Druga część - Rozdział 4

103 9 2
                                    

AFTON

Obejmując mocniej rękojeść broni, czułem, jak zimny metal wchodzi w moje dłonie, przypominając mi o odpowiedzialności, jaką musiałem wziąć na siebie. Ten chłodny dotyk, tak znajomy, przynosił mi jednocześnie ukojenie i przypływ adrenaliny. Zbliżając się do rozpadającego się budynku, moje kroki stawały się coraz pewniejsze, ale serce biło mi mocniej, bijąc rytm niepokoju, który paradoksalnie dodawał mi siły. Wiedziałem, że to jest to, co muszę zrobić.

 Musiałem być gotowy na każdą ewentualność. Adrenalina wypełniała moje żyły, dodając ostrości każdemu z moich zmysłów. Każdy dźwięk, każdy cień mógł oznaczać zagrożenie lub szansę. To było moje pole, moja gra i nie mogłem sobie pozwolić na żadne potknięcia. Wszystko musiało być idealne.

 Ten dzień musiał się zakończyć zgodnie z moimi zamiarami. Nic nie mogło przeszkodzić w realizacji moich planów. Światło słońca odbijające się od walących się ścian było tylko słabym promykiem nadziei, który prowadził mnie do celu. Byłem w stanie zrobić wszystko, by osiągnąć swój cel. Każdy, kto stanąłby mi na drodze, musiał zapłacić za to swoim życiem. To była zasada, którą ostatnio przestrzegałem i była niezmienna jak prawo natury. Nie było dla mnie innej opcji.

 Mój umysł wypełniały obrazy, chaotyczne i mroczne. Często słyszałem głosy, które mówiły mi, co mam robić. Wiedziałem, że inni uważaliby mnie za szaleńca, ale dla mnie to była prawda, jedyna rzeczywistość. Te głosy były moim przewodnikiem, moimi jedynymi towarzyszami. Każdy ich szept napędzał mnie do działania, do realizacji mojego planu.

Zauważyłem wychylającego się mężczyznę. Jego postać zdawała się drżeć w blasku słońca, jak cień, który nie potrafi znaleźć swojego miejsca. Schowałem broń, starając się zachować pozory spokoju, ale w głębi duszy przygotowywałem się na każdą możliwą reakcję. Wiedziałem, że jeśli będzie trzeba, mogę go zabić bez wahania. W mojej głowie przetaczały się obrazy, jak jego ciało upada na ziemię, a ja stoję nad nim, triumfujący. To była moja rzeczywistość, moje zasady. I nie było odwrotu.

 Zbliżałem się do mężczyzny, czując, jak napięcie rośnie. W mojej głowie narastała kakofonia głosów, każde z nich szeptało inne rady, inne strategie. Byłem gotowy. To był moment, na który czekałem. Nie mogłem pozwolić, by ktoś pokrzyżował moje plany. Mój świat, moje zasady, mój dzień. Każdy, kto stanąłby mi na drodze, musiał zapłacić za to najwyższą cenę.

 Czas zwalniał, a każdy krok zdawał się trwać wieczność. Wiedziałem, że muszę działać szybko, ale każdy ruch musiał być przemyślany. To była moja gra, a ja byłem mistrzem. Patrzyłem na mężczyznę, który teraz stał przede mną, a w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl: dziś zakończę tę rozgrywkę na moich warunkach.

– Słyszał pan te wystrzały? – zapytałem, starając się brzmieć naturalnie, choć naprężenie wciąż tliło się w moich nerwach.

Mężczyzna, lekko wystraszony, spojrzał na mnie i potrząsnął głową.

– Tak. Byłem w pobliżu, kiedy je usłyszałem i zaraz podjechałem – odpowiedział, jego słowa brzmiały jak echo moich własnych obaw.

– Mój pies się przestraszył i uciekł. Właśnie go szukam – skłamałem, starając się zyskać jego zaufanie poprzez element, jakim był strach o bliskiego zwierzaka.

Mężczyzna skinął ze zrozumieniem, ale jego wzrok nadal krążył nerwowo po okolicy.

– Z pewnością się znajdzie. Najgorsze jest to, że nie wiem, kto strzelał do tych kobiet – dodał, a jego słowa spowodowały, że moje mięśnie spięły się jeszcze bardziej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 09 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Afton - wcielenie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz