Rozdział 30

374 9 0
                                    

Smród alkoholu przywitał mnie, gdy tylko przekroczyłam próg domu. Czy obeszło mnie to, że zostawiłam na werandzie dziewczynę z krwotokiem z nosa? Tak. Kiedyś przejęłabym się każdym słowem które do mnie wypowiedziała. Dziś za to wiem ile warta jestem, wiem, że jak komuś coś się nie podoba to tam są drzwi z mojego życia, a czasami sama daje sobie prawo do selekcji ludzi którzy otwierają do mnie swoje usta próbując nawiązać ze mną jakąkolwiek konwersacje. Na niektórych po prostu nie warto marnować czasu. 

Przystanęłam przy ścianie od wejścia, oparłam się o nią i obserwuję zachowanie chłopaka. Theo lubi czuć się pewnie i widzę, że świetnie mu to wychodzi, mój strach i ścisk serca towarzyszący mi za każdym razem kiedy jakiś chłopak choćby go szturchnie przechodząc, jest ciężki ale do zniesienia. Która dziewczyna nie chciałaby, żeby jej facet był pewny siebie. Chłopak umie się bić i tego nie ukrywał, mało tego często wysyłał jego przeciwnika na oddział ratunkowy, a wszystko po to żeby poczuć się lepiej i dać upust emocjom. Od dawna nie widziałam Theo rozjuszonego, jest spokojny pije wodę, ewidentnie i z niecierpliwością czekając na mnie na co uśmiecham się pod nosem zwycięsko. Powoli idąc w jego stronę, brunet przez ten tłum ludzi i głośną muzykę nawet się nie zorientował, że nadchodzę co postanowiłam lekko wykorzystać.  

Zbliżam się do niego gdy tylko jest na wyciągnięcie mojej ręki opieram swoje dłonie na jego plecach od razu czując jak się napina, lekko i z gracją przenosząc je do góry aż po kark. Trochę mocniej złapałam go za szczękę obróciłam lekko w bok dając całusa w policzek. Odskoczyłam od niego i usiadłam na stołku zaraz obok bruneta.

- Czym zasłużyłem sobie na tak przyjemną zaczepkę? - od razu komentując moje zachowanie, chłopak uśmiechnął się łobuzersko. 

- W sumie, to niczym- uśmiechnęłam się do niego zwycięsko- ale mam dobry humor. - a prawda była taka, że byłam też nieco wstawiona. Nie ma co ukrywać głowę do alkoholu to mam słabą, po czwartym drinku który pije z chłopakiem, zaczynam już się czuć naprawdę swobodnie. Ludzie już mi nie przeszkadzają, nie zwracam na nich uwagi bo moja uwaga ciągle jest zwrócona na dłoń Theo której palce zataczały kółka na wewnętrznej stronie mojego uda. Od jakiegoś czasu rozprasza mnie mrowienie w brzuchu którego nie czułam od tak dawna.  Minuty mijały a my byliśmy coraz bardziej pijani, rozmawialiśmy o wszystkim, śmialiśmy się z pijanych ludzi, czy pary która była obok nas i prowadziła bardzo intymną rozmowę. Po dłuższym przysłuchiwaniu się, jak bardzo on ją zerżnie i o tym jak bardzo ona tego chce zdecydowaliśmy się iść zapalić. 

Gdy postawiłam pierwszy krok ze stołka, dopiero poczułam jak bardzo kopnął mnie ten alkohol. Theo zauważając to podał mi swoje ramie, abym mogła go złapać i ruszyliśmy w stronę werandy. Obserwowałam uważnie jego profil kiedy on rozglądał się i szukał nam przejścia. Był piękny, idealny i aktualnie mój. Tu i teraz. 

Wchodzimy na werandę i stajemy w tym samym miejscu co wcześniej. 

- Nie sądziłam, że tak podchodzisz do dekoracji wnętrz.- skomentowałam, serio zastanawia mnie dlaczego u takiego chłopaka w domu są porozwieszane lampki. - Nie, że uważam, że to źle. Po prostu myślałam, że jesteś na takie dekoracje zbyt.. - przerwałam próbując znaleźć dobre słowo. 

- Gburowaty? - zapytał Theo, pięknie i gardłowo się przy tym śmiejąc. 

- Nie szukałam raczej innego słowa.- odpowiedziałam, patrząc się na niego spod byka. Wcale nie uważam go za gburowatego. - Poważny? - tak myślę, że to to słowo. 

- Widać znasz mnie już wystarczająco długo żeby to zauważyć. - nagle uśmiech zszedł mu z twarzy.- Moja siostra uwielbiała to miejsce. Siadała taka malutka tutaj na tym bujanym fotelu matki, patrzyła w te cholerne lampki i marzyła. Tak bardzo i mocno. 

- Nie chce być wścibska Theo, ale..- nie dane było mi skończyć bo chłopak szybko przerwał mi. 

- To nie bądź - syknął na mnie, a kiedy na niego spojrzałam miał zamknięte oczy. Ten jego ton automatycznie działa na mnie jak płachta na byka, wcześniej starałam się uniknąć jego wzroku. Jestem  świadoma, że ten temat może być dla niego niewygodny. Mógł odpowiedzieć mi w milion różnych innych sposobów. 

-Dobrze, nie musimy o tym rozmawiać.- odparłam i zrobiłam krok w jego stronę, biorąc swojego papierosa w bok tak abym nie przypaliła przypadkowo go czy siebie.

Chłopak otworzył oczy, a ja w nich po raz pierwszy zobaczyłam tak wiele emocji i uczuć. Przechodziły przez nie tęsknota, wdzięczność, lekka irytacja oraz oczywiście procentowe iskierki które pewnie zauważyłabym nawet u siebie. Nagle na jego usta wkradł się uśmiech, ale inny od wszystkich. Pełny i szczery pokazujący te piękne proste ząbki. 

Chłopak był już tak blisko, że jego oddech czułam na swojej twarzy, przypatrywał mi się uważnie. Zmieszana i słabo zorientowana z tym co się właśnie tutaj dzieje. White stoi z tym bananem na gębie , a ja zastanawiam się ile jeszcze wytrzymam na nogach które zrobiły mi się jak z waty, kiedy chłopak tylko przekroczył moją przestrzeń osobistą.  Tak mało odległości dzieliło nas od siebie, a żadne nie mogło zrobić pierwszego kroku. Przyśpieszył mu oddech, mi też. Nie wytrzymam już dłużej, krzyczę w myślach Pocałuj mnie.  Gdy chłopak łapie dłońmi za moją żuchwę, wstrzymuje powietrze a gdy nasze usta łączą się w pocałunek coś w moim brzuchu wybucha i już wiem, że jest po mnie. Chłopak łapie za moją nogę w kolanie i zarzuca je sobie na biodro powoli jeżdżąc po zewnętrznej stronie mojego uda, aż do pośladka. Ciarki przyjemności ciągle mi towarzyszą a ja chcę tylko więcej, tak jak on pragnię mnie tak ja pragnę go. Całą sobą teraz to już wiem.

Drzwi otwierają się z wielkim hukiem, a w nich staje mój brat, mój braciszek w końcu raczył się pojawić. Długo zajął mu powrót do domu. Chłopak stał chwile zdyszany, a kiedy podniósł twarz, serce mi stanęło tak wysoko, że mój żołądek z tego wszystkiego zrobił fikołka. Dłonią zakryłam usta nie mogąc uwierzyć w to w jakim stanie był mój brat. 

- Złapali mnie, Theo oni tu idą. Musimy ją stąd zabrać.- alkohol który miałam w sobie jakby w sekundę wyparował. Lekko otumaniona podchodzę do brata i łapię go za policzek, a po moim leci łza. 

- Jesteś.- wtuliłam się w chłopaka, nie mogąc dłużej patrzeć na jego pobitą twarz. Brad wtulił się we mnie, z tęsknotą. Czułam od niego smród wilgoci i może jakiejś pleśni, był przetrzymywany teraz już miałam tego pewność.  Żal który pojawił się w moim sercu mocno chwycił mnie za żołądek. Wycierpiał tyle przeze jakieś długi? Długi które były nieprawdą. Milion razy rozmawiałam o tym z Bradem ciągle zapewniał mnie, że ma w chuj pieniędzy i nie ma żadnych długów. Ciągle to wszystko mi tak bardzo śmierdziało. Teraz worek pękł a śmieci rozsypały się wokół nas.  W torebce przy biodrze poczułam wibrację,  na komórkę przyszedł mi SMS z nieznanego mi numeru. 

" Zaczynamy? R."

Theo z prędkością światła wyrwał mi telefon z ręki. Ze zmarszczonymi brwiami i wściekłym wzrokiem patrzy w mój telefon. Widać było, że chłopak intensywnie myśli. 

- Nie wiem kim jest ten popierdoleniec, ale moje nazwisko zapamięta do końca życia. - spojrzał nagle na mnie. - Wyłącz GPS w telefonie zna twój numer, może cię śledzić.  Brad widzę, że nie jesteś w najlepszej formie ale trzeba odciągnąć ich od domu najlepiej wyprowadzić ich w stronę lasu. Ćwiczyliśmy w nim znamy go jak własną kieszeń. Zadzwoń do Scotta niech zbierze chłopaków, Zac niech zabierze dziewczyny a potem dołączy do nas. 

Ten chłopak mnie zaskakuje a jednocześnie bardzo intryguje. Zawsze gotowy na to co nadejdzie, twardo stoi na ziemi i zawsze to on będzie miał ostatnie zdanie. On za trzęsie ziemią abyśmy tylko byli bezpieczni. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Miłego. 


Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz