Rozdział 33

410 14 1
                                    

Jest już widno od dłuższego czasu, leżę w łóżku i gapię się w sufit jakbym mogła tym coś zmienić. Jest dziewiąta. Z racji na kolejną wystrzałową imprezę jaką przeżyłam postanowiłam odpuścić sobie szkołę. Był piątek więc długi weekend mi nie zaszkodzi. Tylko go tu ściągnęłaś. Myśl przelatuje po mojej głowię przez ułamek sekundy. Naraziłam swoich przyjaciół i nie chodzi o to, że czułam się winna z powodu tej sytuacji bo przecież kto się mógł tego spodziewać, ale do cholery dałam się złapać. Podejść jak małe dziecko a dodatkowo nie byłam na tyle twarda aby ukarać jednego z osób, które zgotowało mi to piekło. Gdyby nie Theo i chłopaki prawdopodobnie zostałby ze mnie placek a moi bliscy pogrążyliby się w rozpaczy. Przeklinam osobę odpowiedzialną za ten cały syf. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku opadając na satynową poszewkę mojej poduszki. Słowa chłopaka którego spotkaliśmy w lesie podczas ogniska ciągle dźwięczą mi w głowię. Sentyment. Sentyment do mnie miała tylko jedna osoba, której nigdy nie chce więcej widzieć na oczy, to jest nie możliwe on jest za daleko na pewno o mnie zapomniał. Błagam oby o mnie zapomniał. Obróciłam się i szybko chwyciłam za telefon wpisując w odbiorcę wiadomości Roberta, który dużo mi pomógł w Polsce. Robert był prawą ręką M i jego najlepszym przyjacielem. Pamiętam jak opowiadał mi czasy kiedy M nie był taki. Kiedy był wesołym, ambitnym chłopakiem, pełnym charyzmy szczęścia i wielkich planów. Sama też takiego go poznałam, wesołego i z głową w chmurach. Był roztrzepany wielu dla niego pracowało, a nawet i jego rodzina, bracia, kuzynowie nigdy nie wciągał w swoje interesy kobiet zawsze uważał, że nam kobietom nie można ufać. Odpowiadało to każdej kobiecie która była z jego rodziny. Czemu by nie? Niemały dochód który przynosił rodzinie nie mógł przecież ich nie zadowolić. Niestety M musiał po kimś odziedziczyć zachłanność i jak się okazało odziedziczył to po matce. Problem zaczął się kiedy dowiedział się o zdradzie. Matka sprzedając informacje konkurencyjnej zorganizowanej grupie z nadzieją na większy dobytek, bo tak tylko o to jej chodziło , sama podpisała na siebie los który ją spotkał. Skoczyło się to dla niej oczywiście śmiercią, a u mnie wzięciem mnie siłą i pobiciu za to, że jestem kobietą. Krzyczał tak głośno i długo, do dziś pamiętam ból głowy który mi towarzyszył po jego ataku. Wylądowałam w łóżku na prawie dwa tygodnie gdy dostałam wstrząsu mózgu, a on siedział przy moim łóżku przepraszając za całe to gówno i wierzyłam mu, bo komu by nie odjebało chociażby na chwile jakby spotkało go to szaleństwo, ufałam mu a to był mój największy błąd. Od tamtej pory ciężko było znaleźć w nim chłopaka sprzed tej całej chorej akcji. Pogrążył się w narkotykach, alkoholu w sumie chyba już zawsze widziałam go w towarzystwie szklanki bursztynowego trunku. Nie lubiłam wspominać tych czasów, były ciężkie i ciemne a wręcz czarne. Nienawidzę go całego. Imienia. Postury. Głosu. Dotyku. Specyficznego zapachu perfum którym się psikał tyle razy dziennie, że czułam go nawet od siebie. Zapach który przychodził w nocy jak widmo i spał ze mną w łóżku. Gdy zasypiałam i byłam sama sen przychodził szybko, ale gdy tylko wyczuwałam jego obecność a było tak za każdym razem, o śnie to mogłam tylko pomarzyć. Stres nie pozwalał mi spać, a kiedy nie wracał na noc byłam w siódmym niebie, zasypiałam ze ślepym poczuciem bezpieczeństwa którego tab bardzo potrzebowałam. Gdy uwolniłam się od człowieka który wyrył swoją obecność w mojej pamięci, nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Szczęście zmieszane z obawą co dalej ze mną będzie było wymieszane we mnie, a ja do teraz pamiętam chęci zwrócenia wszystkiego co miałam w żołądku.  Kiedy policjant powiedział, że nic mi się już nie stanie spojrzałam na niego jak na idiotę, który chyba sam nie był świadomy swoich słów i tego, że z pewnością zaraz zginie kończąc z kulką w głowie od jednego z małpiszonów M. Ku mojemu zaskoczeniu a jego pewności, nie przyszła żadna śmierć. Wychodząc z ukrycia rozejrzałam się po pomieszczeniu antyterroryści z łatwością obalili te dzieciuchy którzy nazywali siebie gangsterami chociaż im samym było do nich daleko. Psychole tak trafniej bym ich określiła. Zasady to jest coś co odróżniało ten cały szajs od prawdziwego interesu. M przestał ufać bliskim a zaczął obcym, stąd zaczęło się ćpanie i mocne imprezy z nowymi "znajomymi". Nienawidziłam ich prawie tak samo jak go, jedyną osobą która miała na mnie przychylne oko była również najbliżej ustawioną osobą ich underboss. 

Nie lubiłam wracać do tamtych wspomnień, wzbudzały we mnie lęk, do czasu. Moja znajomość z Theo bardzo mi pomogła, zdystansowana ale jednak bliska. Ufamy sobie, a przynajmniej ja ufam mu. Niełatwo było zobaczyć w tym wszystkim swojej siłę. Żadnej z nas nie jest, gdy sytuacja nas przerasta. Kiedy budzisz się każdego kolejnego dnia nie wiedząc czy to twoje miejsce, gdy nie czujesz się we własnym domu jak w domu. Ściany które znałam ale ledwo pamiętałam przez te wszystkie lata spędzone z M, dusiły mnie coraz bardziej każdego dnia. Nie mogłam wytrzymać w miejscu który kiedyś nazywałam domem dlatego mama postanowiła się przeprowadzić do miasta i kraju gdzie mieszkał mój brat. Wiedziała, że przy nim odżyje i miała rację. Szkoda tylko, że nie może tego zobaczyć, jak odżywam jak rosnę by przerosnąć jej czy nawet moje oczekiwania i nadzieje. Dziś leżąc w tym łóżku już się nie boję, jestem zła, wściekła, wkurwiona, zdeterminowana owszem, ale nie wystraszona. 


"Kiedy zgasło nade mną słońce, musiałam sama stać się słońcem To było trudne, ale teraz jaka wygoda " - Anna Świerczyńska 


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Dziś myślowo od Mii, żebyście mogli poznać ją trochę bliżej.  W następnym tyg. dam dłuższy ;*

FirstTheSky 🎇

Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz