Rozdział 19

554 18 0
                                    




Leżę na tym cholernym białym łóżku, w tym śmierdzącym szpitalu jakąś dobrą godzinę. Dalej nie mogę przekalkulować tego co miało miejsce kilka godzin temu. Moja biedna mamusia, poniosła konsekwencje za moje błędy, za to że zaufałam niewłaściwej osobie. Nie wiem jeszcze jak, ale wymyśle jak się zemścić na tym frajerze nikogo tak bardzo nienawidzę jak tą cholerną małpę. Tamten filmik ciągle wraca do mojej głowy odtwarza się w kółko, jak jakaś mantra. Siedzę i patrzę się w sufit, tak gapie się w ścianę jak jakaś wariatka a łzy same lecą mi po policzkach. Już jej więcej nie zobaczę nie usłyszę i nie przytulę, nie opierdoli mnie za spóźnienie, nie skarci mnie za złe oceny nie pomoże kiedy sięgnę dna, gdy sięgnę po ciemność nie powstrzyma mnie, ale to ona może być jedyną opcją na przetrwanie. Chce być silna, chce dać sobie radę z przyszłością ale jaka ona będzie czy podołam się bez wsparcia osoby którą kochałam najbardziej na całym świecie. Na jaką kobietę wyrosnę, silną czy upadnę w drodze do celu?

Odkąd jestem w szpitalu ciągle jest koło mnie Lola, ale zniknęła gdzieś. Nie ma jej już dobre dwadzieścia minut, zaczynam się stresować. Kurwa Mia ogarnij się, nie bądź panikarą ten psychol zapłaci za to co zrobił. Sama osobiście odstrzelę mu łeb. Skończyła się niewinna Mia muszę się nauczyć wszystkiego, chcę umieć wszystko bo to to będzie moją siła, moim powerem.

Siedzę, słucham muzyki i czekam na wypis z tego okropnego miejsca czemu w tych szpitalach zawszę tak śmierdzi, to w sumie tak jak u dentysty ble, też zawsze tak śmierdzi. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie widok otwieranych drzwi, w nadziei, że to moja przyjaciółka ściągnęłam słuchawki i zaczęłam.

-I gdzie ty kurde byłaś, wywłoko. Problem z zegarkiem masz.- powiedziałam wymachując teatralnie rękoma do góry.

I wyobraźcie sobie mój szok i minę jak w drzwiach zobaczyłam nikogo innego jak nie White który opiera się o framugę drzwi zacieszając to swoją mordkę. Jego obecność zawsze przyprawia mnie o dreszcze, jego osoba budzi we mnie instynkty które udało mi się zakopać bardzo głęboko. Nieziemsko dobrze wygląda z resztą jak zawsze, to chodzący ideał dla każdej dziewczyny, nawet mnie.

-Gdzie Lola? - zapytałam krótko nie wzruszona.

-Cześć, ciebie też miło widzieć, Chandler.- spojrzał się spod byka, łobuzersko uśmiechając na co mocniej zabiło mi serce. Halo pożyczy ktoś jakąś torbę i założy mu na głowę bo nie mogę na niego patrzeć.

- Ta cześć, a odpowiesz mi na pytanie?- wolę wiedzieć gdzie znajduję się moja przyjaciółka, jak ten wariat lata sobie po wolności.

-W stołówce.- powiedział krótko nawet nie patrząc w moją stronę, a mi kamień spadł z serca.- Jak się czujesz i trzymasz w sumie? - kurwa, nie pytaj proszę nie zaczynaj tego tematu.

- Theo, ja naprawdę..- i nie było dane mi dokończyć, bo chłopak tak zaskoczył mnie swoim zachowaniem, on tak po prostu podszedł do mnie usiadł na łóżku i przytulił mnie do siebie. Z początku czułam się dziwnie ale gdy chłopak mocniej zamknął mnie w objęciach rozluźniłam się i wtuliłam w niego dałam upust emocjom, zaczęłam ryczeć jak szalona. Ryczałam mu prosto w bluzę dobrze, że jest czarna i nie będzie widać mojego tuszu na materiale. Theo lekko głaskał mnie po głowie, jak to możliwe, że jesteśmy teraz w takiej sytuacji dość intymnej sytuacji, bo nie płaczę przez coś błahego, ryczę jak szalona bo nie ma ze mną mojej rodzicielki.

- Kazałem Bradowi natychmiast wracać, miał załatwić jeszcze jedną sprawę po drodzę ale odpuśćmy sobie. Powinien być za max dwadzieścia minut.

-Dziękuję.- cicho wyszeptałam w jego ramię. Ten chłopak z dnia na dzień znaczy dla mnie coraz więcej ale czy to dobrze? Czy mam prawo się jeszcze zakochać czy wolno mi kochać, czy to że kogoś pokocham nie skrzywdzi pozostałych ważnych ludzi w moim życiu. Raz pokochałam i po tych wszystkich doświadczeniach uważam, że o ten raz za dużo. Nie dość, że ta miłość pozostawiła wielką bliznę na moim sercu i zbudowałam mur wokół siebie który ten brunet powoli niszczy to jeszcze pozostawiła dziurę w głowie mojej mamie.  Chce żeby mój brat już przyjechał, chce żeby obiecał mi, że nie da się zabić, że mnie nie zostawi.
Lekarze stwierdzili, że mogę iść do domu i tak właśnie siedzę pod kocem w swoim domu który po interwencji policji jest już cały czysty o co zadbali chłopaki z gruby Theo i mojego brata. Pilnują mnie Lola z Zackiem i o dziwo Theo nie odstępuje mnie na krok po drodze do domu skoczyliśmy po pizzę ale mi specjalnie nie chce się jeść, z reszta kto by był w stanie coś przełknąć po takiej sytuacji.

-Mia może zjesz chociaż kawałek? - zapytał Zac lekko uśmiechając się w moim kierunku.

Jestem naprawdę wdzięczna im za pomoc znamy się około pół roku, a oni dbają o mnie jakbym od zawsze była z nimi. Każdy ostrzegał mnie przed ich grupka, ale ja wiem i teraz jestem tego 100% pewna, że to oni będą dla mnie rodzina. Oni dbają o mnie a ja będę dbała o nich. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie trzask drzwi a w holu stanął mój brat. Jak na zawołanie zerwalam się z kanapy i rzuciłam w jego kierunku on widząc, że zbliżam się do niego rozłożył ręce a mi znowu puściły emocje i zaczęłam płakać w ramie chłopaka.

- Powiedz, że ty mnie nie zostawisz. Daj mi słowo. Proszę nie zostawiaj mnie.- powiedziałam przez szloch.

Mój brat zamknął mnie w objęciach oni wszyscy są tak wysocy, że nawet ja czuje się przy nich jak mała dziewczynka a przecież mam metr osiemdziesiąt wzrostu.

- Obiecuje Mia, zajmę się tobą. Wszystko się ułoży damy radę masz moje słowo. Pleps zapłaci za wszystko.

A mi jakby kamień z serca spadł.

- Chce żeby cierpiał do końca swojego życia, chce żeby zgnił w pierdlu. Chce jego destrukcji ma zniknąć.

- I zniknie, z chłopakami tego dopilnujemy.
——————————————————————————— Kochani jest next miłego weekendu !❤️
FirstTheSky

Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz