Rozdział XXV | Tak to jest, jak za matkowanie bierze się Omega

1.5K 135 48
                                    

Eris obudził się kręcąc lekko na boki. Szukał wygodnej pozycji i odcinał się jak mógł od źródła zimna. Wtulał pysk w gęste, czarne futro i zaczął cicho mruczeć czując silniej zapach Alfy. Vamoi zaczął ocierać swój łeb o rudzielca, a wtedy Omedze przypomniało się, że był przecież na niego obrażony. Nie powinien się teraz do niego kleić.

Wzdrygnął się i odsunął. Położył na drugim końcu legowiska i schował łapy pod siebie. Posłał ostre spojrzenie Alfie, a ten tylko westchnął głośno i grzecznie ułożył swój pysk na własnych łapach nie dotykając Omegi.

— Teraz możesz dokończyć — burknął nie w humorze. Alfa miał właściwie to zrobić zaraz jak wrócili do jaskini, ale najwidoczniej Eris musiał zasnąć. Nie był pewien, czy wścieka się za to, na niego, czy na siebie.

— Dobrze. Powiem ci co tylko będziesz chciał.

— To na początku chcę wiedzieć... dlaczego chcesz mnie oznaczyć? — zawahał się, ale bardzo chciał to usłyszeć i dowiedzieć się, co myśli Alfa.

— To chyba dosyć oczywiste — oznajmił, a Omega posyłał mu grymas, który świadczył, że dla niego nie do końca — Chcę, żebyś był mój. Tylko mój.

Eris poczuł mrowienie w ciele i jak bicie serca mu przyspiesza. Znów czuł zapach roggu, który przyjemnie drażnił jego wilczy nos. Nie chciał się czuć taki zadowolony, ale nie mógł na to nic poradzić. Obecność i słowa Vamoia były dla Erisa jak najpiękniejsza z możliwych dróg, ale bał się ją obrać napotykając to nowsze sekrety. Chciał wierzyć, że mu szczerze zależy, że nie stanie się własnością, a wtedy pokaże swoje prawdziwe oblicze. Bał się cierpienia, gdy tak się przyzwyczaił do Bestii.

— Jeżeli nie chcesz, zrozumiem... ale dam Ci czas, jeszcze trochę tutaj zostaniemy mając pewność, że nawałnica nie wróci — powiedział i próbował się zbliżyć do Erisa ostrożnie, sprawdzał, czy Omega się od niego nie odsunie.

Nie zrobił tego i pozwolił przysunąć duże łapy do tych jego, drobnych. Zetknął się z intensywnym, złotym spojrzeniem i czuł, że mięknie. Nie zamierzał się zgadzać, nie teraz, nie gdy niedawno był gotów uciec. Wykorzysta czas, który ma. A teraz będzie kontynuował pytania odnośnie rodziny Wars.

___

Zbliżało się południe, a Annya wraz z braćmi Nero wciąż wchodziła do cudzych domów i zbierała potrzebne rzeczy. Gromadzili ciepłe ubrania, jedzenie w skrzyniach, duże kawałki drewna, które mogą posłużyć za coś, czym będzie można załatać dziury. Postanowili nocować w jednym z domów w biednej strefie, gdzie w środku znaleźli tylko jednego wilka, musiał być samotny. Don nie był aż tak bardzo zniszczony, kilka dziur w ścianach i w dachu, oraz powybijane okna. W każdym razie prezentował się lepiej niż reszta, do których zaglądali.

An za każdego wilka, nawet tych bez rodzin, modliła się, a ich ciała Patrick wynosił na dwór i wrzucał do dołów zrobionych przez śnieżycę. Wykopanie dziur było niemożliwe, ponieważ Raan pokrywał gruby lód, który nie chciał się łamać pod naporem nawet trzech ciał. Beta nie chciała zostawiać lokatorów w domach, bo zaczęliby gnić i zleciałyby się ptaki. Mogłoby to w pewien sposób przyciągnąć centralną część watahy, która zaniepokoiłaby się ilością padlinożerców na ich terenie.

Wrzucając ciała do dziury na dzikim terenie sprawi, że przywódca nie będzie się tym zbytnio interesował. To już nie dotyczy jego kawałka ziemi, więc czemu miałby poświęcać temu swój czas i uwagę.

Gdy słońce przedzierało się pomiędzy chmurami i zbliżało się ku zachodniej stronie, to trójka postanowiła się rozdzielić. Leon został w domu, ponieważ jego ciało wciąż dochodziło do siebie po przemianach, po głodzie i okropnym mrozie. Miał na spokojnie i bez przeszkadzania pozostałej dwójki ułożyć zebrane jedzenie, rozłożyć posłania, by mogli w miarę wygodnie się wyspać. Annya poszła w stronę lokalu, by dostrzec może w nim Felicię. Coś ciągnęło ją do tego miejsca, chciała być pewna, że siedzi w nim zamknięta i nic nie kombinuje z Omegami.

✔️ The Land of Our Dreams | The Land #1 (korekta - 11/72)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz