Rozdział 31

381 10 3
                                    


Od dłuższego czasu nie słyszę nic innego oprócz wrzasków chłopaków którzy usiłują wygonić z domu całe to bydło. Robota idzie im mozolnie ale lepsze to niż nic. Zac, Scott, Brad tak jak i  Jamie, Paul, których poznałam dopiero w momencie wszczęcia alarmu przez Theo. Oczywiście byli aktualnie nieobecny, tak jak i sam organizator tego zamieszania. Siedzę na tym cholernym stołku i mam wrażenie, że głowa mi zaraz eksploduje. 

- Ide do łazienki, poczekajcie  na mnie za pięć minut wracam. - szybko wypaplałam do przyjaciela i ruszyłam w stronę schodów i korytarza, który w końcu prowadził do toalety. Musiałam się odświeżyć, to wszystko to jakiś pierdolony żart. Gdzie jest jakaś ukryta kamera. Kiedy w końcu pozbędę się tych śmieci z mojego życia. Weszłam do łazienki i przystanęłam przy umywalce patrząc wprost w swoje odbicie. Makijaż utrzymywał się doskonale, zbliżyłam twarz do lusterka aby przyjrzeć się czy oko na pewno się nie rozmazało i za ciemną prawie czarną szybą od prysznicu zobaczyłam zarys postaci. Włosy stanęły mi dęba, a instynkt kazał udawać, że go nie zauważyłam. przetarłam palcem brew, udając że poprawiam sterczące włoski a drugą ręką wyciągnęłam telefon pisząc szybko wiadomość do Theo.  

Mia: Są w domu. 

Wysłałam tą wiadomość i już chciałam pisać kolejną gdy ktoś szarpnął mnie za rękę przykładając coś do buzi. Telefon wypadł mi z ręki a ja modliłam się żebym przeżyła kolejną godzinę. 

***

Ktoś zaczął mną mocno potrząsać, z czego ewidentnie nie jestem zadowolona. Nic do mnie nie docierało słyszałam jedynie piszczenie w uszach i czułam zapach mydła do ciała. Złapałam się za głowę kiedy zaczęłam się podnosić do siadu. Poczułam dyskomfort w pasie, gdy moja ręka przeniosła się na okolice biodra, wyczułam twardy pas którego zapewniam, wcześniej nie miałam. Automatycznie jak na zawołanie jasność mojego umysłu dotarła do mnie w mgnieniu oka. Spojrzałam na pierwszą osobę która klękała obok mnie nie mogąc wykrztusić nawet słowa. Panika związała mi gardło a chciało mi się wrzeszczeć. Błagam w myślach aby to co mam na brzuchu wcale nie okazało się tym o czym myślałam. Z powrotem opadłam na ziemie, bezradność opanowała mój umysł a z oczu same zaczęły lać się łzy.  

- Mia odezwiesz się w końcu, wstań.- podchodzi mój brat i łapie pnie za rękę na co szybką ją wyszarpuje. Udało mi się od razu za pierwszym razem bo chłopak kompletnie nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony. 

Jak na zawołanie z ziemi wyrósł White. 

-Słyszycie? - zapytał, a w pomieszczeniu nagle nastała głucha cisza. Słyszeli, jasne że tak nie są idiotami. Łzy dalej się lały a ja powoli zaczęłam odsłaniać brzuch, gdy nagle usłyszałam wrzask przyjaciółki. 

- Kurwa, to bomba. - Lola, oderwała się od Zaca i ruszyła biegiem w moją stronę łapiąc mnie za rękę. 

- Mia uspokój się, oddychaj. - Słyszałam ją, i bardzo chciałam zrobić tak jak mówiła. Oddychać. Ataki paniki nie towarzyszyły mi od dłuższego czasu. Myślałam, że już nad tym panuje. Panuje nad emocjami a przede wszystkim panuje nad strachem. Ta bomba, może mnie zabić a nie mam nawet odwagi spojrzeć ile mi zostało. - Ma atak, Matt zobacz czy w torebce nie ma tabletek. 

Na nic nie zwracałam uwagi, ale podejrzewam, że mój przyjaciel poleciał po nie jak poparzony. 

-Mia, proszę. Wszystko będzie dobrze tylko spokojnie.- Czuję , że z nerwów ściska moją dłoń, pewnie nie będąc sama świadoma. Sama się boi tak jak ja.- Theo ona nie weźmie leków jeśli chociaż trochę się nie uspokoi. - mówi już przez łzy. 

Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz