Rozdział 22

592 19 7
                                    

Gdy stałam przed tym cholernym budynkiem w którym odbywała się walka i kończyła papierosa sama nie wiedziałam co tu robię, ale skoro Theo jest w stanie narażać siebie i jego przyjaciele go w tym wspierają to chce to zobaczyć. Chce być pewna ze i ja będę mogła to zaakceptować w końcu mam zamiar zostać w tym mieście i i być przy nich wszystkich tak jak oni przy mnie.
Razem z Lola idziemy za Zac'iem w stronę wejścia, bramkarz nic nie mówi tylko wpuszcza chłopaka mojej przyjaciółki. Kiedy przechodzę obok wysokiego i w sumie, aż za bardzo umięśnionego mężczyzny kieruje wzrok w stronę podłogi. Mimo ze bywałam w takich miejscach, nigdy nie jestem zachwycona, że w nich przebywam a szczególnie teraz kiedy mam żałobę i tak przymknęłam oko na cudowny pomysł Loli i Matt'a. Co nie oznacza ze powinnam sobie latać po mieście.
Zac zamówił nam po drinku przy barze i zaprowadził na loże, usiadłam i zaczęłam się rozglądać po twarzach zebranych tu ludzi. Nie było tutaj wiele kobiet nie licząc tych pracujących i nie wiem czym się niektóre zajmują patrząc po tym jak wyglądają, bardzo kuse spódniczki sięgają im ledwie za tyłek. Wzięłam łyk drinka i rozbrzmiał dzwonek na ring który znajdował się po środku całego budynku wszedł elegancko ubrany mulat.

- Witam, nazywam się Marko Gomez właściciel tego lokalu, chciałem was przywitać serdecznie i upewnić się ze nie muszę przypominać zasad panujących tutaj, panowie to kulturalny lokal wiec proszę trzymać nerwy na wodzy, dużych wygranych życzę, żegnam.

Facet zszedł z ringu i polerował się schodami na górę dopiero teraz zauważyłam szklane pomieszczenie przy suficie widać stamtąd pewnie całe pomieszczenie.
Nawet nie zauważyłam kiedy na ring wszedł pierwszy zawodnik którym nie był Theo. Średniego wzrostu blondyn skoczył na liny ringu i zaczął walić w pierś jak jakaś małpa, parsknęłam śmiechem kierując wzrok na Laure na co ona powtórzyła mój gest.

- Ta pewność siebie go zgubi. - powiedział Zac.

Zdezorientowana nagłym komentarzem chłopaka, spojrzałam na niego pytająco.

- Mimo ze obawiasz się, tego co zobaczysz Theo jest w tym naprawdę dobry. W tym sporcie liczy się to co masz w głowie a on ma tam każdą możliwą kombinacje która może być potencjalnym wykończeniem swojego przeciwnika, bada jego każdy ruch w tym sporcie trzeba być skupionym aby wygrać walkę. Ten tu najwidoczniej ma tam sieczkę.

Pozostawiłam chłopaka bez odpowiedzi i zwróciłam swoj wzrok na ring na który wchodzi chłopak o którym wspomniał Zac.

- O wilku mowa. -powiedziała Lola lekko klepiąc mnie w ramie.

Prześlizguje się przez liny ringu w szybkim tempie wskakuje na ring przykładając rękawice do ust. Układając ręce w gardę potrząsa lekko głowa a jego przeciwnik podchodzi do niego układając się do podobnej pozycji co Theo.
Blondyn zaczyna atakować bruneta, ale on sobie świetnie radzi z jego ciosami które w większości  zbiera na gardę. Nagle brunet wyprowadził  prawy cios który najwidoczniej miał tylko zmylić przeciwnika bo blondyn dostaje porządnego prostego z lewej ręki.

- Theo jest leworęczny? - pytam ze zdziwieniem. Szybko spoglądając na jego najlepszego przyjaciela.

- Zauważyłaś, nieźle Mia, przeciwnikowi ciężej jest się ustawić przez to ze jest leworęczny to atut Theo.

I oboje wracamy do oglądania walki bruneta który wyprowadza serie różnych ciosów i blondyn pada na ziemie. Ludzie zaczęli krzyczeć i gwizdać co trochę mnie zirytowali halo gdzie ja jestem w dżungli? pomyślałam przewracając oczami.

-Będziemy tak tu siedzieć i czekać na tego palanta czy sami go znajdziemy? - zapytałam zirytowana po 15 min siedzenia i rozglądania się po pomieszczeniu.

-Powiedziałem opiekunowi Theo, że tu jesteśmy uwierz mi gdy się dowie, zjawi się  tu w mgnieniu oka.

- Czemu tak zakładasz? - zapytała Lola.

Zac już nie odpowiedział tylko spojrzał się w moja stronę. Naprawdę nie rozumiem relacji między mną a brunetem, ale chce mu powiedzieć ze to nie mój brat wybiera osoby z którymi rozmawiam. Chce wyjaśnić to co zaczął wyjaśniać mi na imprezie, czemu on podjął za mnie ta decyzje. Jego troska o mnie kiedyś go zgubi tak jak mamę a tego nie chce muszę stać się samodzielna i przede wszystkim czemu Theo nie wspomniał o zachowaniu Brada. Akceptował zachowanie mojego brata, nie wspominając mi ani słowa o nadopiekuńczości.

- Co wy tu do kurwy robicie- oho jest i on, unoszę wzrok i ogarnie mnie szok. Stad nie było widać jak mocno został poobijany chłopak na ringu, ale z bliska widać zaczerwienione ślady, które pewnie zmienia się w siniaki i lekkie rozcięcie na łuku brwiowym. Nawet w takim wydaniu wyglądał gorąco, za gorąco przy nim nigdy nie mogę się skupić, doprowadza mnie to do szału. Brunet opada na sofę loży i bierze łyka wody stojącej na stoliku, pewnie Zac kupił ja z myślą o swoim przyjacielu. - wiec słucham ?- powtórzył się Theo.

- Ja chciałam tu przyjechać. - zaczęłam.

- Ty?- zapytam zszokowany brunet- po co? Lubisz oglądać mnie półnagiego Mia, trzeba było powiedzieć tylko słowo dla ciebie spełniłbym twoja prośbę.- pochylił się w moja stronę, łobuzersko się uśmiechając a mnie, aż ścisnęło w podbrzuszu na myśl,że między mną a nim miałoby do czegoś dojść.

- Nie bo mam sprawę do wyjaśnienia, nie schlebiaj tak sobie bo ci ego urośnie, baranie.

- Ale pieszczotliwie, to słodkie. - zażartował sobie Theo, a jego lekceważenie powagi tej sytuacji zaczyna mnie denerwować.

- Nie uważasz, że twoje zachowanie jest dziecinne? Będziemy mieć relacje jak dzieci w podstawówce, zadajesz się ze mną tylko przez internet? Ciężko ci się na mnie patrzy?- brunet patrzy na mnie zdezorientowany - A No tak ktoś zapomniał wspomnieć o rozmowie z moim bratem- na te słowa Theo lekko się spiął, zszokowany ze najwidoczniej mój brat się wygadał.

- Nie rozumiem w czym problem, wraz z Bradem zrobimy wszystko, żebyś była bezpieczna.

Słowa chłopaka działają na mnie jak płachta na byka wstaje nagle - A kto zajmie się waszym bezpieczeństwem, wszyscy chcecie skończyć jak moja matka? - i ruszyłam w stronę wyjścia.

Gdy przechodziłam przez tłumy śmierdzących alkoholem i potem ludzi wpadłam nagle na czyjaś klatkę piersiowa i odbiłam się jak mała laleczka chociaż taka mała to ja wcale nie jestem. Zmierzyłam tylko mężczyznę wzrokiem i rozpoznałam w nim właściciela lokalu szybko zwróciłam wzrok w podłogę i pognałam w stronę wyjścia. Obejrzałam się i zauważyłam Theo, który kierował się w moim kierunku ale nie miałam ochoty już dzisiaj rozmawiać z nim na ten temat musza zrozumieć ze ciężko mi się patrzy jak ryzykują dla mnie życie, nie udźwignie tego jak komuś się coś jeszcze stanie przeze mnie. Wsiadłam do taksówki zamknęłam za sobą drzwi, powiedziałam kierowcy adres, położyłam głowę na zagłówku i zamknęłam oczu by chwile odetchnąć.
——————————————————————————— Pozdrawiam i dobrej nocki gwiazdeczki ❤️💥

FirstTheSky 🥰

Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz