Rozdział 37

159 3 0
                                    

W końcu gdy dotarliśmy na miejsce było tam pięknie, zachwycałam się widokiem. Będąc z M. widziałam wiele pięknych widoków, ciekawych miejsc ale żaden z nich nie był miły nie był prawdziwy, wszystko z nim potem było już udawane. Zawsze gdy było źle, tak tragicznie że nie wiedziałam co mam ze sobą już zrobić. W takich momentach chwilami człowiekowi przez głowę przechodzą myśli różnego rodzaju, po co w ogóle męczyć się z realiami życia jak nie stać mnie żeby odejść i żyć życiem którego nie znam. Nie mogłam sobie wyobrazić życia bez niego i nie dlatego że go potrzebowałam a dlatego że nie umiałam już żyć inaczej. Dziś będąc tu cieszę się, że to są już dla mnie tylko wspomnienia, a cicho szepczące słowa "skończ to" nigdy ze mną nie wygrały chociaż powodowały różne stany po których sama siebie nie poznawałam. Myśli tym razem nie zabrały mnie za głęboko, bo przy nim ciężko skupić się na czymś innym. Chłopak zakręca tak aby bagażnikiem a nie przodem auta być w stronę widoku a ja nie do końca rozumiem czemu póki szybko nie wysiadł i nie otworzył bagażnika wyciągając z niego koc i rozłożył go na dachu auta. Było już ciemno wiec niebo w tak ciemnym miejscu było równie piękne co widok miasta nocą. Odpaliłam papierosa czekając, aż chłopak wróci. Tylu gwiazd na raz nie widziałam w życiu gołym okiem. Nigdy nie widziałam nic piękniejszego. Czerpać szczęście i życie garściami to chce już tylko robić w swoim życiu, chce zaakceptować śmierć mamy, pokazać im co oznacza wkurwić Mię Chandler, pomścić matkę, zaznać spokoju.  Szczęście chociaż tak proste, oczywiste słowo, którego każdy z nas uczy się praktycznie od pampersa jest potem tak ciężkie do osiągnięcia. I nie zaznacie go, nigdy na długo kiedy zaczniecie je uzależniać od drugiej osoby. Chociaż przyznajmy, niejedni oddaliby swój los, w ręce kogoś który zająłby się nimi do końca ich dni. Dlatego właśnie łączymy się w pary, niektóre idealnie inne za to wybuchowe nadtlenki i azydki. Z myśli wyrwał mnie szmer w krzakach przez który spodziewałam się, że chłopak wraca z miejsca w jakimkolwiek był. Z obojętnością wróciłam do oglądania gwiazd, ale dalsza cisza z jego strony i moja posrana ciekawość zmusiły mnie do spojrzenia w stronę wcześniej dobiegającego szmeru roślin. Ciemna sylwetka zaczęła wychylać się z mroku, a mi powoli każdy włosek po włosku zaczął stawać dęba. Mimo świadomości, że to chłopak zmierza w moją stronę w cale nie czuję się lepiej. Robi mi się słabo, a w brzuchu łapię mnie ścisk o którym wcześniej tylko czytałam w książkach bo poprzedni chłopak przyprawiał o jego ból z nerwów, a on boli ale to inny rodzaj bólu. Ból tęsknoty, pragnienia, chęci doświadczenia z nim wszystkiego co tylko możliwe. Chłopak podnosi głowę a z jego kaptura wystaję, część jego cudownych i idealnie skręconych włosów a niżej widać tylko ten zadziorny, pewny siebie uśmieszek którym zachwycił mnie już pierwszego dnia jak go zobaczyłam. Jego tęgie i umięśnione ciało można zauważyć nawet zza tej cholernej czarnej bluzy, im bliżej się znajdował tym bardziej mogłam dostrzec jego wzrok. Ku mojemu zaskoczeniu nie było tak nawet ziarnka ryżu wymagania, spokoju, opanowania które zawsze dudniło z jego spojrzenia jak bęben na meczu koszykówki. Tym razem dostrzegam dzikość, chłopak wygląda jakby już ledwo nad sobą panował a mi ciepło z brzucha rozlało się już po całym ciele a w mojej głowie ukazały się tylko myśli, aby zrobił to o czym myślę, o czym marzę od dłuższego czasu i mam nadzieję, że on również. Podniosłam się do siadu na dachu auta, Theo wskoczył na niego jakby nie robił tego pierwszy i za pewne tak było. Stanął między moimi stopami i przykucnął tak, że nasze twarze były na tej samej wysokości a mi serce stanęło gdzieś gdzie na pewno nie powinno przebywać.  Theo kucał tak i dysząc patrzył mi w oczy, widać było, że intensywnie nad czymś rozmyśla a ja w duchu proszę żeby przestał myśleć i zrobił to na co oboje czekamy. Nie zamieniliśmy słowa odkąd tutaj przyjechaliśmy, ręce zaczynają mi się pocić, zerkam na dłonie i je pocieram a on łapię mnie delikatnie za brodę unosząc moją twarz, z powrotem tak abym na niego patrzyła.

- Chendler, nie mam zamiaru czekać ani minuty dłużej. - powiedział utrzymując nasz wzrok w dalszym połączeniu. A mi udało się tylko wydukać ciche: 

- To zrób to, kurwa. - i można mi wierzyć bądź nie, chłopak czekał na zgodę i ją dostał. A ja czekam na niebo które w końcu nastało. Chłopak złapał mnie za tył głowy i włosy i zaczął mocno całować i sunąć dłoniami po całym moim ciele, NIEBO.

Miłego! FirstTheSky

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Chciałam wszystkim bardzo podziękować za 1 miejsce w rankingu #dlanastolatków to dla was ten krótki rozdział  ;-* 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 15 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz