Rozdział 34

281 10 10
                                    

Kiedy skończyłam swoje głębokie przemyślenia które dalej dudniły mi w głowie przy prysznicu, wzięłam się za ogarnianie siebie. Moja przyjaciółka już oczywiście była obecna w moim pokoju ubrana w czarne kolarki i tego samego koloru crop top postanawiała mi oznajmić o wspólnej wycieczce rowerowej, i podkreślam oznajmić bo taka już była moja przyjaciółka nie przyjmowała odmowy, tak jakby nie w ogóle nie istniało u niej w słowniku. Stwierdziła, że przyda nam się trochę normalności na co stu procentowo się  nią zgadzam.  Po wysuszeniu moich kłaków i spięciu ich w wysoki koński ogon, ruszyłam w stronę szafy i zaczęłam wyciągać ciuchy. Dziś zdecydowałam się na róż, tak dla poprawy humoru. Różowe kolarki i biały crop top powinien zadowolić mojego fioła na punkcie ubioru, serio mam z tym duży problem. Dziś postanowiłyśmy spędzić trochę czasu same i przyda nam się to bo dawno tego nie robiłyśmy. Żadna z nas oczywiście nie ma o to problemu, każdy przecież ma swoje sprawy, nawet jeśli jej sprawa to wysoki, wiecznie znudzony Zac na szczęście Lola swoją energiczną postawą do życia, wielkimi chęciami to robienia czegokolwiek i optymistycznego spojrzenia na świat nadrabia za ich dwójkę i wcale im to nie przeszkadza, no cóż przeciwieństwa się przyciągają.  

- Długo jeszcze będziesz ogarniać tą chudą dupe? - przy marudziła. 

- Moja chuda dupa lubi być dopieszczona na cacy, z resztą tą świetną cechę przejęłam po tobie przyjaciółeczko. - odpowiedziałam chytrze się do niej uśmiechając. 

- Dobrze, za to cierpliwości ja po tobie nie przejęłam. Rusz dupsko Mia. - na te słowa wstałam od toaletki, machając moim kucykiem na głowie z radością. 

- Gotowa, widzisz nie było tragedii. - stanęłam szczerząc do niej zęby.  

- Zależy co nazywasz tragedią. - ruszyła w kierunku drzwi, chwytając mnie za ramię. 

Z prędkością światła Lola szła w stronę garażu, gdzie stały i czekały już nasze bestie na dwóch kołach. Bestialsko to ja będę padnięta, Lola kocha wycieczki rowerowe a ja kocham ładną figurę więc w tej dyscyplinie się dopełniamy, ona jest moją motywacją do dudnienia dalej tętnem życia. Kiedy człowiek straci siebie ale tą prawdziwą część której tak panicznie potrzebujemy do wzięcia pełnego głębokiego oddechu, spojrzenia na świat bez mgły która rozmazuje mi świat i sprawia że nie jest rzeczywisty. Dziś jestem tu i wszystko jest aż zanadto rzeczywiste. Wszystko jest możliwe ale dziś również nie martwię się tylko o siebie dziś muszę myśleć o tym żeby wszyscy bliscy byli bezpieczni.


- To co kierunek stawek w lesie na początek, zobaczymy czy mnie dogonisz leniuchu.

- Laura, poczekaj!-kiedy podniosłam głowę dziewczyna już pędziła przed siebie a ja krzyknęłam za nią ale musiała już mieć słuchawki na uszach zniknęła za pierwszym zakrętem. Kurwa nie zauważyłam, że spadł mi łańcuch już z nerki wyciągałam telefon by zadzwonić do przyjaciółki żeby zawracała i mi pomogła. Jak to zrobić żeby się nie upaprać, pomyślałam i z daleka usłyszałam warkot silnika, tego silnika który rozpoznam z bardzo daleka bo właściciel tego samochodu bardzo utkwił mi w głowię. Nie mogę powstrzymać się, żeby się nie obrócić i spojrzeć w kierunku z którego nadjeżdża.  Te auto wywiera na mnie zawsze ten sam zachwyt, chwila może to nie auto tylko on. On jest moim ściskiem w żołądku, jest osobą którą chce mieć tylko dla siebie i żeby była tylko moja. On ma być tylko mój. Chłopak parkuje, gasi silnik i wysiada do mnie z samochodu, jest sam. Jak zwykle wygląda bosko, czarne krótkie jeansowe spodenki, a jego klatkę opina czarna koszulka ze złotym napisem BOSS jest nieziemski gdy jest przy mnie czuje się od razu otoczona wielką bańska która chroni mnie przed tym shitem.  

- Cześć Gamoniu.- odparł pierwszy z głupkowatym uśmieszkiem. 

- To nie moja wina. - pisnęłam - To świat jest przeciwko mnie.  Jesteś tak uzdolniony że naprawisz to bez ujebania się? 

- Naprawdę pytasz? - obniżył podbródek, teraz wygląda jakby pytał z niedowierzaniem na co parskam śmiechem.  - Twoje pytanie powinno zabrzmieć co za to chce. - niedowierzenie zamieniło się w cwaniactwo a ja w mojej głowie zbieram szczękę z podłogi i niedowierzam co on właśnie powiedział. 

- A to przepraszam, zapomniałam że ty zawsze musisz coś z czegoś mieć, poradzę sobie sama. - podkręcam go aby sam wydusił z siebie czego ode mnie oczekuje. Nie mogę cały czas domyślać się i maślić do niego gały to nie w moim stylu. Nie należę do dziewczyn które są w 100% pewne siebie i potrafią do chłopaka powiedzieć wszystko, raczej skryta, głowa na dół i heja do przodu laska oby na ciebie nie spojrzał taka właśnie jestem. Ten chłopak wybudził ze mnie coś o czym myślałam, że zapomniałam zazdrość, motyle w brzuchu, chęć obecności te wszystkie uczucia wyparłam z siebie wspomnieniami z czasów niby niedawnych a jednak dla mnie tak odległych.  Schyliłam się do roweru aby złapać za konik i próbować jakoś sama sobie poradzić bo Laura pewnie już dociera nad jezioro i cieszy się zwycięstwem kiedy poczułam jego ręce na tali i jak podnosi mnie tak, że stoję do niego obrócona tyłkiem i tak blisko, że co czuje mówić wam nie muszę. Gorąco nagle oblało całe moje ciało a gdy jego zapach dotarł do mnie nogi zadrżały mi w kolanach. Chłopak chyba to wyczuł bo złapał mocniej palcami łapiąc moje biodra. 

- Na początek może zacznij od wykonywania czynności bez drgawek w mojej obecności. - szepnął mi do ucha a mi oczy mało co nie wyskoczyły.

- Theo uderzyłeś się głową o kierownice jak hamowałeś. 

-Może, a może mamy chwile dla siebie i jestem miły? - odwróciłam się do niego przodem przewracając oczami i patrząc mu prosto w oczy. Dostrzegłam prawdę oczka błyszczały od słońca i ani grama kłamstwa tam nie zobaczyłam. 



Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz