż większość ludzi w całym życiu.

Wpisując jej dane na listę oczekujących na mieszkanie, czułam, że to jedyny krok w kierunku odbudowy jej życia. Dziś była dniem, kiedy wychodziła ze szpitala, by skorzystać z oferowanej jej pomocy. Nasza fundacja nie tylko dostarczała dach nad głową, ale także wsparcie emocjonalne i prawnicze, a my pragnęliśmy, aby Katarina odczuła, że nie jest już sama.

Gotowy samochód fundacji oczekiwał pod szpitalem, gotowy, by zapewnić jej bezpieczną podróż do nowego, lepszego rozdziału życia. Dziś potrzebowała spokoju i wsparcia, by stopniowo zacząć zapominać o mrocznym cieniu, który prawie pozbawił ją życia.

– Iris – do pokoju weszła Ava – Przywieźli Katarinę, idziemy ją powitać. — Wstałam od biurka i ruszyłam za przyjaciółką.

Dziewczyny w fundacji z ogromnym zaangażowaniem przygotowywały niewielką uroczystość powitalną dla Katariny. Na ich starannie nakrytym stole pojawiły się soki, przekąski, a także kilka prezentów, które miały stanowić symboliczny gest troski i wsparcia. Wierzyłam, że nawet najmniejszy akcent może sprawić, że Katarina poczuje się mile widziana, kochana i potrzebna.

Kiedy weszłam do głównej salki, spostrzegłam ją w tłumie. Jej postać wydawała się delikatna, a jednocześnie zbyt wyczerpana. Odbijała bladość i strach, które odczytywałam z każdego jej ruchu. Zdecydowałam się zbliżyć, pragnąc jej pokazać, że teraz znajduje się w bezpiecznym miejscu. Jednak, gdy próbowałam objąć ją ramieniem zauważyłam, jak gwałtownie się cofnęła.

Stałam przed nią, starając się przekazać jedynie pozytywne intencje. Chciałam, aby zrozumiała, że przeszłość należy już do historii, a teraz otaczała ją troskliwa opieka. Pomimo jej nieufności, pragnęłam wydobyć uśmiech na twarzy Katariny i pokazać jej, że znalazła miejsce, gdzie może począć nowe, bezpieczne życie.

– Witaj, Kate. — Uśmiechnęłam się do niej obserwując, jak trzyma dłonie na swoim małym, zaokrąglonym brzuchu. — Przygotowaliśmy dla ciebie małą imprezę, żebyś poczuła się bezpiecznie i mile widziana. Ja jestem szefową fundacji i nazywam się Iris Moss. Chcemy, abyś wiedziała, że teraz jesteś w miejscu, gdzie możesz znaleźć wsparcie i nową, bezpieczną przyszłość. – Próbowałam przekazać Katarinie, że jej czas w tym miejscu będzie czasem regeneracji i budowania nowego życia.

– Ja jestem zastępcą Iris i mów do mnie Ava. — Moja przyjaciółka była nieco zwariowaną osobą, ale dzięki swojemu wariactwu, zyskiwała sympatię. — Chciałyśmy, żebyś poczuła się u nas dobrze. — Wzięła ją pod ramię i bez słowa sprzeciwu, zaprowadziła do stołu, gdzie leżały dla Kate prezenty.

– Nie wiedziałyśmy jakiej płci jest dziecko, więc kupiłyśmy trochę rzeczy w uniwersalnych kolorach. — Podałam dziewczynie pierwszy prezent, który niechętnie przyjęła i go otworzyła. Gdy ujrzała małe, białe body z napisem – Mam wspaniałą mamę – w jej oczach ujrzałam łzy radości.

– Dziękuję – powiedziała cicho, uśmiechając się po raz pierwszy.

– To jeszcze nie koniec. — Wręczyłam jej drugi pakunek, w którym znajdował się biały kocyk w misie oraz pościel. W kolejnych były kosmetyki dla maluszka i dla niej, grzechotki, butelki, smoczki, pieluchy i jeszcze kilka innych drobiazgów. — A teraz chodźmy na pyszny tort, który zrobiła Sonia ze swoją córką Lilii. — Twarz Kate się rozjaśniła, zaczynając się powoli odzywać.

– Dziękuje wam wszystkim. To niesamowite. Nie spodziewałam się, że ktoś może w ogóle troszczyć się o mnie i moje dziecko w taki sposób. – Jej słowa brzmiały szczerze i były przepełnione wdzięcznością. Ava i ja spojrzałyśmy na siebie z uśmiechem, wiedząc, że nasza pomoc trafia w odpowiednie miejsce.

– Nie wiem, jak mam wam dziękować. — Ponownie łzy zaszkliły się w jej oczach. Ja również się wzruszyłam i otarłam spływającą łzę. — Nie spodziewałam się tylu wspaniałych prezentów ani takich sympatycznych i życzliwych ludzi.

– Kochana – odezwała się Ava – Wszyscy się staramy, by atmosfera była ciepła, żebyście czuły się u nas kochane i potrzebne. Każda z was przeszła traumę spowodowaną przemocą w rodzinie. My z Iris i z innymi dziewczynami robimy wszystko, żebyście zaczęły żyć normalnie i stanęły na nogi. — Inne dziewczyny zaczęły kiwać twierdząco głowami. — My jesteśmy dla siebie jedną wielką rodziną i zawsze się wspieramy.

– Boję się – wyszeptała.

– Katarino, kochanie, nie masz się czego bać, bo od dziś zaczynasz nowe, lepsze i szczęśliwe życie. Jesteś teraz częścią naszej wspólnoty, a my jesteśmy tutaj, by ci pomóc, wspierać i być dla ciebie jak rodziną. – Skinęłam na pozostałe dziewczyny, a potem popatrzyłam na Kate z uśmiechem. – I wierz mi, nikt cię tu nie zrani. Jesteście bezpieczni.

Życie nowej podopiecznej bardzo mnie przygnębiło, a ból wynikający z tego, że mężczyzna, który kiedyś posiadał uczucia, skrzywdził ją, był nie do zniesienia. Nie mogłam sobie wyobrazić, przez co każdego dnia przechodziła. Na szczęście został zatrzymany i czeka w więzieniu na rozprawę. Postaram się, żeby tak szybko z niego nie wyszedł. Pozostały jeszcze sprawy prawne. Musiałyśmy pozbawić ojca praw do dziecka, kiedy ono się urodzi i znaleźć dobrą dzielnicę dla Kate i jej dzidziusia. Musieli być bezpieczni, a ja czułam się za nich odpowiedzialna bardziej niż za innych.

Decyzje sądowe to nie tylko formalności, to także pewność, że przyszłość Kate i jej dziecka będzie lepsza. Planowałam zadbać o to, aby znaleźli nowy, bezpieczny dom, a ona mogła skupić się na swoim zdrowiu psychicznym i fizycznym. To było moje powołanie, a jednocześnie obowiązek wobec tych dwóch niewinnych istnień.

***

Niedziela minęła i zaczął się kolejny tydzień, a ja dziś miałam naprawdę ciężki poranek. Z samego rana się dowiedziałam, że mąż Kate, nasłał na nią jakiegoś oprycha i zaczął ją straszyć przez SMS–y. Sprawę zgłosiliśmy na policję i jak na działania naszej policji, został zatrzymany w ciągu kilku godzin. Biedna Katarina nie potrafiła się uspokoić i musieliśmy wezwać lekarza, żeby coś jej podał na uspokojenie. Była w ciąży, więc nic za bardzo nie mógł jej dać, ale moja szalona przyjaciółka stanęła na wysokości zadania i Kate się uspokoiła.

Dziś miałam jeszcze spotkanie z Walshem w firmie Aftona. Na spotkanie z Walkerem i Walshem postanowiłam ubrać coś eleganckiego, ale jednocześnie komfortowego. Wybrałam granatowy, dopasowany żakiet i spodnie o prostym kroju. Do tego dobrałam białą, jedwabną bluzkę, która dodawała całości lekkości. Buty na niewielkim obcasie miały zapewnić wygodę podczas dłuższego spaceru po firmie. Moje włosy upięłam w elegancki kok, co nadawało mi profesjonalnego wyglądu.

Czekała mnie jeszcze kolacja z Walkerem. Co mi strzeliło do głowy, żeby się umawiać z Walkerem. Miałam tylko zwiedzić zamek, a okazało się, że będę jego wspólniczką i prawie jego kochanką. Na szczęście w odpowiednim momencie się ocknęłam, bo stałabym się kolejną zdobyczą Aftona Walkera. Gdzie ja miałam wtedy rozum, który nigdy mnie w takich momentach nie zawodził, a teraz zachował się tak, jakby zasnął na jakiś czas. Nie znałam Aftona, ale jego zachowanie, jego wypowiedzi i kierowane w moją stronę słowa, działały na mnie w niezwykły sposób. Czy byłam na tyle bezbronna, że poddawałam się jego seksapilowi? Dla mnie nie liczyła się uroda, ale to, jaki człowiek był i przede wszystkim serce. Serce wiele mogło zdradzić i ukazać swoją prawdziwą duszę. Walker nie był otwarty i nie chciał ujawnić, jakim był mężczyzną. Skrywał coś pod swoją maską czarusia, a ja do końca nie chciałam ujrzeć zakamuflowanej twarzy. Może się myliłam i byłam w dużym błędzie. Sama przecież wychodziłam z założenia, że nie słuchało się plotek na czyiś temat, tylko trzeba było się samemu zaznajomić z drugą osobą. Wszak na tym polegało poznawanie. Robiłam sobie mętlik w głowie i po co? Lubiłam komplikować swoje życie.

O trzynastej miałam zjawić się na spotkaniu, ale oczywiście zapomniałam, że o tej godzinie były korki. Zamiast wyjechać pół godziny wcześniej, wyszłam z fundacji piętnaście minut za późno.

Wsiadając do samochodu, sprawdziłam swoją minę w lusterku. Starając się ukoić nerwy, skorygowałam mankiety żakietu. Odczucie pewności siebie mieszało się z lekkim niepokojem, ale wiedziałam, że muszę zachować zimną krew. Ostatecznie to spotkanie mogło okazać się kluczowe dla dalszego rozwoju biznesu.

W nerwach wybrałam na panelu wyświetlacza samochodu numer telefonu Walsha, mając nadzieję, że zrozumie moje spóźnienie. Odebrał od razu, a jego uspokajający ton sprawił, że trochę opadł mi stres.

– Panno Moss, czekamy na panią. — Usłyszałam, za nim się odezwałam.

– Proszę mi wybaczyć, ale się spóźnię.

– Czy coś się stało? – zaniepokoił się poważnie.

– Nie panie Walsh, za dziesięć minut będę.

– W takim razie wraz z Aftonem, czekamy na panią. — Jego imię oddziaływało na mnie w dziwny sposób.

W trakcie rozmowy w samochodzie zaczęłam zastanawiać się, czy przypadkiem nie tkwiłam w czymś, co przekracza granice mojej dotychczasowej egzystencji. Myśli krążyły wokół niejasnych zdarzeń związanych z Aftonem Walkerem. Wszystkiego sprawiało, że czułam się jak uczestniczka skomplikowanego, niebezpiecznego tańca.

Sama nie wiedziałam, jak to możliwe, ale momentalnie wszystkie włoski na moim ciele stawały dęba. To uczucie było zupełnie nowe i obce, nie doświadczyłam tego wcześniej. Zaczęłam podejrzewać, że pan Afton Walker mi się po prostu podobał. To wydawało się niemożliwe po tak niedawno zakończonym związku z Victorem. Być może to było zbyt szybkie, zbyt intensywne, ale nie mogłam zaprzeczyć temu nowemu uczuciu, które we mnie kiełkowało.

Nikt poza Avą nie znał wszystkich szczegółów moich ostatnich przeżyć, nie wiedział, przez co dokładnie przechodziłam, ile tabletek brałam czy jakie mroczne myśli mi towarzyszyły. W ciągu niespełna tygodnia straciłam kochanego tatę oraz narzeczonego, który potraktował mnie w najgorszy sposób. Wszystkie te przeżycia odcisnęły na mnie swoje piętno, a ja nadal musiałam uporać się z nimi. Dlatego reakcja na Aftona była dla mnie całkowitym zaskoczeniem i jednocześnie nowym wyzwaniem emocjonalnym.

Dziesięć minut później wjeżdżałam windą na trzynaste piętro. Ta liczba zawsze kojarzyła mi się z pechem, więc unikałam jej jak ognia. Nawet trzynastego dnia nie wychodziłam z domu, przekonana, że coś niepokojącego się wydarzy. W domowym zaciszu czułam się bezpieczna, z wyjątkiem momentów, gdy przypadkowo tłukłam szklanki i talerze, co wywoływało śmiech. Być może rzeczywiście byłam pechowcem, a może po prostu wierzyłam w nieprzyjemne zbiegi okoliczności.

Drzwi windy się rozsunęły, odsłaniając przystojnego mężczyznę w grafitowym garniturze, białej koszuli z czerwonym krawatem i lśniących butach. Jego włosy były starannie ułożone, a ciemna oprawa oczu dodawała mu tajemniczego uroku, podobnie jak dobrze utrzymana broda z wąsami. Był to mężczyzna o fascynującym wyglądzie, emanujący pewnym tajemniczym wdziękiem. Jego uśmiech i zalotne puszczanie oczka sprawiły, że poczułam się lekko zakłopotana. Szybko wyszłam z windy, starając się oddalić od tego nieoczekiwanego spotkania.

– Do następnego spotkania piękna. — Odwróciłam się do tyłu, kiedy drzwi się zamykały, ale zdążyłam dojrzeć ten cwaniacki uśmieszek.

Kim był ten mężczyzna i czego szukał w firmie Aftona? Nie sądziłam, żeby to był któryś z jego pracowników. Za drogi miał garnitur i za bardzo był bezczelny w swoim zachowaniu. Podeszłam do biurka, przy którym siedziała młoda i ładna kobieta. Na mój widok wstała i podeszła do mnie.

– Dzień dobry, jestem Iris Moss.

– Witam panią. Pan Walker i pan Walsh czekają na panią.

– Wiem – uśmiechnęłam się do kobiety – Wszystko przez te korki.

– Coś o tym wiem – odwzajemniła uśmiech – Czy podać kawę?

– Bardzo proszę.– Zaraz przyniosę, tylko panią zaprowadzę. — Dziewczyna wydawała się sympatyczna.

– Dziękuję. — Musiałam zapytać się o człowieka, którego spotkałam przed windą, bo nie dawało mi to spokoju. — Proszę mi wybaczyć, ale kim był ten mężczyzna, który przed momentem opuszczał piętro?

– To był pan Chris, brat pana Aftona. A czemu pani pyta? – Przystanęłyśmy przed wiśniowymi i dębowymi drzwiami.

– Tak z ciekawości. – Przybliżyła się do mnie i szepnęła mi do ucha. – Tak na wszelki wypadek, ostrzegam panią przed Christopherem i Aftonem. Oni są niebezpieczni.

Otworzyła drzwi, a ja wkroczyłam do wnętrza eleganckiej sali konferencyjnej.

Na środku stał długi, biały stół, przy którym siedzieli Afton i pan Walsh. Ich spojrzenia podniosły się, kiedy weszłam do środka.

Afton, ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę, patrzył na mnie z zaciekawieniem. Jego spojrzenie było intensywne i pełne tajemnic. Obok niego siedział pan Walsh, starszy pan o przemiłym wyrazie twarzy. Afton podszedł do mnie i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Oboje czekali, aż usiądę na wskazanym przez Walkera miejscu.

Miałam tylko cichą nadzieję, że spotkanie potoczy się prawidłowo.

Afton - wcielenie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz