Rozdział 8

706 15 1
                                    

Wchodzę z do szkoły z takimi zakwasami, że ledwo chodzę Rafael, bo tak nazywa się mój nowy trener dał mi wczoraj porządny wycisk. Zobaczył jaka jestem poobijana i stwierdził, że najlepszą opcją nie będzie samoobrona a żebym umiała chłopa złożyć jak agrafkę. Jestem wysoka i będę miała siły, żeby komuś zrobić krzywdę taką jaka ktoś mi chce wyrządzić. Pierwsza jest matematyka i w tym kierunku właśnie zmierzam. Nigdzie nie mogę znaleźć Laury ani Matta pewnie są już w sali. Mam dziś zły humor więc lepiej żeby nikt mnie nie wkurwił, ale babsko od matmy ma niewyobrażalny talent do wkurwiania mnie. Może sobie podać rękę z idiotą który właśnie zmierza w moją stronę z dużą prędkością a ja nie wiem czy uciekać albo gdzie się schować. Kiedy podejmuje decyzje o ucieczce, co chłopak chyba zauważył bo przyśpieszył i pokręcił głową, żebym tego nie robiła. A ja zrobiłam szybki zwrot w tył i uciekłam do sali od matematyki zajmując swoje miejsce i poczułam jak Lola wbija mi długopis w plecy na co automatycznie się odwróciłam. 

-Czemu tak wleciałaś do klasy Mia? Zatęskniłaś za szkołą? - Szepnęła cicho chichocząc. 

Kurwa, aż tak było widać. Ta dziewczyna wszystko zauważy.

-Co? Lola nie wiem o co ci chodzi. - udałam głupią. 

-Mia!!- i nagle słyszę krzyk swojej matematyczki, a ja z automatu odwracam się w jej stronę. 

- Pani Adams, ja tylko chciałam pożyczyć długopis bo zapomniałam piórnika.- skłamałam, żeby załagodzić sytuacje. 

- Ostatni raz zwracam ci uwagę. Nie żartuje. - zgromiła mnie wzrokiem, ta kobieta jest naprawdę irytująca. 

Cała lekcje i kilka następnych przesiedziałam cicho, następne lekcje nie miałam z Laura a Matt nie pojawił się dziś w szkole. Własnie zmierzam na stołówkę, gdzie czeka już na mnie moja przyjaciółka. Nagle ktoś mnie wciąga do klasy od biologi, ku mojemu zaskoczeniu jest to ten pustak od Theo. 

- Musimy pogadać, Chandler. - zaczęła. 

-Słuchaj Anna, nie chce mi się marnować czasu na rozmawianie z tobą. Raczej nie masz mi nic ciekawego do powiedzenia. 

- To się zdziwisz. Wiem, że zostałaś ostatnio pobita.- co ona właśnie powiedziała- i uwierz mi lepiej będzie jak nie będziesz się zbliżać do Theo i chłopaków, serio jesteś na to za słaba to widać od razu gołym okiem. 

Czy ona ze świnią się na mózgi pozamieniała. Boże serio chodzi jej o tego palanta. 

- Nie wiem co sobie uroiłaś w tej chorej główce, ale najwidoczniej się mylisz mnie kurwa z nimi nic nie łączy. A twoja zazdrość robi się chora. Ile będziesz mu jeszcze lizała dupę, żeby chociaż na ciebie spojrzał z jakimkolwiek uczuciem? Nie nudzi ci się to kurwa?  - i, aż zaczęłam szybciej oddychać bo powiedziałam to wszystko na jednym wdechu. Ta dziewczyna ma tupet niesamowity. - A to co się dzieje w moim życiu nie jest twoją sprawą skąd to wiesz? 

Podniosła głowę i spojrzała się na mnie z satysfakcją wypisaną na ustach. 

- Od Theo.

A ja na dźwięk tego imienia, aż dostałam ciarek. Serio podzielił się tym z tą maszyną na żetony. Co za idiota! Obróciłam się, wychodząc z klasy pożegnałam się z tą kretynką i ruszyłam na palarnie bo wiedziałam, że to tak go znajdę. Wyciągnęłam z torby butelkę wody, nauczę go o kim może plotkować o o kim nie i to jeszcze z tą szmatą. Zauważyłam go na szczęście stał do mnie tyłem przyśpieszyłam odkręcając butelkę i wylałam cała zawartość na chłopaka odskakując na bok, żeby nie dostać rykoszetem. Chłopak odwrócił się w moją stronę cały mokry i zgromił mnie wzrokiem i muszę przyznać, że trochę się przestraszyłam. 

- Coś ty odjebała, Chandler pożałujesz! - wrzasnął, tak chłopak ewidentnie nie lubi wody. Zaczęłam się śmiać, bo muszę przyznać, że wyglądał przekomicznie. 

- Może to cię nauczy, że trzyma się język za zębami, White. - odpowiedziałam zła. 

- A w czym kurwa problem, myślisz, że nie mam ciekawszych tematów niż ty. - i niebezpiecznie zaczął się zbliżać w moją stronę, aż stanął ze mną twarzą w twarz. Ja nie odwróciłam wzroku. 

- Wiesz, spotkałam Anne.- na co zmarszczył czoło i oczy - powiedziała, że wie o moim wypadku w weekend, i że radzi mi się trzymać z daleka od was. Przytemperuj swój język i tą puszczalską pindę, bo będę cię oblewać codziennie. -skończyłam swój monolog wracając do szkoły stwierdziłam, że pójdę pooglądać seriale do domu i ruszyłam w stronę samochodu. Gdy zbliżałam się do mojego cacka poczułam jak ktoś oblewa mnie wodą i słyszę zza pleców głos tego pajaca. 

- A ja nie pozostanę ci dłużny. Nigdy. -i zaczął iść w kierunku szkoły. 

-Nienawidzę cię pajacu, mam cię kurwa dość. - na moje słowa się zatrzymał, ale zaczął iść dalej. 

Gdy dotarłam już do samochodu dziękowałam Bogu, że założyłam dziś stanik sportowy i przed wejściem do auta ściągnęłam koszulkę. Ruszyłam z piskiem opon, co jak co ale jazdę samochodem mam w małym paluszku zawsze mnie to kręciło. 

Zajechałam jeszcze po drodze do sklepu po słodycze i inne przekąski. Wchodząc do domu nie zastałam ani mamy ani Brada cisza i spokój to jest to czego potrzebuje. Zadowolona zaczęłam szukać laptopa bo ostatnio pożyczałam go Bradowi. Po piętnastu minutach szukania znalazłam go na jego łóżku pod stertą ciuchów schyliłam się koło łózka żeby odczepić ładowarkę i zobaczyłam coś czego nie chciałam zobaczyć nigdy u mojego brata. Była to broń, cholerna broń do kurwy. Zabrałam ładowarkę od sprzętu i migusiem uciekłam z pokoju biegnąc jak szalona do swojego zamykając drzwi. 

Nigdy nie myślałam o swoim bracie jak o złej osobie. Zawsze był uczynny ze wszystkim mi pomagał to na niego mogłam liczyć jak mama przechodziła przez depresje po utracie męża a naszego ojca. Zawsze starał się być twardy i on odgrywał rolę mężczyzny w tym domu. Nie mogę go tak pochopnie oceniać, ale to ci się dzieje w mojej głowie szybko mnie zmęczyło i stwierdziłam, że zrobię sobie niezła drzemkę. Brad wróci i sobie to z nim wyjaśnię. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem krótko jutro napiszę kolejny! 

Pozdrawiam FirstTheSky

Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz