Rozdział 6

841 14 3
                                    

Mia pov 

Głowa mnie tak napieprza, jestem już świadoma ale za Chiny nie otworzę oczu. Końcówkę wczorajszego wieczoru pamiętam jak przez mgłę. Mam tak sucho w buzi jakbym miała tam jebaną Saharę. Przeklinam wczorajszą noc. Pamiętam, że ten facet mnie pobił i wspomniał o moim bracie ale dalej pustka. Chwila kurwa to nie jest moje łóżko!! Walnęłam sobie mentalnie w czoło. Dobra Mia zaraz otworzysz oczy i pewnie zobaczysz pokój swojej przyjaciółki, przecież nie może być, aż tak źle na pewno nie jestem u jakiegoś obcego typa. 

Otwieram oczy i widzę duży ciemny pokój, myśląc ciemny mam na myśli, że ściany i meble są czarne. Co nie znaczy, że pokój jest jakiś mroczny, więc przeciwnie przytulny, ciepły można w nim bez problemu odpocząć w spokoju. Obserwuje pokój w którym się znajduję i nagle drzwi się otwierają a ja jestem w niemałym szoku. 

Oszz.. Kurwa. Przede mną stoi nie kto inny jak Theo White, i może nie  byłabym w tak wielkim szoku gdyby nie stał przede mną w samym ręczniku. O Bogowie zlitujcie się, czemu on wygląda jak jeden z was. Ciemne jeszcze mokre włosy opadają mu na czoła przez co wygląda słodko. Zaraz co White i słodko, dobre kurwa sobie. I z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos chłopaka. 

- Chandler, gapisz się. - powiedział, bez żadnych emocji. 

I dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że faktycznie tak było. Gapiłam się, ale uwierzcie jest na co popatrzeć. A on jak zwykle bez emocji jakby był kurwa z kamienia.

- Wcale, że nie. - i wysunęłam wargę jak małe dziecko i zdecydowanie za szybko obróciłam głowę.- Ała. 

- Czekaj zaraz wrócę z jakimiś elektrolitami i tabletkami przeciwbólowymi. - i poszedł tak o po prostu. Ty idiotko co ty myślałaś, że rzuci się na ciebie i zacznie błagać o bliskość przecież to jebany White, bez uczuć. Kurwa przecież ja jestem pobita i ruszyłam biegiem do lustra czego od razu pożałowałam bo odezwał się mocniejszy ból głowy. Na szczęście nie jest aż tak źle moje rany są opatrzone. Jestem w szoku, jak dobrze mu to wyszło. 

- Wszystko w porządku, Chandler? - jak zwykle obojętny ton. 

-Taa...- bełkotałam sobie pod nosem.

-Słuchaj musisz się skupić i powiedzieć mi wszystko co się stało. -powiedział zbyt pewny siebie i postanowiłam go wkurzyć.

- nie chce mi się o tym gadać- co było po części prawdą.- i ja nic nie muszę White.

Zmarszczył brwi przez co wiem, że go zirytowałam.1:0 dla Mii frajerze.

-Mów. - odparł, krótko i zwięźle.

- Czy ja mam na czole napisane pies Theo, komendy to możesz swoim lafiryndom mówić- odpowiedziałam mu z ironicznym uśmiechem. 

-Kurwa mam cię prosić, żeby ci pomóc? Nie mam czasu, mam sprawy do załatwienia, ubieraj się odwiozę cię do domu. - chyba go wkurwiłam 2:0. 

-Pajac- Powiedziałam pod nosem, gdy przekraczał próg drzwi. 

-Chandler słyszałem!!- krzyknął i poszedł na dół.  

Zastanawia mnie jak daleko jestem od domu, biorę rzeczy które przygotował mi Theo bo moja sukienka nie nadawała się już do noszenia i ruszam do salonu. Ładne i posprzątane mieszkanie co jest szokiem bo faceci zazwyczaj nie dbają o porządek,  miłe zaskoczenie ten chłopak chyba cały jest inny. 

- Do auta, zaraz zejdę. - burknął. 

-Co tam spermisz pod nosem?- powiedziałam, czego od razu pożałowałam. Gdyby jego wzrok mógł zabić właśnie leżałabym martwa na podłodze w jego salonie. 

- Dobra sorry, już nie będę. - uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam schodami na dół. 

Theo pov 

Ten jej niewyparzony język, kiedyś ją zgubi. Jak można być tak roztrzepaną dziewczyną. Miałem już wychodzić z domu gdy usłyszałem dzwonek telefonu ale nie mojego. Kretynka pewnie zapomniała o telefonie, pomyślałem ruszając do swojej sypialni. Biorę jej telefon do ręki wiadomość jest od nieznanego numeru. 

NIEZNANY:

To dopiero początek zabawy, kwiatuszku.  R. 

Kurwa ona nie może zobaczyć tej wiadomości, dobrze wiem, że próbuje udawać silną przede mną nie chce się mazać jak mała dziewczynka. Ta wiadomość ją przerazi na sto procent. Kim jest kurwa R. czy ta dziewczyna może mnie nie doprowadzać do szału, czemu to akurat musi być ona. Będę musiał wymyślić inny plan zemsty na jej tatusiu. Jej ojciec zapłaci za to do czego przyłożył rękę i sam spierdolił chuj wie gdzie. Brad nigdy nie obchodził go tak jak ona, jebana córeczka tatusia. Odblokowałem telefon, kto daje jako hasło swój rocznik ludzie ona chyba serio nie ogarnia życia, i usunąłem wiadomość po co ma się przejmować tym wypierdkiem ja się tym zajmę tylko żeby dziewczyna w końcu powiedziała mi co dokładnie się stało, z kim rozmawiała, kogo widziała. Zamykam mieszkanie i ruszam na dół gdzie stoi mój mustang. 

-Dłużej się nie dało ? - zapytała zirytowana. 

- Jakbyś nie była tak roztrzepana to nie musiałbym szukać twojego telefonu w którym budzik napierdalał, a mnie od tego dźwięku uszy bolały- powiedziałem i dałem jej telefon kiedy wsiadaliśmy do samochodu. Dobre kłamstwo nie jest złe. 

- O dzięki, myślę już tylko o tym żeby być w domu,  bezpieczna. - powiedziała smutna. 

- Przy mnie i moich kolegach jesteś najbezpieczniejsza. Wieczorem któryś z nich przyjedzie po ciebie spotkamy się wszyscy będzie trzeba obmyślić plan co zrobić z tym facetem co cię zaatakował. 

-Dobrze- o nagle ze mną nie dyskutuje,ale widzę, że posmutniała.  

- Wiesz kim był ten skurwiel? - zapytałem.

-Tak. - odpowiedziała grzecznie i to mi się podoba pytanie odpowiedź. 

-Więc ? - powiedziałem zirytowany, musi się ze mną bawić w kotka i myszkę meczy mnie to już kurwa. 

Dziewczyna odwróciła twarz w moją stronę i dopiero teraz zobaczyłem, że ma zaszklone oczy ledwo powstrzymuje się od płaczu. 

-Rex.- pierdolony ćpun, oczywiście, że wiem kim on jest. Nie raz dostał w pysk na walkach. Brad jest mu winny za wyścig i boję się, że wybrał sobie Mie jako bonus za nieterminową zapłatę. 

-Znasz go? White to mnie już nie bawi, ja się boję.

- Tak znam, wiesz co odezwę się daj sobie trochę czasu na odpoczynek. Dzisiejsze spotkanie nie aktualne. 

Kiedy to powiedziałem odwróciła wzrok i całą drogę się nie odzywała. Serio teraz będzie się dąsać o co jej kurwa chodzi. Zaparkowałem pod jej domem a dziewczyna wysiadła od razu. 

-Pa, i dziękuje Theo.- powiedziała z uśmiechem. 

- Nie ma za co, Chandler. 

Zamknęła drzwi, a ja odjechałem z piskiem opon łapiąc za komórkę. 

- Zac zbieraj chłopaków, musimy coś obgadać i zadzwoń do Brada, że ma natychmiast pakować swoje graty i wracać. 

- Chłopie jesteś pewien, myślisz, że doszedł do siebie? Po tym wszystkim. 

-Gówno mnie to obchodzi to, że nie dał rade uratować Kate nie znaczy, że mają zabić jeszcze Mie, czekam do pojutrze max na jego powrót jak nie to sam po niego przyjadę rozumiesz do cholery! -wkurwiony drę się do telefonu. Koniec tego odpierdalania. 

Mia pov

Gdy wparowałam do swojego pokoju jak burza, od razu zaczęłam płakać jak głupia. Dobrze, że mamy nie ma w domu, bo nie chciałoby mi się jej tłumaczyć czemu nie jestem w swoich ciuchach, co mam na twarzy i czemu nie spałam w domu. 

I płakałam tak, aż nie odpłynęłam w krainę morfeusza. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Udostępniajcie opowieść! 

Buziaki <3 

Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz