Rozdzaił 27

519 12 11
                                    


Ostatni miesiąc był naprawdę ciekawy, ogniska przeróżne wycieczki, kocham poznawać to co nowe, oglądać piękne miejsca. Moja relacja z Theo zaczęła nabierać tępa, chłopak jest dupkiem nie ma co ukrywać, ale przy mnie jest niewiarygodnie jak to powiedzieć normalny? Całkowicie zapominam czym się zajmuje, i szczerze na początku obwiniałam wszystkich dokoła za śmierć mojej mamy dziś już wiem, że tak po prostu miało być. Nigdy nie byłam jakoś specjalnie wierząca, ale od śmierci mojej mamy wierzę w niebo, a przynajmniej chciałabym żeby istniało by moja mama mogła w spokoju obserwować jak idę przez życie. Na pewno nie byłaby zadowolona, że spotykam się z Theo. Jak widziała chłopaka który przypominał jej mojego byłego, a okazywał mi zainteresowanie to mało co nie płakała. 

W życiu każdy człowiek ma coś co złamało go w taki sposób, że myślało się "mam dość", "nie dam już rady ". Życie jest krótkie i bardzo kruche, jednego dnia kłócimy się, a drugiego może już nie być tej osoby. Dlatego cieszyłam się, że byłam przy mamie zawsze wtedy kiedy mnie potrzebowała, nie była tylko moją mamą, ale i przyjaciółką. Szła ze mną ramię w ramię, i nie zabiła jej jakaś debilna choroba, tylko popierdolony chłop, który czeka na zemstę na chłopakach. Brad bardzo obwiniał się o śmierć mamy, odizolował się od nas na prawie dwa tygodnie twierdząc, że musi pobyć sam. Szczerze też tak myślałam ale gdy tylko zostawałam sama łapało mnie przygnębienie i pożerająca tęsknota. Na szczęście była przy mnie Laura, i o dziwo po tamtej tragedii zbliżyliśmy się do siebie z Theo. Nie mówię tutaj od razu o tym, że wskoczyłam mu do łóżka. Od tamtej imprezy to był pierwszy i ostatni raz kiedy zbliżyliśmy się w podobny sposób. Za to teraz, chłopak jest rozmowny, nie muszę szukać tematów do rozmów bo, możecie wierzyć lub nie, ale turbo gaduła z niego. 

Czekam na Matta chyba już ponad 30 minut, nienawidzę czekać, nie żebym była jakąś księżniczką, która nie może chwili usiedzieć na dupie i poczekać na kogoś. Rozumiem pięcio, dziesięcio nawet dwudziesto spóźnienie, ale pół godziny ma farta, że czekam w domu, inaczej już dawno bym była w drodze do niego. Z chłopakiem umówiłam się na bieganie, ale ten pajac jak zwykle ma problem z zegarkiem. Biorę kolejny łyk wody, gdy rozbrzmiewa dźwięk dzwonka do drzwi. Podchodzę i otwieram je, a w nich stoi chłopak o którym przed chwilą myślałam.

- Witam, zapraszam na bieg na rzecz u pocenia się jak świnia!- krzyknął mój przyjaciel, machając rękoma w stronę chodnika przy ulicy.

- Czekaj skoczę tylko po butelkę wody. 

Szybko pobiegłam do lodówki wyciągnęłam z niej małą butelkę wody, z komody wyciągnęłam nerkę do biegania oraz klucze od domu i ruszyłam pędem w stronę wyjścia, gdzie dalej w tym samym miejscu stał Matt. Zamknęłam drzwi i ruszyliśmy biegiem w stronę parku. 

-Czy ty zawsze musisz się spóźniać? 

-Wypadło mi coś, pomagałem Theo. - jego imię wypowiedział niepewnie, wie że to mieszanie moich przyjaciół w jego interesy wcale mi się nie podoba.

- Potrzebne ci to do czegoś, co? - wysapałam lekko zirytowana, zazwyczaj robienie dwóch rzeczy na raz nie sprawia mi trudności, ale bieganie i dyskutowanie ze swoim najlepszym przyjacielem nie wchodzi w grę, zatrzymałam się a on zaraz po mnie. 

- Mia nie zaczynam prawić mi kazań, wiesz że jestem "uzdolniony informatycznie". Chce to jakoś wykorzystać, a jeśli mam pomóc kumplowi..- nie dałam mu dokończyć.

- Już dobrze, dobrze ja też nabrałam do tego innego podejścia.

- Mówisz o tobie i podejściu do ciemnych interesów- chłopak obrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie podejrzliwym spojrzeniem- czy może do przystojnego Theo. 

Na samo wspomnienie o chłopaku uniosłam rękę i walnęłam mu porządnego mięśniaka w ramie.

- Nie bądź taki ciekawski, palancie. Nic ci nie powiem, z Lolą doskonale wiemy kto w naszej paczce jest paplą.- mówię puszczając mu oczko. Zawróciliśmy i od skrzyżowania biegłam już do domu sama, robiło się już późno bo zbliżała się już dwudziesta, do mojego domu zostało mi może z pięć ulic, od chwili kiedy rozstałam się z Mattem. Wolo jedzie za mną jakiś samochód, za wolno, na początku wolałam udawać, że go nie widzę z nadzieją, że to jakaś pomyłka i auto pojedzie przed siebie nie zatrzymując się, ale on ciągle jechał za mną. Zdenerwowana przyśpieszyłam, próbowałam zapamiętać jego numery rejestracyjne powtarzając sobie je ciągle w głowie, nie mogę kolejny raz panikować muszę myśleć i działać bo tylko to pomoże mi przetrwać. Nie mogę być słabością a przede wszystkim nie chce nią być. Gdy wiedziałam, że numery tego samochodu na pewno zapamiętałam ruszyłam biegiem najszybciej jak umiałam. Kiedy byłam blisko domu zauważyłam, że za mną już nic nie jedzie i kawałek dalej Zac'a i Lolę stojących na podjeździe przed moim domem. Podbiegam do nich pędem, ale postanowiłam, że nie będę im wspominać o tym póki nie zajdzie taka potrzeba.

- Hejka, co tu robicie? - zapytałam pochylając głowę do przodu, żeby było łatwiej mi oddychać. - Nie będę się z tobą całować kochana, niestety kosmicznie śmierdzę.

- To lepiej szybko się ogarniaj, bo zabieramy cię na pewną imprezę.- odparł Zac, lekko uśmiechnięty pokazując górną partię zębów. 

- Na jaką znowu imprezę, Boże. - narzekałam głośno kierując się w stronę domu. 

- Urodzinową White'a. - o mój słodki Boże, stanęłam w miejscu, gwałtownie obracając się w stronę chłopaka. 

-Co?- patrzę na niego spod byka, co zauważył, Zac to największy przeciwnik mojego narzekania.

- To co słyszysz Chandler, masz dwie godziny, moją piękną panią zostawię razem z tobą ja niestety muszę do solenizanta. Widzimy się na imprezie Matt, zna adres. 

- Nie no on nawet mojego przyjaciela nastawił przeciwko mnie, Lola telefon dzwoń do Matt'a . 

Chłopak mojej przyjaciółki nareszcie zapakował się do samochodu i odjechał , a my mogłyśmy przystąpić do szykowania się. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

FirstTheSky <3 


Miłego dnia, dziewczyny! 



Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz