Rozdział LI | Nie można nikogo zmusić do miłości

1.1K 124 37
                                    

Zabawa i całe biesiadowanie trwało do północy. Wszyscy ze sobą tańczyli, rozmawiali w grupach i co jakiś czas ktoś podchodził do Erisa, by go zagadać. Isabella praktycznie nie dawała mu spokoju chcąc się dowiedzieć jak bardzo jej kuzyn był zamroczony instynktem, że nowo połączona Omega jest już w ciąży.

— Oboje byliśmy nieco... zbyt... — Rudzielec nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa.

— Napaleni — zaśmiała się — Czyli mówisz, że nie jesteś taki niewinny na jakiego wyglądasz? — poruszyła sugestywnie brwiami, a Eris parsknął rozbawiony jej miną.

— Trudno przy nim być niewinnym.

Isabell wyszukała Vamoia wzrokiem i zmierzyła go od góry do doły. Uśmiechnęła się szeroko i cwaniacko.

— Nic dziwnego... przyznaję, mój kuzyn to niezły kąsek — Dziewczyna objęła go ramieniem i pociągnęła w kierunku kobiet i Omeg stojących w jednym kole. Eris jeszcze odwrócił się, by zobaczyć, co w tym czasie robi jego Alfa, a potem śmiało podszedł do grupki.

Vamoi rozmawiał z Collenem. O niczym konkretnym, po prostu Alfa stał i oswajał się z nową informacją, że biologiczny ojciec Erisa cały czas był w jego stadzie. To oni go uratowali od życia w dziczy samotnie i być może śmierci. Collen podszedł do niego i zaczynał zagadywać. Kompletne pierdoły, bo przecież podczas świętowania nie powinno się dyskutować na poważne tematy. To czas relaksu i miło spędzone chwile.

Rozmowa zbaczała z torów, zaczynała całkowicie nową ścieżkę i momentami bywała dziwna. Ostatecznie Vamoi nawet zahaczył o temat Patricka wyrzucając z siebie swoje obawy i frustrację, a Col jedynie się z niego naśmiewał.

— To nie jest zabawne — zauważył niezadowolony z zachowania Bety, gdy on stara się wyjaśnić, dlaczego przebywanie Patricka tak go drażni.

— Oj jest... — znów zaczął się śmiać — Uwierz mi, on w żadnym stopniu Ci nie zagraża, poza tym... Eris jest... — Vamoi wszedł mu w słowo.

— Młody i naiwny.

— Raczej obraziłby się, gdyby to usłyszał — zwrócił mu uwagę — Chciałem powiedzieć, że Eris jest inteligentny i nie jest już małym, słabym dzieckiem.

— Jest za delikatny, by go skrzywdzić — mruknął cicho czarnowłosy.

— Patrick go nie skrzywdzi. Zapewniam Ci to. Nie musisz się o niego martwić i powinieneś bardziej ufać Erisowi.

— Ufam mu — wypalił od razu — To Patrickowi nie ufam.

Collen przewrócił oczami zrezygnowany. To była jak walka z wiatrakami. Mówisz, a on uparty jak osioł dalej gada swoje. Oczywiście Beta nie chciał zdradzać złotookiemu, że Patrick nie zagraża Erisowi, jak i jakiejkolwiek innej Omedze, bo nie jest Omegami zainteresowany. Już nie jest. Był zakochany w kimś innym - w Alfie, którego niestety nie może mieć przy sobie. Col nie mówił o tym, bo na pewno Patrick nie życzyłby sobie rozpowiadania tego wszem i wobec, poza tym nie wiadomo jaki stosunek mają Warsowie do takich związków. Są one przecież niezgodne z naturą. Łamią podstawową zasadę, którą jest reprodukcja. Związek Collena i Helifa również był temu przeciwny, ale Bet jest więcej. Alfy powinny być z Omegami i na odwrót, bo są kompatybilni. Idealnie dopasowani. W ten sposób są większe szanse na silniejsze geny, na większą ilość potomstwa, na wyższą płodność. Strata dwóch Bet, to prawie jak żadna, ale utrata dwóch Alf, które wolą być ze sobą, niżeli z Omegą, by przedłużać gatunek, to jest ogromna strata.

Dlatego blondyn w subtelny sposób, taki na około, starał się przemówić Vamoiowi, by dał już spokój Patrickowi. Jednak Alfa jak to one, zawsze uważają się za najmądrzejsze i wpuszczają informacje wypuszczając drugim uchem. Zapętlony w swoich przeświadczeniach i myślach, nic do niego nie docierało.

✔️ The Land of Our Dreams | The Land #1 (korekta - 11/72)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz