Rozdział 11

1.2K 92 17
                                    

AFTON

Pod prysznicem pozwoliłem wodzie zmyć z siebie nie tylko fizyczne resztki sytuacji, ale także emocje, które w niej uczestniczyły. Spojrzałem na kaskadę kropli, jakby chciały odwrócić moją uwagę od mrocznych myśli. Woda była gorąca, jednak w moim wnętrzu tlił się chłód zdobytej kontroli.

Widok rozebranej Iris wciąż kłębił się w mojej głowie. Jej pożądanie, oddanie, te niewinne spojrzenia, które zamierzałem wykorzystać dla własnych celów. To było jak gra, a ja byłem mistrzem manipulacji, zataczającym swoje kręgi wokół naiwnej ofiary. Nie był to zwykły podbój ciała, to była gra o władzę.

Zasłoniłem twarz dłońmi, pozwalałem na chwilę oddychać wewnętrznemu spięciu. Choć woda płynęła po moim ciele, wewnętrzny dreszcz był trudny do zmycia. Wchłaniałem ten moment, przygotowując w sobie plany na kolejne dni. Iris wpadła w moją sieć, a teraz było tylko kwestią czasu, zanim zamknę ją w klatce własnych intryg.

– Głupia Iris. – Powiedziałem do siebie, głupio się uśmiechając.

Odszedłem spod prysznica z wyraźnym przekonaniem o swojej przewadze w tym szachowniczym układzie. Dla mnie kobiety były jedynie pionkami, którymi poruszałem według własnej woli. W głowie tkwiła ta myśl, jak cieszyłem się z tego, że Iris dawała się uwieść moim intrygom. Była jak wiele innych kobiet, poddająca się przyjemności cielesnej i łudząca się uczuciem miłości.

Ponury uśmieszek gościł na mojej twarzy, gdy opuściłem łazienkę, owinięty w ręcznik. Plan był prosty – zawiozę Iris do domu, uwolnię się od jej towarzystwa, a w międzyczasie przygotuję grunt pod przyszłe posunięcia. Wchodząc do sypialni, spojrzałem na nią śpiącą, niczym ptak zdobyty do klatki. Jej niewinność była jedynie zewnętrzną maską, którą zamierzałem zdjąć.

Zastanawiałem się, jak długo jeszcze Iris utrzyma pozory naiwności. Moje zamiary były jasne – wykorzystam ją do końca, a potem pozostawię ją z niczym. Z pewnością był to kolejny akt w moim teatrze władzy.

Podnosząc zarówno moje, jak i Iris ubrania, ułożyłem je na krześle i opuściłem moją sypialnię. Nie chciałem z nią spać, unikając sytuacji, w której Iris mogłaby się do mnie zbliżyć. Byłem przekonany, że nie zasługuję na uczucia, nie znałem ich ani od rodziców, ani od nikogo innego. To zawsze Christopher był tym, który otrzymywał całą uwagę i miłość, pozostawiając mnie w cieniu. Byłem pomijany we wszystkim. Nawet podczas uroczystości urodzinowych, które dla innych były powodem do radości i świętowania, dla mnie były dniem, gdy jeszcze bardziej czułem się odrzucony.

Moje życie stało się pełne oziębłości i braku zrozumienia, a to, co wobec mnie działo się w rodzinnym domu sprawiło, że zacząłem zamieniać się w potwora. Ojciec i matka traktowali mnie jak utrapienie, jak największe zło, jakie mogło ich spotkać. Wraz z upływem czasu ich odrzucenie sprawiło, że stałem się coraz bardziej cyniczny i trułem się goryczą życiowej samotności.

Regularnie rodzice byli wzywani do szkoły, by słuchać skarg i żalów nauczycieli. To było moje kolejne upokorzenie, kolejne potwierdzenie, że jestem problemem, który trzeba usunąć. W końcu postanowili mnie wydalić, a ojciec przekonany, że wojskowa dyscyplina pomoże mi osiągnąć cechy, których mu w synu brakowało, podjął decyzję o wysłaniu mnie do szkoły wojskowej.

Od piętnastego roku życia poznawałem tajniki bycia silnym, twardym i opanowanym mężczyzną. Cierpiałem podczas niezliczonych treningów, czułem na własnej skórze fizyczny ból i niejednokrotnie nie miałem siły dotrzeć do pokoju, by położyć się na łóżku. To wtedy postanowiłem, że z czasem ja sam będę traktować ludzi tak, jak mnie traktowano. Moje początkowe pragnienie miłości i uwagi, które jako dziecko było we mnie zagłuszone. Z czasem ustąpiły miejsca chęci zemsty i kontroli nad innymi.

Afton - wcielenie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz