Rozdział 14

1.6K 87 22
                                    

IRIS

Afton podał mi okrycie, delikatnie się uśmiechając. Jego dłoń chwyciła moją, a nasze palce splatały się w jedność. Poczułam ciepło jego uścisku, a usta delikatnie dotknęły wierzchu mojej dłoni. Razem opuściliśmy mój gabinet, a ja zaczęłam odczuwać dziwny rodzaj szczęścia, którego nie doświadczałam od czasów, gdy żył mój tata. Potrzebowałam wsparcia, opieki, a Afton Walker był mężczyzną, który to wszystko mi oferował. Nie był idealny, ale właśnie taki był dla mnie doskonały, taki, jakiego potrzebowałam. Nie wiedziałam, co przyniesie nam przyszłość, ale w tamtej chwili pragnęłam, aby te chwile trwały wiecznie.

Musiałam odnaleźć Avę, by powiedzieć, że wychodzę. Dostrzegłam ją przy stole, na którym gorliwie segregowała ubrania dla podopiecznych. Pomocnicy wokół niej pracowali intensywnie, ale spostrzegłam, że Ava skupiona była w pełni na swoim zadaniu. Podeszłam do niej, a Afton szedł obok, wciąż trzymając mnie za rękę. Jej wrogie spojrzenie, którym obdarowała Walkera, momentalnie mnie zaniepokoiło. Wiedziałam, że nie darzyła go sympatią, ale liczyłam na, choć odrobinę taktu w obliczu mojej radości.

– Wychodzę Av, jeśli coś się będzie działo, to dzwoń. – Ucałowałam przyjaciółkę w policzek.

Przytrzymała mnie za ramię i szepnęła do ucha.

– Błagam cię na wszystko, zostaw go Iris. – Pokręciłam tylko głową i się odsunęłam.

– Jestem pod telefonem. – Jej wzrok wypalał dziurę w Aftonie.

Wyszliśmy razem na zewnątrz, a ja poczułam, jak napięcie między Aftonem a Avą wisi w powietrzu niczym gęsta mgła.

Afton trzymał mnie za rękę i zmierzaliśmy w kierunku wyjścia. Wiedziałam, że Ava ma swoje powody, ale teraz, kiedy wreszcie poczułam coś więcej, nie zamierzałam słuchać rad nikogo innego niż serce.

Skąd w niej była do niego taka duża nienawiść? Któregoś dnia będę musiała się od nich dowiedzieć prawdy. Moje myśli krążyły wokół tej sprawy, ale teraz, gdy miałam Aftona u boku postanowiłam, że skonfrontuję się z Avą i z jej uczuciami. Czy mogła zaakceptować moje wybory, czy może miała inne powody, które trzymała w ukryciu? Wiedziałam, że muszę się z nią rozmówić, bo ta niewiedza zdawała się być kluczem do zrozumienia wielu spraw.

– Twoja przyjaciółka raczej mnie nie lubi. – Odezwał się do mnie, kiedy jechaliśmy jego samochodem.

– Ava jest wspaniałą osobą. Trudno jest jej zaufać, zwłaszcza mężczyzną. – Powiedziałam zgodnie z prawdą. – Musi cię poznać i wtedy zmieni do ciebie swoje podejście. – Uśmiechnęłam się do mężczyzny, a on położył swoją dłoń na moim udzie.

Chociaż Afton był dla mnie kimś wyjątkowym, zdawałam sobie sprawę, że musi zdobyć zaufanie Avy, której niełatwo było przekonać o czyjejś uczciwości. Odczuwałam wewnętrzny niepokój, nie wiedząc, jak ta sytuacja się rozwinie. Jednak z drugiej strony, miałam nadzieję, że po pewnym czasie Ava zobaczy w nim to, co ja już widziałam - człowieka gotowego na prawdziwą miłość i zrozumienie.

Dowiedziałam się od Walkera, że spędzimy całą noc na jego luksusowej łodzi. Miło z jego strony, ale ja pragnęłam uciec od przepychu i bogactwa, które codziennie mnie otaczało. Marzył mi się zwykły wyjazd nad morze, gdzie mogłabym na boso spacerować po piaszczystej plaży i wsłuchiwać się w szum fal i świergot mew. Rozpalić ognisko, wtulając się w Aftona i razem patrzeć w taniec ognia, który miałby różne barwy czerwieni i żółci.

Mężczyźni myśleli, że bogactwem łatwiej było mnie zdobyć, ale ja tego nie potrzebowałam. Jedynie pragnęłam tej normalności, o której ludzie z wyższych sfer zapominali. Chciałam doświadczyć prostych przyjemności życia, z dala od złotych klat i marmurowych podłóg. Zależało mi na chwilach spokoju i bliskości przyrody, gdzie luksus ustępował miejsca autentycznym przeżyciom. Moje serce wołało o prawdziwą prostotę, a nie o migdałowe mydła w kształcie serca i kieliszki kryształowe wypełnione najdroższym szampanem.

– Jesteśmy na miejscu – powiedział, zatrzymując samochód przy malowniczym pomostowym drewnianym mostku.

Pomógł mi wysiąść, trzymając mnie za dłoń, a następnie poprowadził przez mostek w kierunku swojej imponującej łodzi. Był to elegancki jacht o nazwie "Ocean Serenity" prezentował się jak biały klejnot na tle błękitnego nieba.

Kadłub jachtu był smukły i dopracowany, a lśniące białe malowanie podkreślało każdy detal konstrukcji. Wydawał się być perfekcyjnie utrzymany, co świadczyło o dbałości o najdrobniejsze szczegóły. Na dziobie jachtu widniał elegancki znak, a na burcie wygrawerowana nazwa, świadcząca o tym, że to jednostka o niezwykłej klasie.

Słychać było delikatne skrzypienie liny przywiązanej do pomostu. Kiedy dotarliśmy na pokład, zauważyłam, że na jachcie panował wyjątkowy porządek. Meble z drewna mahoniowego uzupełniały elegancję, a miękki szum wody pod łodzią zapowiadał spokojny rejs. Nie byłam z tego powodu zadowolona, ale nie chciałam robić przykrości Aftonowi, który wyraźnie starał się sprawić mi przyjemność.

– Na łódź, to mi raczej ten jacht nie wygląda – odparłam, zerkając na okazałą jednostkę pływającą.

– Nie podoba ci się Iris? – Przystanął, obejmując mnie w pasie. – Powiedz mi, czego pragniesz, a to uczynię. – Widziałam, że się stara i nie mogłam rozczarować Walkera.

– Pragnę cię. – Ujął w dłonie moją twarz i namiętnie pocałował.

Zaskoczył mnie, gdy nagle podniósł mnie na ręce, nie zważając na obsługę jachtu i zaniósł do kajuty. W całym tym luksusie czułam, że to, czego naprawdę pragnę, było już tu, przy mnie.

– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – Postawił mnie koło ogromnego łoża, na którym sam usiadł. – Chce patrzeć, jak się rozbierasz panno Moss. – Zrzuciłam z siebie nakrycie, zdjęłam bluzkę i powoli zaczęłam zsuwać z siebie dolną część ubrania. Stałam przed nim w samej bieliźnie. Widziałam, jak ręką poprawiał sporych rozmiarów wybrzuszenie między nogami. – Jesteś idealna i niczym nieskażona. – Chwycił mnie za dłoń i przyciągnął do siebie. Stałam między jego rozszerzonymi udami, a Afton całował mój brzuch, błądząc dłońmi po pośladkach. – Chciałbym czcić każdą część twego ciała. – Wstał i uniósł mnie do góry, kładąc na granatowej pościeli. – Panno Moss, jesteś uzależniająca, niczym najdroższy szampan świata. – Nie podejrzewałam Aftona o żaden romantyzm, ale on pokazał, że jest zupełnie inaczej.

Rozkoszne oświetlenie w pokoju podkreślało każdy detal, a aksamitne zasłony łagodziły promienie światła. Zdjął z siebie marynarkę, odsłaniając muskularny tors. Jego spojrzenie wypełnione żądzą przemierzało moje ciało, a ja czułam, jak napięcie rośnie w powietrzu. Afton sięgnął po butelkę szampana, stojącą w lodówce i otworzył ją z gracją.

– Panno Moss, chcę, by ten wieczór był niczym święto zmysłów. – Wlał szampana do kryształowych flutes, a bąbelki tańczyły w szklance jak obietnica namiętności. Następnie podał mi kieliszek, byśmy wznieśli toast za ten moment. – Za naszą jedyną chwilę, która sprawi, że świat stanie w miejscu.

Ostatki szampana umilającego nam ten intymny moment zniknęły w jednym łyku, a później Afton położył butelkę na stoliku nocnym. Jego dotyk był pełen żaru, a pocałunki odciskały się na mojej skórze jak zapamiętane modlitwy. Mieszanka namiętności i czułości sprawiła, że po chwili zapomniałam o całym świecie.

Stanął przy łóżku, a ja nie mogłam oderwać od niego wzroku. Zaczęliśmy się rozbierać, a promienie słońca, które przedzierały się przez krwisto czerwone aksamitne zasłony, odbijały się od jego wyrzeźbionego ciała, niczym blask złota. Był taki przystojny, taki idealny, że sam widok gołego ciała rozpalał mnie do czerwoności.

Wszedł na łóżko, a ja mogłam dostrzec napięcie w jego spojrzeniu. Jego dotyk był jakby obietnicą namiętności, a atmosfera w pokoju wibrowała od czegoś, co można było nazwać elektrycznym podnieceniem. Gwałtownie rozszerzył moje nogi, a delikatny dreszcz przeszedł mi po ciele. Jednym szybkim ruchem zdarł ze mnie majtki, a ja znalazłam się w wirze rozkoszy.

Wilgotny język Aftona napierał na moją wrażliwą łechtaczkę, a ja wyginałam się w łuk z nadchodzącego orgazmu. Trzymał mnie za biodra, a ja poddawałam się falom przyjemności. Jego dotyk sprawiał, że czułam się jak w niebiańskim szaleństwie. To, co wyprawiał ze mną, przyprawiało mnie o rajską rozkosz, a ja nie myślałam o niczym innym, jak tylko o chwili połączenia się z Aftonem w jedność.

Gdy sięgnął po prezerwatywę i założył gumkę na penisa, czułam radość i dużą podnietę z nadchodzącego momentu. Nachylił się nade mną i wbił się za jednym razem w moje usta, jak i w pochwę. Nie był delikatny, co mi wcale nie przeszkadzało. Jego ruchy były szybkie, jak tańce wulkanicznych płomieni. Czułam się jak na pędzącym koniu. Jęczałam, dyszałam, jakby zaraz miało mi zabraknąć powietrza. Orgazm nadszedł momentalnie, a na jego ustach ujrzałam delikatny uśmiech.

Afton - wcielenie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz