𝚁𝚘𝚍𝚒𝚘𝚗
Krzątałem się po sali, nosząc te głupie tace. Nogi cholernie mnie już bolały i miałem wrażenie, że zaraz zanudzę się na śmierć. W końcu przyszła godzina mojej przerwy. Jako że zastanowił mnie brak Raisy, której raczej nie dało się pominąć, ruszyłem na górę. Miałem nadzieję znaleźć ją w jej pokoju przeglądającej internet. Podszedłem do drzwi i zapukał w nie lekko. Te uchyliły się nieco mocniej, dlatego postanowiłem wejść do środka. Ruszyłem przed siebie i potknąłem się o leżące na podłodze szpilki. Zakląłem pod nosem, co nie umknęło czyjej uwadze.
- Nie przejmuj się. Kurewsko nienawidzę tych butów. - Rzuciła brunetka siedzącą do mnie plecami. Opierała się o łóżko i piła alkohol prosto z gwinta. - Nie wiem, po co je ubrałam. Nie umiem na nich chodzić. - Mruknęła, jąkając się lekko.
- Raisa... Wszystko okej? - Spytałem, omijając sterty leżących ubrań i stając obok niej. - Płaczesz... - Rzuciłem zszokowany. Raisa nie wydawała mi się osoba, która często płakała.
- Wybacz. - Mruknęła ledwo słyszalnie.
- Czemu przepraszasz? - Spytałem coraz bardziej zszokowany.
- Nie powinieneś mnie takiej oglądać. - Oświadczyła, ocierając łzy z policzków.
- Nie przepraszaj, tylko opowiadaj co się stało. - Poprosiłem, siadając obok niej.
Ona przez chwilę wydawała się wahać. Jakby biła się z własnymi myślami. Pociągła dwa większe łyki z butelki i w końcu ją zakręciła. Położyła ją obok siebie i spojrzała na ścianę naprzeciw siebie.
- Chodzi o moją matkę. - Przyznała, podciągając do siebie kolana. - Od kiedy byłam dzieckiem, tylko mnie oceniała. A ja jak głupia próbowałam jej zaimponować. Odchudzałam się i starałam się jak najlepiej ubierać. Chciałam jak najlepiej się uczyć i zachowywać. Jednak nigdy nie byłam wystarczająco dobra. Zawsze znalazła powód, by się do mnie przyjebać... A potem odeszła. Któregoś dnia oświadczyła, że jest w ciąży z Konstantinem i to jego kocha. Odeszła jakbyśmy nic nie znaczyli. Szukałam powodu w sobie. - Wyznałam robiąc przerwę, by się nieco uspokoić. - Wierzyłam, że to moja wina. Bo co jeśli mama by została, gdybym była lepsza?... Pamiętam jak stawałam naga, przed lustrem i wymyślałam sobie kompleksy. Przypieprzałam się do rzeczy, które były w porządku. Pamiętam jak, zaczęłam się ciąć... W ten sposób sprawiałam, że mniej bolało. Bo ból fizyczny jest przyjemniejszy od tego psychicznego... Byłam głupia, bo chciałamby kochała mnie kobieta, która kocha tylko siebie. Widzisz... Ona... Ona, kiedy pracowała dla mojego ojca. Sprzedawała prochy i tego typu gówno. Potem się poznali i tak jakoś poszło. Dla matki był tylko biletem na wyższy szczebel drabiny społecznej. Jednak tata ją kochał... Po dwóch latach spłodzili mnie. Tata dowiedział się o ciąży przez przypadek. Gdyby nie to ona pewnie by mnie usunęła. Nie zrobiła tego tylko dlatego, że wiedziała o tym, że wtedy tata wypieprzy ją z domu. A ona go potrzebowała. Jej nowy mąż jest wspólnikiem ojca. Poznali się na jednym z bankietów, a potem to już chyba wiadomo. - Tłumaczyła bez wdawania się w szczegóły, które zdały się na ten moment nieco ją przerastać. - Teraz ta suka co roku na święta wysyła nam jebane kartki. Na okładce jest ona z jej nową rodziną a w środku tandetny tekst z internetu. Co roku ten sam... Jakby chciała się nam nami znęcać. - Przyznała, z trudem powstrzymując łzy. - To takie głupie, ale tak bardzo chciałabym, żeby mnie kochała... A ona nigdy tego nie zrobi. Zawsze będzie kochała ideały, którymi ja nigdy nie będę. I to takie w chuj żałosne, ale ja tylko chciałabym znaczyć coś dla własnej matki. To tak bardzo boli. - Wyznała już nawet, nie powstrzymując łez. - Ta laska, której wyiepszyłam to jej nowa córka. To ją kocha, mimo że nawet jej nie urodziła. Zależy jej na niej. Na mnie nie. I nie powinnam się przejmować, bo ona nigdy nie będzie mnie kochać. Jednak nie umiem sprawić, że przestanie mi zależeć.
Poczułem łzy zbierające się w moich oczach. Było mi jej tak cholernie szkoda i miałem ochotę wpieprzyć tej starej suce. Raisa na to nie zasłużyła. Nikt nie zasłużył na przeżycie takiego gówna. I naprawdę nie wiem, dlaczego mówiła to wszystko akurat mnie. Miała przyjaciół, których znała znacznie dłużej i była z nimi pewnie bliżej. Jasna to mi zwierzała się z chyba najbardziej bolesnego etapu w swoim życiu. Obdarzyła mnie zaufaniem o które nie śmiałbym nawet prosić.
- Daj mi te zasraną butelkę. - Poprosiłem, wyciągając dłoń w jej stronę.
- Ale... - Zaczęła, jednak nie dałem jej dokończyć.
- Chce Ci coś opowiedzieć, jednak na trzeźwo za chuja nie dam rady. - Przyznałem, a ta wręczyła mi butelkę. Wziąłem większego łyka i spojrzałem na swoje ramię. - To nie tak, że pochodzę z biednej rodziny... Moja rodzina była całkiem dobrze ustatkowana. I w chuj toksyczna. Mój brat się zaćpałby spełnić chore ambicje ojca. On miał wobec nas strasznie wygórowane oczekiwania. By uczyć się tyle, ile chciałby nasz ojciec mój brat zaczął brać. Aż w końcu się uzależnił i się któregoś dnia przedawkował. Ojciec wtedy się go wyrzekł... Matka za to zawsze była nieobecna. Zbyt lubiła zakupy jak zresztą wszystko inne, by się nami przejmować... Więc on robił z nami, co chciał. W końcu pokłóciliśmy się o studia. Uderzył mnie. A ja wtedy zrozumiałem, że muszę odejść... Tak bardzo kochałem swojego brata. A on się zaćpał przez tego chuja... Do dzisiaj nie dochodzi do mnie, że wszedł w to gówno, by spełnić chore oczekiwania tego psychopaty. - Przyznałem czując łzy, spływające po moich policzkach. - Nadal tak bardzo za nim tęsknię.
Raisa zbliżyła się do mnie i przytuliła mnie mocno. I wtedy działy się już rzeczy, których nie rozumiałem. Po prostu siedzieliśmy przytuleni do siebie, pozwalając sobie na chwilę słabości. Na którą w naszych może nieco zbyt skomplikowanych życiach nie było zbyt wiele czasu.
- Nie zasłużyłeś na to. - Wyszeptała mi na ucho. - Nie miał prawa tak was potraktować... Kurwa nie mogę sobie nawet wyobrazić, co teraz czujesz.
- Zawsze myślę... Bo z reguły o tym nie mówię... Że przeżywam dwie żałoby. Po bracie i po tym, kim kiedyś byłem.
- Takie rzeczy zmieniają nas na zawsze. Ja musiałam zrozumieć, że muszę na siebie patrzeć przez pryzmat ludzi, którym na mnie zależy i którzy kochają kogoś oprócz siebie. Inaczej nigdy nie zacznę siebie akceptować.
- Ja chyba nigdy nie miałem kogoś takiego. Mam wrażenie, że nikt nigdy nie lubił tego, kim jestem.
- Więc patrzysz na pierwszą taką osobę. - Stwierdziła, uśmiechając się przez łzy.
I wtedy coś do mnie dotarło. Oboje byliśmy zniszczeni. Złamani przez ludzie, którzy nas otaczali. Oboje musieliśmy nauczyć się radzić i ukrywać rzeczy, których nikt nie chciał widzieć i tych, które mogliby wykorzystać przeciwko nam. I nigdy przed nikim tak naprawdę się nie otwieraliśmy. Nawet ludziom, którzy z pozoru byli nam bliscy. A teraz się otworzyliśmy. Zburzyliśmy pewien mur bezpieczeństwa, który wokół siebie postawiliśmy. Przekroczyliśmy granice, która była bardziej intymna niż ta cielesna.
- Rodion? - Spytała płaczliwym głosem. - Zostaniesz ze mną? Nie zniosę kolejnej samotnie przepłakanej nocy.
Pewnie nie powinienem się godzić. Przekraczać pewnej granicy, która powinna być między nami. Jednak teraz nie miałem serca ani ochoty stąd wychodzić. Nawet jeśli miałbym za to wylecieć z pracy.
- Zostanę. - Obiecałem, na co ta starła mi łzy z policzków.
Wstała z miejsca i wyciągnęła dłoń w moją stronę. Ja nieco niepewnie ją złapałem i podniosłem się z ziemi. Raisa stanęła do mnie tyłem i zdjęła bluzkę, która wydawała się być mało wygodna. Ja zdjąłem z siebie koszule i zarzuciłem na jej ramiona. Położyła się na łóżku, klepiąc miejsce obok siebie. Położyłem się na nim, patrząc prosto w jej niebieskie oczy. I można było mówić o niej wiele. Jednak w tym momencie wiedziałem, że nikomu i niczemu nie ufam tak jak właśnie tym oceanicznie niebieskim oczom.
CZYTASZ
Devil is a woman
RomansaMafia, pieniądze, morderstwa, nielegalny internet czyż to nie brzmi banalnie? I ta historia mogłaby być banalna. Jednak ani Rodion, ani Raisa nigdy banalni nie byli. Raisa Mrozo nie była kobietą, jakiej spodziewalibyśmy się w takiej historii. Była s...