Rozdział 11

650 12 1
                                    

Trening mogę uznać za udany, udało mi się go przeprowadzić tak jak miałam to w planach, bieżnia, wzmocnić mięśnie brzucha, nóg i na koniec jeszcze chwile worek. Właśnie wchodzę pod prysznic zimna woda oblewa moje ciało, a ja od razu czuje się jak w niebie. Zimny prysznic po wysiłku to jak błogosławieństwo, a sport a najbardziej bieganie daje mi wewnętrzny spokój.Gdy zostaje sama ze sobą, gdy moje mięśnie działają na pełnych obrotach, a ja mam problem z którym nie mogę sobie poradzić to jest jak moja prywatna cicha przystań. Woda leci mi na głowę, zamykam oczy i próbuje wymyślić jak poradzić sobie z sytuacją która jest między mną a Theo, ewidentnie nie chce żebym to i ja pomagała mu tak jak reszta. Chłopak nie chce narażać mnie na niepotrzebne niebezpieczeństwo, którego jestem coraz bardziej świadoma i radzę sobie z tym. Jestem przyzwyczajona do takich sytuacji, mój były był pachołkiem takich ludzi jak White. Nigdy tego nie pochwalałam, ale nie miałam prawa decydować w jaki sposób chce zdobywać pieniądze bo przecież była jego sprawa. Kolegowanie się z White'm brzmi komicznie i niemożliwie ale jeśli moją rolą w tym wszystkim ma być to że będę ich koleżanką to czemu się waham. Obawiam się, że to im będzie grozić niebezpieczeństwo i zamartwię się na śmierć, że i tak jakoś zostanę wciągnięta w to gówno czy obawa przed relacją z tym cholernym chłopakiem. Myślę, że dla nich warto jest spróbować i zaryzykować bo w końcu kto nie ryzykuje nie pije szampana,a ja uwielbiam szampana. Zakręcam wodę wchodzę do szatni w samym ręczniku i stanęłam w szoku, bo na ławce siedzi chłopak który jeszcze chwile temu krzątał mi się w myślach.

- Nie mogłeś poczekać przed szatnią? - zapytałam chłopaka ściskając mocniej ręce na mojej piersi, żeby ręcznik nie spadł za żadne skarby. 

-Mogłem.- odpowiedział, ale wzrok miał dalej skierowany w podłogę.

-A nie zrobiłeś tego bo? 

-Bo chciałem wejść? A jak coś chce to to robię, Chandler. 

Chłopak wstał energicznie i ruszył w moją stronę gdy znalazł się niebezpiecznie blisko, ja zaczęłam się cofać, aż moje plecy nie zetknęły się ze ścianą. Do kolegowania się nie trzeba zmniejszać swojej przestrzeni osobistej, w szczególności gdy jedna z osób stoi w samym ręczniku. Na moje zachowanie podniósł jeden kącik ust i raptownie zaczął iść w stronę drzwi.

-Widzimy się na zewnątrz. - i wyszedł z pomieszczenia.

Wcale nie chce się z tobą widzieć! Krzyknęłam w swojej głowie, nie chce z nim rozmawiać, chciałam dziś odrobinę spokoju czemu nie może tego zrozumieć. Szybko wysuszyłam swoje włosy z natury są proste więc nie muszę szczególnie często używać prostownicy. Na twarz nałożyłam lekko korektor, puder, bronzer i tusz do rzęs. Dobrze, że  wzięłam ze sobą, rzeczy na przebranie. Założyłam na siebie czarne jeansy biały golf i ciemno-zieloną bamberkę do tego lakierowane martensy, wzięłam torbę i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych z hali.  Brunet stał opierając się o swój samochód. 

- Wsiadaj, potem wrócisz po swoje.- powiedział, zerkając na moje cacuszko. 

-I gdzie niby chcesz mnie wywieźć?- zapytałam,patrząc na niego lekko spod byka. 

-Niespodzianki są podobno fajne, Chandler no dawaj wsiadaj przecież cię nie zjem.- ruszył w stronę drzwi od kierowcy a ja zdałam sobie sprawę,że nie mam raczej innego wyboru nie może być przecież tak źle. Otworzyłam drzwi od samochodu, odwiedziłam już kiedyś piekło i przetrwałam czemu teraz ma być inaczej. Wsiadłam do samochodu, w środku od razu uderzył we mnie zapach który zawsze towarzyszy Theo. Sama nie wiem jak to pachnie, ale zapach jest charakterystyczny.  Zaczynało się ściemniać a my już dłuższy czas jedziemy drogą a pomiędzy widzę tylko drzewa. 

-Wiedziałam. - powiedziałam nagle. 

-Co?- Theo spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem, a ja postanowiłam rozluźnić trochę atmosferę. Obróciłam się nagle w stronę chłopaka klepnęłam go w ramie. 

-Chcesz się mnie pozbyć, przyznaj. - powiedziałam dość teatralnie, aby chłopak zorientował się, że żartuję.

- Skoro wiedziałaś to czemu nie uciekłaś.- powiedział to tak stanowczo, że aż mnie zatkało co chłopak zauważył bo zaczął się śmiać. Spojrzałam się na niego z oburzeniem na twarzy i walnęłam mu mocniejszą muke w ramie. Na co on zasyczał jakbym miała siłę która naprawdę mogła go skrzywdzić, Theo jest dobrze zbudowanym chłopakiem ale ja też dobrze trafiłam dzięki czemu coś tam poczuł. 

-Nie przeginaj, to co powiesz mi gdzie jedziemy? - i zatrzepotałam rzęsami żeby było jeszcze śmieszniej a chłopak parsknął śmiechem. Nagle skręcił bardzo gwałtownie a, że jechałam bez pasów bo Theo utrzymywał w miarę mała prędkość uderzyłam lekko głową w szybę. 

-Bałwan, serio zrobiłeś to specjalnie przyznaj !- podniosłam głos. 

-Jak to było nie rób drugiemu co tobie nie miłe, tak? - i wysiadł z auta a ja za nim. Szliśmy chyba z 15 min rozmawiając o wszystkim i o niczym a moim oczom ukazał się piękny widok jeziora w którym odbijają się wszystkie gwiazdy na niebie to jest coś pięknego. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziś krócej jutro next <3 

FirstTheSky


Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz