Poranek nie tylko słońce przyniósł na niebo. Tego dnia zawitał również Krwawy Księżyc, który widoczny był pomimo światła wokół. Czerwień odznaczała się na niebieskim tle delikatnie, co przykuwało od razu wzrok.
Na Nocnym Południu to idealny moment, by zrobić jeden dzień przerwy od treningów i planowania. Każdy mógł odpocząć i zrobić coś dla siebie. Anthony już ustalił, że nie zamierza z nikim rozmawiać, ani nad niczym główkować. Miał ochotę siedzieć w swoim gabinecie albo w sypialni z Felicią, która skutecznie go unikała wymówkami. Ona miała całkowicie inne plany. Musiała zrobić porządki w jej magazynie z zielskiem i proszkami. Poza tym myślała nad wstąpieniem do lochów, by zobaczyć jak radzą sobie tamtejsze Omegi. Alfy i Bety odwiedzały je każdego dnia, czasem gęściej, czasem nie, ale na pewno miały dużo roboty. Dzisiaj zapewne też tam będzie tłoczno ze względu na pełnię. Może właśnie dlatego chciała tam zajrzeć. Mieć pewność, że każdy będzie na to przygotowany. Jeżeli nie... no cóż, ona na pewno ich przygotuje, nieco inną metodą.
Watahy z Tentil wróciły na ten czas do siebie. Taki rodzaj pełni był ważny dla stad, więc lepiej, żeby przywódcy byli obecni u siebie. Chociaż dziewczyna wolałaby mieć ich blisko. Na pewno ostatecznie zamydlić im oczy i czuć się pewnie z ich słowem. Niestety nie była w stanie ich zatrzymać, więc mogła jedynie wierzyć, że niczego nie zamierzają kombinować, bo będą tylko tego żałować.
Czerwony księżyc nie tylko towarzyszył Raan czy Tentil, ale również był świadkiem jak ledwo utrzymujący się na nogach... biegnie przez las i stara się nie stracić przytomności. Świat był wielkim wirem, a drzewa wyginęły się chcąc go złapać. Czuł się jak w pułapce, a oddech miał ciężki. Płuca nie wyrabiały, a niewyobrażalne pieczenie roznosiło się po wilczym ciele. Łapy starały się biec jak najdalej umiały i jak daleko byłby w stanie. Chciał być jak najbliżej, na wyciągnięcie ręki kierując się zapachem, ale wszystko było jak za mgłą. Ciało ciężkie, że trudno było mu je unieść, a skóra niczym ogień - paliła, a uczucie przypominało rozrywanie od wewnątrz. Krew spływała mu z pyska, a droga jeszcze daleka. Nie mógł się zatrzymać, nie mógł nie walczyć.
Musiał za wszelką cenę dostać się do Warsów, bo tylko w ten sposób jest w stanie przeżyć. Zabijało go od środka, a tylko tam ma szanse nie utracić duszy.
___
Księżyc błyszczał swoim blaskiem i rzucił się w oczy Leonowi, który leżał oparty o nogi Collena. Obserwował niebo, które dziś wyjątkowo było czyste i intensywnie błękitne. Omega przez ostatnie kilka dni non stop przebywał z Colem. Gdzieś łazili, coś zbierali i denerwowali jego starszego brata, który ciągle się zamartwiał, gdy robiło się ciemno, a Leo nie wracał.
Parę razy zrobili to całkowicie świadomi, by zobaczyć wkurzoną twarz Patricka. Jakoś tak przebywanie w swoim towarzystwie wychodziło im na dobre. Leon popychany przez śmiałość Collena, nie wstydził się tak rozmawiania z innymi. Miał okazję poznać Rechille'a i chwilę z nim poplotkować - na typowe dla Omeg sprawy. Z Erisem też udało mu się pogadać i zauważył, że chłopak ma już w pewnym stopniu nawyki dzikich wilków. Był tak jak on zza murów, ale czas jaki spędził w wilczej formie i z Bestiami chyba mocno na niego wpłynął. Mógł to wyczuć w rozmowie z nim i sposobie jego skupiania się na okolicy.
Bardzo polegał na swoich instynktach, gdzie Leon wolał raczej tego unikać. Nie lubił czuć wszystkiego intensywnie i drażniąco. Przypominało mu to jedynie nieprzyjemną przeszłość, którą pragnie raz na zawsze zostawić za sobą.
Przebywanie tej dwójki razem miało też swoje korzyści dla Collena, który odrywał swoje myśli na temat samobójstwa Helifa. Wciąż miewał krótkie załamania, gdzie myślał, że być może powinien był rozegrać to inaczej. Ugryźć od innej strony, a może wtedy Beta nie uważałby, że winny za wszystko, co okropne go spotkało, jest właśnie blondyn. Leo dbał o to, by nie pozwalać Becie na rozmyślanie i zamykanie się w swojej głowie. Zagadywał go i zaczepiał, gdy widział, że próbuje znów odpłynąć z przybitą miną.
CZYTASZ
✔️ The Land of Our Dreams | The Land #1 (korekta - 11/72)
Hombres Lobo[ Kraina Naszych Snów ] W KRAINIE, GDZIE TRZEBA WALCZYĆ O MIŁOŚĆ... Eris od zawsze marzył o miłości - prawdziwej, wolnej, wybranej z serca. Pragnął spotkać swoje przeznaczenie, choć wiedział, że w świecie, w którym żyje, to niemal niemożliwe marzeni...