Rozdział 10

682 14 0
                                    

Od ostatniej naszej rozmowy z ekipą minęło trochę czasu, dziś jest piątek, a ja mam zamiar spędzić go w spokoju z Netfixem. Leżę w łóżku jest już po południe, czas w szkole minął spokojnie może dlatego, że nie miałam jak się zdenerwować bo powód przez który się ciągle wkurwiam nie był obecny w szkole. Czasami zastanawiam się czy on to robi specjalnie,  jest go tak ciężko odczytać. Raz  jest opiekuńczy i troskliwy ba umie ze mną normalnie porozmawiać, a raz jest mściwy, odpryskliwy i naburmuszony. Ciężko go ogarnąć jest wyzwaniem, a ja coraz bardziej przestaje go nienawidzić, ale czy to dobrze, czy to dla mnie bezpieczne, czy i ja będę w tanie być jego oparciem? Jedno jest pewne, otrzymałam zaufanie jego i całej paczki i nie mam zamiaru go zaprzepaścić jak będę mogła im pomóc to z chęcią to zrobię dlatego też zaczęłam częściej chodzić na treningi, Rafael bardzo mi pomaga i jest świetnym nauczycielem. A jeśli mowa o wysiłku to chętnie bym się wymęczyła, aby wieczorem to już tylko paść. Nie będę go uprzedzać, że przyjadę poćwiczę trochę sama. O dziwo ćwiczę ponad tydzień, ale już czuje i widzę zmiany, moje ciało bardziej się ujędrniło mam więcej siły, energii czuję się lepiej we własnym ciele. Staję przed lustrem wiąże już sięgające do łopatek włosy w kitkę, stwierdziłam, że je zapuszczę długa blond kita z pewnością będzie do mnie pasować i przez to nie ścinam już włosów, które rosną w szybkim tempie. Ubieram się od razu na trening, odziana jestem w  czarne kolarki, czarny sportowy stanik i oby dwie rzeczy maja znaczki adidas szorty z boku a top na samym środku. Dlaczego zwracam uwagę na to,skoro wybieram się tylko na trening? Dziewczyny zawsze jest czas i miejsce, żeby dobrze wyglądać a eksponowanie swoich walorów to nie grzech. Zbiegam na dół i biorę butelkę wody i popijam tabletkę. Mój problem z atakami paniki trochę przygasł z czego mega się cieszę bo trzeba przyznać, że to mega uciążliwe. Wybiegam z domu wsiadam w samochód i pędzę na trening. 

Gdy dojeżdżam na miejsce jestem naładowana energią jak nigdy ten tydzień był na prawdę spokojny co serio mi się podoba. Wchodzę do szatni żeby zostawić swoje rzeczy biorę rękawice zamykam szafkę i ruszam na sale. Gdy jestem już na hali na ringu widzę Rafaela i jakiegoś chłopaka, którzy mają sparing. Nieznajomy naprawdę dobrze wyprowadza ciosy, niestety nie jestem w stanie zobaczyć jego twarzy bo ciągle stoi tyłem. Nagle mój trener dostał sierpa w twarz i upadł na mate jego przeciwnik odwraca się w moją stronę a mi oczy rozszerzają się z szoku, skąd to wiem czuje jakby gały miały mi zaraz wylecieć. Przede mną stoi nie kto inny niż Theo White. Nie ukrywam przed sobą jak dobrze wygląda napięty i uważnie przyglądający się mi. Jest ideałem każdej dziewczyny, a gdy wygląda tak dziko aż mnie skręca w brzuchu, ale Mia nie masz na co liczyć. Chłopak zaczął iść w moją stronę, a mnie sparaliżowało chociaż miałam ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie.

- Zrób sobie zdjęcie, Chandler zostanie ci na dłużej. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem. 

- Dzięki, wystarczy mi twój ołtarzyk w pokoju. - odpowiedziałam z sarkazmem. Pierdolony atencjusz.

-Lubisz takie zabawy? - ewidentnie ma dziś dobry humor, tak ja też go miałam ale boje się, że ktoś mi go zepsuje. 

Na jego pytanie miałam tylko jedną odpowiedź dość dziecinną, a mianowicie wyciągnęłam rękę przed siebie i pokazałam chłopakowi środkowy palec. Na co on zaczął się śmiać, przepraszam bardzo, ale czy on coś ćpał? To nie możliwe, żeby miał taki dobry humor. 

- To tym palcem się zabawiasz? - a na jego pytanie szczęka opadła mi na samą ziemie. - Zamknij buzie bo ci mucha wleci, albo coś lepszego. 

-Theo ty imbecylu nie umiesz normalnie ze mną rozmawiać to może w ogóle przestańmy.

- Easy Mia, droczę się tylko co tu robisz? 

-Przyszłam poćwiczyć. - odpowiedziałam mu krótko. 

- Uuuu to mamy mały problem, właśnie skasowałem ci trenera. Raf żyjesz?- zapytał chłopaka, na co on krzyknął szybkie tak i poszedł do swojej szatni. - Widzisz? 

-Miałam w planach sama poćwiczyć. - o ironio i akurat jesteś tu ty. 

-Mam pomysł.- a ja proszę sama siebie żebym nie uległa temu urokowi osobistemu i odmówiła mu cokolwiek nie powie. 

- Pewnie nadzwyczajnie idiotyczny pomysł.- dogryzłam mu, na co on zmarszczył brwi.

-Ja cię dzisiaj potrenuje. - a mi od razu przypomniał się sierpowy chłopaka na moim trenerze, nie ma opcji, że tak skończę. 

- Aż tak bardzo mnie nienawidzisz, że złożysz mnie jak agrafkę ? Serio nie chcę wylądować w szpitalu więc podziękuje.-  i chciałam ruszyć w stronę bieżni, ale chłopak mi to uniemożliwił. 

-Kto ci nagadał takich głupot? 

-Wiesz ewidentnie to widać od samego początku nie pałasz do mnie specjalną troską. - odburczałam, ma mnie on dodatkowo za kretynkę? 

Mia, ja po prostu nie chce, nie chciałem i nie będę chciał żebyś mieszała się w to wszystko. To nie jest dla ciebie, ale skoro już wiesz i moi przyjaciele cię zaakceptowali to może spróbujemy się chociaż się kolegować? - zapytał i na końcu uniósł jedną brew. 

Boże wyląduje w piekle, on sprowadzi mnie na dno i mogę się z niego nie podnieść, czy na pewno chce wchodzić znów w takie gówno. Boże moje życie w Polsce było straszne mój były był straszny bardzo długo podnosiłam się z upadku psychicznego o którym wie tylko moja mama Laura i Matt. On zamordował część mnie, część która potrafiła ufać.

- Kolegowanie wiąże się z tym, że musiałabym ci zaufać, a nie wiem czy na pewno mogę.- odpowiedziałam i spojrzałam mu w oczy tym razem były skupione. 

- Mia myślę, że jestem jedną z niewielu osób którym możesz zaufać jeśli chodzi o twoje bezpieczeństwo- no tak każdy chcę mnie tylko chronić. 

- Nie w tym kurwa rzecz, White. - odepchnęłam chłopaka i ruszyłam na bieżnie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zaczynamy budować relację <3 

Miłego FirstTheSky <3



Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz